Fedorska: Czy niemiecki offshore przyblokuje port w Świnoujściu?

0
22
Morskie farmy wiatrowe. Fot. Wikimedia Commons
Morskie farmy wiatrowe. Fot. Wikimedia Commons

Ostatnie dwa lata były niezadowalające dla niemieckiego offshore. Wyznaczone obszary na Morzu Bałtyckim blisko granicy z Polską spotykają się z pewnymi zastrzeżeniami, nad którymi strona polska powinna się z dużą uwagą pochylić, bo mogą one zagrażać planom rozbudowy portu w Świnoujściu – pisze Aleksandra Fedorska, współpracownik BiznesAlert.pl.

W 2020 roku w niemieckiej wyłącznej strefie ekonomicznej zbudowano zaledwie 220 MW mocy. Rozbudowa stoi praktycznie w miejscu; w pierwszej połowie 2021 roku nie powstała ani jedna nowa farma wiatrowa offshore. To pierwszy taki okres zastoju od 10 lat. Tymczasem niemieccy politycy oczekują, że u wybrzeży tego kraju do 2030 roku zostanie zainstalowane 20 GW mocy, która w ciągu następnych 20 lat jeszcze się podwoi. Na tym nie koniec: nowa niemiecka koalicja świateł wyznaczyła cel 70 GW na 2045 rok

Morze Bałtyckie jest w nieco gorszej sytuacji od Morza Północnego, które pozwala na wydajniejszą produkcję energii elektrycznej.

Federalny Urząd Żeglugi i Hydrografii (BSH) wyznaczył ostatnio nowe, rozległe obszary niedaleko wyspy Rugia, na których mają powstać nowe farmy wiatrowe offshore. Na Bałtyku planowana jest budowa mocy rzędu 1 GW. Z kolei na Morzu Północnym wyznaczono tereny pod budowę 3 GW mocy zainstalowanej.

Wyznaczone obszary na Morzu Bałtyckim blisko granicy z Polską spotykają się z pewnymi zastrzeżeniami, nad którymi strona polska powinna się z dużą uwagą pochylić, bo mogą one zagrażać planom rozbudowy portu w Świnoujściu. Wąski pas wydzielany jest jako „warunkowy obszar zastrzeżony”, ponieważ może istnieć konflikt z ruchem statków związanych z portem w Świnoujściu. – Ten potencjalny konflikt zostanie zbadany jeszcze przed wejściem w życie tymczasowego planu obejmującego obszary wyznaczone – wyjaśnia Kai Trüpel z BSH. Konsultacje dotyczące tej kwestii odbędą się w styczniu 2022 roku.

Branża offshore na Bałtyku spodziewa się zastrzeżeń nie tylko ze strony polskiego portu, ale głównie od organizacji działających na rzecz ochrony środowiska. W tym przypadku będzie prawdopodobnie chodziło o skutki dla ptaków.

Ważnym inwestorem na nowo wyznaczonych terenach pod budowę offshore może być hiszpańska firma Iberdrola. Hiszpanie budują już niedaleko dużą farmę wiatrową, która ma zostać uruchomiona w 2024 roku. Dalsze projekty na tym terenie wydają się nader prawdopodobne i pasowałyby do strategii koncernu, który próbuje swoich sił także na polskim rynku offshore. Hiszpanie już eksploatują na niemieckim Morzu Bałtyckim farmę wiatrową o nazwie „Wikinger”. W 2026 r. dołączy do nich także „Windanker”, który jest trzecim projektem Iberdroli na niemieckim Bałtyku. Będzie on pierwszym parkiem wiatrowym na niemieckim Morzu Bałtyckim, który zostanie wybudowany bez gwarantowanych rekompensat państwowych, a zatem bez wsparcia ze strony państwa. Iberdrola będzie sprzedawała prąd z „Windanker” na wolnym rynku energii elektrycznej.

Poza hiszpańską Iberdrolą na tym terenie aktywne są także tradycyjne niemieckie koncerny energetyczne, takie jak RWE i Energiewerke Baden-Württemberg (EnBW), które także będą chciały pozyskać nowe obszary na morzu, by rozbudowywać swoje offshore niedaleko Rugii.

Prosperitą na niemieckim Bałtyku zainteresowany jest także nowy landowy rząd Meklemburgii-Pomorza Przedniego, który składa się z Socjaldemokratów i partii die Linke. Landowy minister gospodarki Reinhard Meyer (SPD) podkreśla pozytywne skutki rozwoju odnawialnych źródeł energii. W morskiej energii wiatrowej widzi on duże szanse na rozwój tego kraju związkowego. Meyer zapowiada, że land rozważa wyznaczenie dodatkowych obszarów morskich pod budowę offshore.

Kożuchowski: Surowcowe problemy morskich farm wiatrowych