W odpowiedzi na fiasko projektu South Stream Bułgaria zapowiedziała stworzenie europejskiego węzła gazowego oraz Korytarza Wertykalnego z Grecją i Rumunią, a także przyspieszenie eksploatacji własnych zasobów surowca. Chociaż nie wszystkie te pomysły mają szansę na realizację, Komisja Europejska powinna nadal wspierać rząd w Sofii w jego wysiłkach na rzecz zróżnicowania tras i źródeł dostaw gazu. Od ich efektów w dużej mierze zależeć będzie powodzenie unijnych projektów dywersyfikacyjnych w regionie – czytamy w analizie Dariusza Kałana sporządzonej dla Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Deklaracja Władymira Putina dot. wstrzymania budowy South Stream spowodowała powszechne zdziwienie, głównie ze względu na fakt, że winą za taki stan rzeczy prezydent Rosji obarczył Bułgarię. -W związku z tym istnieje obawa, że Rosja wystąpi przeciw Bułgarii na drogę prawną i będzie domagać się odszkodowania przed Międzynarodową Izbą Handlu. Tak stało się po rezygnacji Sofii z rozbudowy elektrowni atomowej w Belene, w której miało brać udział rosyjskie konsorcjum Atomstrojeksport. Bułgaria zatem od razu zwróciła się o wsparcie do KE i państw UE: kilka dni po komunikacie Putina premier Bojko Borisow spotkał się z komisarzem ds. unii energetycznej oraz kanclerz Angelą Merkel, która zachęcała go do dialogu z Rosjanami. Strach przed procesem jest tym większy, że Bułgaria nie ma odpowiednich środków obrony: kompetencje administracyjno-intelektualne państwa są tak ograniczone, że do przygotowywania krajowego prawodawstwa South Streamu angażowano prawników Gazpromu – pisze Kałan.
– Po wstrzymaniu South Streamu Borisow zapowiedział stworzenie węzła (hubu) gazowego w Warnie, który stałby się centrum magazynowania i dystrybucji gazu z Azerbejdżanu i Rosji do UE. Tę inicjatywę należy interpretować jako próbę poprawy wizerunku premiera w kraju po fiasku South Streamu, wywarcia presji na KE, która miałaby sfinansować inwestycję, oraz spożytkowania informacji o rzekomo dużych zasobach gazu przy bułgarskim szelfie Morza Czarnego na złożu „Chan Asparuch” (potencjał dwu innych złóż „Silistar” i „Teres” jest nieznany) – ocenia analityk. – Bułgaria mogłaby myśleć o węźle gazowym, gdyby dysponowała przynajmniej rozwiniętym systemem połączeń z sąsiadami. W lutym br. zaproponowała utworzenie na bazie istniejących lub powstających interkonektorów tzw. Korytarza Wertykalnego, który połączyłby ją z Rumunią i Grecją. Jednakże, chociaż Bułgaria ma wewnętrzną infrastrukturę przesyłową (945 km rur i 6 tłoczni o łącznej mocy 214 MW), w tej chwili nie posiada ani jednego interkonektora międzykrajowego z opcją zwrotną (reverse flow): istniejące rurociągi z Grecją, Macedonią, Rumunią i Turcją służą do tranzytu surowca z Rosji- kontynuuje.
Źródło: Polski Instytut Spraw Międzynarodowych