AtomEnergetykaOnetOpinieWykop

Jeszke: Pożegnanie Niemiec z atomem a „solidarna” polityka klimatyczna

Protesty przeciwko atomowi w Niemczech. Fot. Pixabay

Protesty przeciwko atomowi w Niemczech. Fot. Pixabay

Niemiecki rząd ogłosił ostatnio, że wyłączy trzy ostatnie reaktory jądrowe, pomimo pozytywnego przejścia tzw. stress testów, czyli testów bezpieczeństwa. Oznacza to, że pomimo narastającego kryzysu energetycznego i obaw o bezpieczeństwo dostaw energii elektrycznej w zbliżającym się okresie zimowym, Niemcy nie zrezygnują z planowanego wyjścia z energetyki jądrowej w 2022 roku – pisze Robert Jeszke, kierownik Centrum Analiz Klimatyczno-Energetycznych (CAKE) w Krajowym Ośrodku Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBiZE).

W 2021 roku niemieckie elektrownie jądrowe wyprodukowały ok. 65 TWh energii elektrycznej, co stanowiło ok. 13 procent krajowego zapotrzebowania na energię (dane Carbon Pulse). Z końcem 2021 roku wyłączono trzy spośród sześciu będących w eksploatacji bloków jądrowych w Niemczech. Pozostałe, o mocy 4,3 GW brutto mają zostać wyłączone z końcem 2022 roku. Zatem w porównaniu do generacji z 2021 roku, w 2023 roku w niemieckim systemie energetycznym nastąpi znaczny ubytek dostępnej mocy dyspozycyjnej, która w systemie energetycznym, charakteryzującym się dużym udziałem źródeł niesterowalnych, odgrywała bardzo ważną rolę. Lukę powstałą w wyniku tej decyzji trzeba będzie pokryć innymi, prawdopodobnie bardziej emisyjnymi źródłami, lub też wymuszając ograniczenia w zużyciu energii, co jest rozwiązaniem uderzającym w gospodarkę. W obecnej sytuacji i warunkach ograniczonych dostaw wydaje się, że wspomniana luka w bilansie energetycznym, zostanie skompensowana w dużej mierze wytwarzaniem na węglu, a według ostatnich doniesień Euractiv w sytuacjach awaryjnych być może również olejem z pływających elektrowni tzw. barek energetycznych (ang. power barges). Tymczasem Energy Aspects szacuje, że łączna moc trzech reaktorów w Niemczech zmniejszyłaby emisję z sektora energetycznego o 15-30 mln ton w ciągu roku. 

Zgodnie z informacjami płynącymi z Niemiec, przewiduje się pozostawienie jedynie dwóch bloków jądrowych (elektrownie Isar 2 i Neckarwestheim) o łącznej mocy ok. 2,7 GW w formie rezerwy, co oczywiście nie rozwiązuje problemu nadchodzącej zimy. Niemcy deklarują, że jednostki te mogą zostać uruchomione tylko w skrajnie trudnej sytuacji systemu, nie precyzując jednocześnie warunków jakie powodowałyby konieczność ich wykorzystania. Trzeba zauważyć, że Niemcy odgrywają bardzo ważną rolę w europejskim bilansie energii elektrycznej – do niedawna były istotnym eksporterem energii elektrycznej – aczkolwiek od 2017 roku wielkość ich eksportu systematycznie spada. Można się spodziewać, że po wyłączeniu ostatnich bloków jądrowych nastąpi dalsze zmniejszenie eksportu energii z Niemiec, co może oznaczać konieczność zwiększenia wytwarzania w krajach sąsiednich (zapewne przynajmniej częściowo w oparciu o paliwa kopalne). Przy tej okazji pojawia się pytanie, czy w dłuższej perspektywie Niemcy pozostaną eksporterem energii, czy odejście od energetyki jądrowej w Niemczech nie będzie oznaczało w praktyce zwiększenia importu energii z Francji.

