Zapasy węgla kamiennego w Polsce przekroczyły 3,5 mln ton w lipcu. Rok wcześniej było 1,179 mln ton. Nadwyżka to bezpieczeństwo uzyskane dzięki ciepłej zimie, oszczędności i zakupom interwencyjnym. Rosyjski węgiel zniknął i jest niepotrzebny. Nie wiadomo zaś co z dopłatami do tony węgla – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Polska jako pierwsza wprowadziła embargo na węgiel rosyjski w odpowiedzi na inwazję Rosji na Ukrainie. Podpis prezydenta pod stosownymi przepisami został złożony 14 kwietnia 2022 roku. Embargo unijne weszło w życie 10 sierpnia 2022 roku. Oznacza to, że kraje poza Polską miały więcej czasu na zebranie zapasów na zimę z wykorzystaniem paliwa rosyjskiego, a Polacy musieli sięgnąć po dostawy interwencyjne z całego świata.
Zakupy interwencyjne PGE Paliwa oraz Węglokoksu zostały ogłoszone 15 sierpnia. Widać, że zapasy węgla w lipcu 2022 roku sięgały 1,179 mln ton wobec 1,466 mln w czerwcu. We wrześniu 2022 roku dalej spadały do 1,024 mln ton, by istotnie wzrosnąć w październiku do 1,435 mln ton aż do szczytu zanotowanego w grudniu w wysokości 2,173 mln ton. To skutek łagodnej aury w sezonie grzewczym i oszczędności wynikających z rekordowych cen kryzysu energetycznego dających spadek popytu oraz dostaw interwencyjnych zwiększających podaż.
Dane historyczne pokazują w kwietniu 2021 roku po pandemicznym 2020 roku aż 5,557 mln ton zapasów. Koniec sezonu grzewczego 2021/22 roku przyniósł 1,268 mln ton zapasów węgla kamiennego w kwietniu 2022 roku. Zapasy w kwietniu 2023 roku sięgały 1,930 mln ton blisko poziomu z kwietnia 2018 roku, kiedy wynosiły 1,816 mln ton a na ich poziom nie wpływała pandemia ani kryzys energetyczny. Można zatem uznać, że interwencja obok temperatury i oszczędności pozwoliła zakończyć sezon grzewczy 2021/22 z zapasami na typowym poziomie.
Natomiast górka zebrana w lipcu 2023 roku na poziomie 3,542 mln ton jest niższa od 4,924 mln ton z lipca 2021 roku i 7,888 mln ton z lipca 2020 roku, kiedy spadek popytu po pandemii oraz wobec przyspieszenia polityki klimatycznej sugerował nadmiar węgla oraz mniejsze zakupy. Zapasy w lipcu 2019 roku sięgały 4,537 mln ton a w lipcu 2018 roku tylko 2,138 mln ton. Nadwyżka po ostatnim sezonie grzewczym nie jest więc nadzwyczajnie wysoka w porównaniu z danymi historycznymi.
Polska wciąż czerpie około 70 procent energii z węgla, w tym kamiennego. Rozporządzenie minister klimatu i środowiska z listopada 2022 roku zobowiązuje wytwórców energii z węgla kamiennego obowiązek utrzymywania zapasów w wysokości zużycia z trzech dób w razie pozyskiwania paliwa z pobliskiej kopalni, piętnastu dób, jeżeli dociera ze składowiska bliższego niż 10 km i dwudziestu dób, jeżeli z większej odległości. Decyzja o wychodzeniu przed szereg z embargiem na węgiel z Rosji przez Polskę była podyktowana względami politycznymi, bo główne partie spierały się o wagony węgla docierające do naszego kraju pomimo inwazji na Ukrainie. Dostawy interwencyjne były spóźnione o kilka miesięcy, ale zasadne. Gdyby nie ciepła zima, zapasy zebrane bez interwencji mogłyby nie wystarczyć przez ich rekordowo niski poziom w wakacje 2022 roku wywołany embargiem.
Wysokie zapasy węgla w lipcu 2023 roku sugerują, że nie będzie potrzebna interwencja rządu w tym sezonie grzewczym, a zapasy przy elektrowniach i ciepłowniach powinny wystarczyć. Wiele zależy jednak wciąż od temperatury za oknem oraz oszczędności. Cena węgla na giełdzie ARA sięgała czwartego września 118,75 dolarów za tonę względem 108,1 dolarów miesiąc wcześniej. Warto jednak przypomnieć, że piątego lipca 2022 roku kosztowała 320,15 dolarów za tonę a piątego lipca 2021 roku – 119,1 dolarów za tonę. Obecny poziom jest zatem bliski temu sprzed inwazji Rosji na Ukrainie i zdaje się normować. Nie jest jasne, czy dodatek węglowy wprowadzony w 2022 roku w wysokości 3000 zł na zakupy do trzech ton węgla na gospodarstwo domowe zostanie utrzymany w sezonie grzewczym 2023/24. – Obecnie sytuacja na rynku surowców energetycznych ustabilizowała się – nośniki źródeł energii są dostępne po akceptowalnych i ustabilizowanych cenach – powiedziała minister klimatu i środowiska Anna Moskwa cytowana przez Polską Agencję Prasową zastrzegając, że rząd analizuje wciąż sytuację. Decyzja o braku dodatku węglowego byłaby niepopularna politycznie, więc może zostać ogłoszona po wyborach, ale jest zasadna w razie dalszej poprawy sytuacji na rynku.
Baliśmy się niedoborów a węgla może wystarczyć na czas po sezonie grzewczym