Cena rosyjskiej mieszanki ropy Urals przekroczyła 60 dolarów za baryłkę, czyli cenę maksymalną ustaloną w ramach sankcji G7, Unii Europejskiej i Australii. Rosja musi skorzystać z pomocy floty tankowców widmo, aby sprzedawać dalej to paliwo.
Ropa Urals w naftoporcie eksportowym, w Noworosyjsku była notowana 12 lipca w cenie powyżej 60 dolarów za baryłkę po okresie wiosennym, w którym kosztowała około 55 dolarów. To wyzwanie dla sankcji zachodnich, bo mają one obejmować każdy podmiot, który weźmie udział w transakcji na dostawy ropy z Rosji w cenie powyżej maksymalnej, ustalonej na 60 dolarów. Indyjski Getik został przez handel powyżej tego pułapu pozbawiony ubezpieczenia oraz innych usług portowych Zachodu, przez co wypadł z rynku.
Media zachodnie informowały jednak o rosnącej flocie widmo tankowców do dyspozycji Rosji, które pod fałszywą banderą umożliwiają dostawy ropy powyżej ceny maksymalnej. Jednakże Rosjanie mogli znaleźć alternatywę w postaci azjatyckich firm ubezpieczeniowych. Mimo to wyzwaniem pozostanie fakt, że część instytucji w Chinach czy Indiach, jak banki udzielające kredytów, domaga się potwierdzenia, że handel ropą odbywa się poniżej ceny maksymalnej. Może to faktycznie oznaczać, że Rosjanie będą musieli oferować jeszcze większy rabat, by zachęcić Azjatów do większego ryzyka. Sięgał on w przeszłości nawet do 30 dolarów względem ceny rynkowej.
Departament Stanu USA zapowiedział, że będzie monitorował ściśle przestrzeganie ceny maksymalnej i nie zawaha się przed wprowadzeniem nowych sankcji. Przyznaje jednak, że transakcje nie objęte ubezpieczeniem oraz innymi usługami portowymi z Zachodu nie będą podlegać sankcjom.
Bloomberg / Wall Street Journal / Wojciech Jakóbik
Jeden z tankowców floty widmo zapłonął w niewyjaśnionych okolicznościach