Warto dodać, że wyłączenie z końcem 2021 roku ok. połowy pracujących niemieckich bloków jądrowych przyczyniło się do wzrostu cen energii na europejskich rynkach energii elektrycznej. Odstawienie pozostałych bloków w grudniu 2022 roku może mieć jeszcze silniejszy wpływ na ceny energii, szczególnie w sytuacji problemów na rynku gazu.

W tym kontekście podtrzymanie przez Niemcy decyzji o wycofaniu źródeł, które zapewniają stabilne dostawy energii bez negatywnego oddziaływania na klimat jest zaskakujące. Tym bardziej, że Europie, stojącej w obliczu bezprecedensowej sytuacji geopolitycznej wywołanej agresją Rosji na Ukrainę, potrzebne są solidarne działania, które  pozwolą choć częściowo przeciwdziałać niespotykanej dotąd presji cenowej w UE (przez wysokie ceny energii elektrycznej, surowców, w związku ze stagflacją czy widmem recesji). Dlatego też, obecne uwarunkowania i rosnące koszty dla gospodarki wymuszają potrzebę większej elastyczności w kreowaniu polityki klimatyczno-energetycznej. Należy się zastanowić na przykład, czy w obecnej sytuacji konieczne jest tak szybkie włączanie dodatkowych sektorów (budynków i transportu) do systemu EU ETS (tzw. ETS2 lub BRT), który będzie stanowił dodatkowe obciążenie  dla gospodarstw domowych. W tym miejscu należy zauważyć, że nawet Niemcy, które są liderem w progresywnej polityce klimatycznej, zdecydowały się złagodzić tempo i efekty jej wprowadzana w swoim kraju, mrożąc na stałym poziomie na kilka lat cenę za emisję w sektorach transportu i budynków (wprowadzona w 2021 roku stała cena miała rosnąć o 5 EUR do 35 EUR w 2023 roku i osiągnąć 55 euro do 2026 roku). 

Rozszerzenie systemu EU ETS o nowe sektory wymaga głębszej refleksji i przygotowania opartego na doświadczeniach samego systemu EU ETS. W pierwszej kolejności jednak sam system EU ETS wymaga swego rodzaju „naprawy” pod względem zabezpieczenia przed nadmiernymi wzrostami cen uprawnień i spekulacją. Dlatego niezbędne jest wprowadzenie swojego rodzaju wentyli bezpieczeństwa i nieustanny monitoring rynku uprawnień przez odpowiedni organ (np. przez europejski nadzór finansowy – ESMA). Od kilkunastu miesięcy w CAKE/KOBiZE podkreślamy, że niezbędna w tym kontekście jest rewizja art. 29a dyrektywy EU ETS, czy odpowiednie wykorzystanie środków z tzw. rezerwy MSR. Wydaje się, że decydenci unijni również zaczęli to dostrzegać, czego efektem są propozycje legislacyjne zmiany art. 29a (zmierzające ku temu, aby był on automatyczny i bardziej responsywny) oraz uwolnienie z MSR ok. 250 mln uprawnień w latach 2023-2026 w ramach propozycji Komisji Europejskiej zawartej w REPowerEU. Tego rodzaju zabezpieczenia rynku uprawnień są konieczne biorąc pod uwagę olbrzymią zmienność cen jaka na nim panuje. Wystarczy wskazać jako przykłady 40-procentowe spadki cen w związku paniką covidową w marcu 2020 roku i agresją Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku czy ok. 500-procentowe wzrosty cen uprawnień w latach 2020-2021. Obecnie również obserwujemy mocne wahania cen uprawnień, które w okresie ostatnich 2-3 tygodni spadły o ok. 30 procent. Należy przy tej okazji zauważyć, że ceny uprawnień spadały pomimo zapowiedzi Niemiec dotyczących wyłączenia elektrowni jądrowych. 

