KOMENTARZ
Bartłomiej Derski
WysokieNapiecie.pl
Rząd kończy prace nad rozporządzeniem, które ustali jakie źródła energii odnawialnej będą się w Polsce rozwijać do 2020 roku. Przepisy ustalą także maksymalne kwoty za jakie rząd zakontraktuje „zieloną” energię. Na ostatniej prostej mamy kilka zmian – wynika z informacji Obserwatora Legislacji Energetycznej.
Zgodnie z uchwaloną niedawno ustawą o OZE to rząd i minister gospodarki, a nie rynek, będą teraz decydować które z „zielonych” technologii będą się w Polsce rozwijać. Przesądzi o tym przygotowywane właśnie rozporządzenie, które trafiło już do ostatnich uzgodnień międzyresortowych przed uchwaleniem przez Radę Ministrów.
Przepisy określają maksymalną ilość energii i budżet, jaki rząd przeznaczy na jej zakontraktowanie. Ważnym czynnikiem jest także podział na moce stabilne – które w ciągu roku wykorzystują swoją moc przynajmniej w 45,6 proc., czyli głównie instalacje opalane biomasą i biogazem oraz niestabilne – pracujące poniżej tej wartości, czyli głównie farmy wiatrowe i fotowoltaiczne. Oba rodzaje źródeł otrzymają po połowie miejsca w systemie.
Biomasa kosztem biogazu
Rząd przewiduje jednak, że zmieni się struktura wytwarzania ze źródeł stabilnych. W stosunku do Krajowego Planu Działania w zakresie energii ze źródeł odnawialnych (KPD) o 80 proc. więcej energii mamy produkować z biomasy, w zamian za o połowę mniejsza produkcję z biogazu. Właściwie nie zmieni się sytuacja głównego źródła OZE w Polsce – elektrowni wiatrowych. Mają produkować tyle, ile zakładał rząd.
Wysokie wolumeny energii z biomasy budzą kontrowersje. W trakcie konsultacji społecznych organizacja Lewiatan zwracała uwagę, że planowany wzrost produkcji z biomasy, wymagający powstanie ok. 400 MW nowych elektrowni korzystających z tego paliwa, nie będzie możliwy bez wzrostu tzw. współspalania dedykowanego. Tymczasem rząd zapewniał do niedawna, że współspalanie biomasy z węglem pozostanie na dotychczasowym poziomie, aby pozwolić się rozwinąć innym technologiom.
Zmian wolumenów to jednocześnie porażka rządowego planu „Biogazownia w każdej gminie”, który zakłada, że do 2020 roku powstanie średnio jedna biogazownia w każdej gminie, która ma do tego warunki. Przez ostatnich dziesięć lat, z których połowa przypada na obowiązywanie programu, powstało takich instalacji 58, w stosunku do blisko 1,5 tys. gmin wiejskich w Polsce.
JA się boję najbardziej tego, że to całe OZE zamiast być wprowadzane po to by uwolnić energię i dać ją za darmo będzie prowadziło do opłacania przez nas płatników opłat które mają ponieść wielcy. Smutne, że ciągle tak to jest…