W przeddzień wyborów lokalnych Holandia wrze. Rolnicy i aktywiści proklimatyczni wyszli na ulice i sprzeciwiają się polityce rządu. Sondaże wskazują na wygraną partii protestu i przegraną koalicji rządzącej. Polityka ochrony środowiska i klimatu realizowana przez rząd holenderski wisi na włosku – pisze Aleksandra Fedorska, redaktor BiznesAlert.pl.
Rolnicy holenderscy protestują nie po raz pierwszy. Także tym razem chodzi znów o drastyczne z perspektywy gospodarzy rolnych ograniczenia emisji azotu. Emisje te mają zostać ograniczone do 2030 roku w skali kraju o 50 procent. W niektórych regionach, gdzie rolnictwo jest szczególnie intensywnie uprawiane, normy azotu będą znacznie bardziej ograniczone, nawet do 95 procent w porównaniu z obecną sytuacją. Holenderskie rolnictwo to jedna z najbardziej wydajnych gałęzi rolniczych na świecie, ale emisje azotu są tu od dekad równie rekordowe.
W 2022 roku Holandia wyeksportowała równowartości 122 miliardów euro w produktach rolniczych. Tym samym zajmuje drugie miejsce na świecie po USA. Kraj ten w 2021 roku hodował około cztery miliony sztuk bydła, 12 milionów świń i ponad 100 milionów kurczaków. Patrząc na bardzo ograniczoną powierzchnię można sobie wyobrazić, jaką skalę uprzemysłowienia rolnictwa osiągnęły Niderlandy.
Holenderski rząd, który składa się z obecnie czterech partii liberalno-centrowych, musi się teraz zmierzyć z kolejną falą demonstracji. Rolnicy, ale także przemysł spożywczy obawiają się upadku w obliczu realizacji planów rządowych. Na szczególną uwagę zasługuje w tym kontekście radykalna organizacja rolników „Farmers Defence Force”, która wezwała do „największej demonstracji w historii”. Poza Farmers Defence Force z zeszłorocznych protestów wyłonił się także ruch BoerBurgerBeweging (Ruch rolniczo-obywatelski), który ma bardzo dobre wyniki w sondażach i mógłby wygrać wybory lokalne 15 marca. W centrum uwagi znajduje się 5 z 12 regionów Holandii, gdzie BoerBurgerBeweging mogłaby odnieść sukces. Wszystkie z nich położone są na wschodzie i północnym wschodzie Holandii, gdzie ludność od lat czuje się pokrzywdzona przez Hagę i resztę progresywnych miejskich ośrodków w Holandii.
W zeszłym roku protesty rolników doprowadziły do ogłoszenia stanu wyjątkowego w Holandii. Drogi dojazdowe i ważne skrzyżowania zostały zablokowane pojazdami wojskowymi. Blokady miast i autostrad traktorami to w tych dniach niejedyny problem holenderskich służb porządkowych. Z drugiej strony protestują także aktywiści proklimatyczni z organizacji „Extinction Rebellion” i oni również zamierzają blokować holenderskie autostrady.
Europejscy politolodzy od lat obserwują i analizują wydarzenia w Holandii, które wskazują na narastający konflikt lewicowych i progresywnych miejskich elit, które preferują globalną politykę proklimatyczną, ale jednocześnie konsumują tanie produkty spożywcze, a rolnikami, którzy postawili na przemysłowe rolnictwo i czują się zagrożeni przez coraz to ostrzejsze ustawy proklimatyczne i nader liberalny kierunek światopoglądowy. Główna oś konfliktu przebiega tu między ośrodkami miejskimi a prowincją. Podobne konflikty widoczne są coraz bardziej w Norwegii, Szwecji i innych krajach europejskich.
Środowisko czy bezpieczeństwo? Rusza megaprojekt naftowy Trumpa i Bidena