Dodatkowo, plany atomowego exitu Niemiec skłaniają do bardziej ogólnej refleksji na temat solidarności i wzajemnej odpowiedzialności oraz świadomości tego jak bardzo współzależne stały się gospodarki połączone wspólną polityką klimatyczną. Wspólny rynek handlu emisjami, który powstał w wyniku działania systemu EU ETS oznacza, że decyzje jednego dużego gracza mają także wpływ na koszty polityki klimatycznej dla wszystkich innych uczestników tego rynku. W tym konkretnym przypadku, decyzja Niemiec o odchodzeniu od atomu prowadzi do zwiększenia popytu na uprawnienia do emisji, zwiększenie  presji na jej cenę i podwyższenia kosztów prowadzenia polityki klimatycznej w pozostałych państwach członkowskich. Kiedy powiązania między krajami są tak silne, należy wymagać od wszystkich uczestników rynku, aby przy rozważaniu jednostronnych polityk mieli świadomość tych współzależności i konsekwencji jakie ich polityka przyniesie innym państwom. 

Brak takiej wzajemnej odpowiedzialności zagraża przyszłości całej polityce klimatycznej, nie tylko w Europie. Po pierwsze, z perspektywy państw dotkniętych wzrostem kosztów polityki klimatycznej, świadomość tego, że skala tych kosztów jest determinowana przez decyzje innego państwa, będzie z pewnością prowadzić do frustracji i negatywnego spojrzenia na rozwiązania oparte o mechanizm systemu handlu emisjami. Po drugie, opinia publiczna, widząc piętrzące się problemy z suwerennością pojedynczych państw w ramach systemu i konflikty interesów w europejskim systemie EU ETS, będzie sprzeciwiać się rozszerzeniu tego systemu na kolejne sektory. Po trzecie, te same problemy będą z pewnością hamować rozszerzanie systemu ETS poza Europę, lub wprowadzanie podobnych międzynarodowych rozwiązań na innych kontynentach. Taki scenariusz jest szczególnie niebezpieczny ponieważ brak możliwie szerokiej koalicji w prowadzeniu polityki klimatycznej podwyższa koszty redukcji emisji i z pewnością będzie zagrażać osiągnięciu ambitnych celów ograniczania zmian klimatu zgodnie z porozumieniem paryskim. Przy okazji warto też zauważyć, że paradoksalnie to właśnie Niemcy są największym zwolennikiem i promotorem rozwoju międzynarodowego handlu emisjami w postaci idei tzw. „carbon clubs”. Można śmiało powiedzieć, że decyzje Niemiec o nie utrzymaniu działających bloków jądrowych w obecnej kryzysowej sytuacji, jakkolwiek w dużej mierze podyktowane wewnętrznymi politycznymi kompromisami, wpływają nie tylko na same Niemcy, ale poprzez brak szerszego spojrzenia na całość polityki klimatycznej UE, rzucają cień na wizję wyznaczoną w Europejskim Zielonym Ładzie (ang. European Green Deal).

W Niemczech rodzi się spór między Berlinem a Bawarią o ostatnią elektrownię jądrową


Powiązane artykuły

Ładowanie samochodu elektrycznego. Źródło: freepik.com

E-auta nie są dobre dla klimatu, ale Szwajcarzy chcieli to ukryć

Szwajcarski Federalny Urząd ds. Środowiska wstrzymał prezentację badania dotyczącego bilansu ekologicznego samochodów elektrycznych. Wyniki sugerowały, że elektromobilność nie zawsze jest...

Holendrzy testują morską fotowoltaikę. Fale jej niestraszne

Są wyniki testów, jakim poddano platformy, na których będą umieszczone morskie panele fotowoltaiczne. Badania przeprowadzono na Delta Flume, obiekcie, który...

Trump po atakach: Obecny reżimy nie jest w stanie uczynić Iranu wielkim

Z niedzieli na poniedziałek Izrael dokonał ponownego ataku na Iran. Wybuchy zarejestrowano w Teheranie, Karadż i bazie wojskowej Parchin. Dzień...

Udostępnij:

Facebook X X X