– O konieczności zmiany miksu energetycznego Polski w kierunku dużo mniej emisyjnym (docelowo bezemisyjnym), aniżeli teraz, dyskutuje się w naszym kraju już bardzo długo. I chyba nie ma co do samej konieczności dokonania tych zmian wielu kontrowersji. Zaczynają się one natomiast w momencie, gdy mówimy, w jaki sposób chcemy tego dokonać. Nie jest prawdą przy tym, że w Polsce nic się nie robiło w tym kierunku przez ostatnie kilkanaście lat. Owszem, ktoś może powiedzieć, że za mało i niekonsekwentnie, ale to tylko pół prawdy. Drugie pół, to sposób, w jaki chciano dekarbonizacji dokonać, według pewnego nieoficjalnego, niepublikowanego nigdzie planu – pisze Jerzy Lipka, przewodniczący Obywatelskiego Ruchu na Rzecz Energetyki Jądrowej.
Plan ten był w latach 2008 – 2020 pewną wypadkową zmagań poszczególnych grup interesu w sektorze energetycznym. Te dwie zwalczające się nawzajem, a przy okazji każdą inną konkurencję technologiczną, grupy interesu, to szeroko pojęta branża OZE, stopniowo w tym czasie rozwijana, aż do obecnych rozmiarów, oraz sektor górnictwa węgla kamiennego oraz brunatnego, po drugiej stronie barykady. Ta pierwsza współdziałała z gazownictwem, jako, że w pierwotnym planie energetycznym Polski, nawet w oficjalnych dokumentach, gaz miał być paliwem przejściowym, aż do przełomu technologicznego i osiągnięcia samowystarczalności OZE. W praktyce więc aż do bliżej nieokreślonego punktu w przyszłości.
Szybki rozwój OZE, nowe moce, nowe jednostki węglowe
Bardzo szybki rozwój OZE, głównie źródeł wiatrowych i słonecznych, doprowadził w ostatnich latach do osiągnięcia ponad 25 GW mocy (na dzień dzisiejszy) w tych źródłach, z czego tylko nieco ponad 2 GW w formie sterowalnej (hydroenergetyka i biogaz z biomasą). Mówimy oczywiście o wiatrakach na lądzie, których moc przyrastała każdego roku o ok. 1 GW, nawet mimo ustawy wiatrakowej, ograniczającej te inwestycje. Na koniec 2022 roku mieliśmy zainstalowane 22 GW w źródłach odnawialnych, przy 39 GW w węglowych i gazowych (same gazowe 4,5 GW). Spośród źródeł węglowych dominują jednostki bardzo wiekowe (ok. 70% z nich ma już 40 lat i więcej), tych nowych, pracujących bardziej efektywnie, można wymienić kilka, jak Jaworzno, Kozienice, dwa bloki w Opolu, Turów, więc w przybliżeniu około 4,5 GW. Dodać trzeba, że maksymalne szczytowe zapotrzebowanie na prąd to ok. 28 GW, a na ogół szczyty energetyczne w Polsce to ok. 26 GW.
Mizerne skutki dekarbonizacji w oparciu o politykę z lat 2008-2020
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że nawet w okresie bardzo dobrej, wydajnej pracy źródeł wiatrowych i słonecznych, jednostki węglowe muszą pracować co najmniej z mocą 7GW, oznacza to, iż przy wydajnej pracy wiatru i słońca już dziś powinniśmy mieć każdego roku większość energii pozyskiwanej z OZE, a nie węgla! Bo przecież OZE ma pierwszeństwo w dostępie do sieci. Niestety, tak się nie dzieje, i wzrost mocy zainstalowanej w źródłach pogodo-zależnych, nie przekłada się w znaczący sposób na roczną produkcję energii w całym miksie. Nie zmienia tego miksu, w sposób wystarczająco szybki, byśmy mówili o znaczącej dekarbonizacji w naszym kraju. Dane za 2022 rok są niestety nieubłagane. Spośród 175 TWh energii w tym czasie wyprodukowanej, aż 77% pochodziło ze spalania węgla, dalsze 6% ze spalania gazu. Tak apropo, udział gazu zmniejszył się w porównaniu z rokiem poprzednim (8%), a udział OZE nieco wzrósł, kosztem gazu głównie i za sprawą fotowoltaiki (5% miksu) oraz energii wiatrowej (10,5% miksu). Udział węgla zaś w sumie pozostał na bardzo podobnym poziomie, w każdym razie spadek był bardzo minimalny. Zatem można rzec zgodnie ze starym przysłowiem; „góra urodziła mysz”. Różnice pomiędzy poszczególnymi latami, są raczej efektem tego, że dany rok był bardziej wietrzny (OZE kilka procent w górę), lub mniej wietrzny, wtedy odwrotnie, OZE w dół. Magazynowanie energii na wielką skalę jest na razie w fazie mglistych planów i deklaracji, a rzeczywistość wygląda tak, że nawet bardzo mały, przydomowy magazyn energii 10 kWh oparty na ogniwie litowo-fosforanowo-żelazowym, to wydatek ok. 20 tys PLN, gdy magazyn na skalę przemysłową 100 kWh to już setki tysięcy PLN. A przecież dla większego zakładu przemysłowego takich magazynów potrzebne byłyby dziesiątki. Ich żywotność to ok. 6 tys do 8 tys cyklów naładowania i rozładowania, co wystarcza na jakieś 10 do 12 lat. Najlepsze na dziś magazyny energii to elektrownie szczytowo-pompowe, nie będące w stanie zaspokoić w naszym kraju absolutnie zapotrzebowania na tego typu działanie. Ilość miejsc, gdzie można je wybudować jest ograniczona do terenów górskich lub mocno pofałdowanych. I są to drogie inwestycje. Nie zmienia tego ponurego obrazu nawet fakt chwilowej obniżki zapotrzebowania na energię (w połowie 2023 roku o 4% w stosunku do analogicznego okresu rok wcześniej. Chyba, że zakładamy w naszym kraju trwałą recesję. Rozwój póki co, będzie wymagać coraz więcej energii, zwłaszcza, że mamy przejść na elektromobilność , oraz zastąpić czymś stare węglowe piece, źródło smogu. Wysuwając
Przełom decyzyjny w kwestii atomu
Wypadkowa zatem gry interesów w sektorze energetycznym, charakteryzująca wcześniejsze działania, nie może doprowadzić do znaczących zmian naszej energetyki. Jednakże mniej więcej od roku 2021, wśród decydentów dała się zauważyć istotna zmiana poglądów. Zwłaszcza w kwestii energetyki jądrowej, której projekt w latach 2010 – 2020 znacząco nie posuwał się do przodu, poprzez pozorowanie działań raczej, a nie konkretne prace. Tracono czas, a jedynym zauważalnym efektem było sporządzenie przez spółkę PEJ Raportu Środowiskowego. Wcześniej była to PGE EJ1, wyznaczona na inwestora pierwszej w kraju elektrowni jądrowej na Pomorzu. Ów Raport robiony od marca 2017 roku, został złożony do GDOŚ na początku 2022. Dlaczego zrobiono tak mało na przestrzeni kilkunastu lat? Ponieważ najnormalniej w świecie nie było woli politycznej, do wdrożenia tego projektu w życie. A ściślej mówiąc nie zbudowano nigdy żadnego lobby, żadnej silnej grupy interesu, która poprzez swój wpływ na polityków, mogłaby pchać projekt do przodu. A Nie było tej woli politycznej ani w rządzie PO-PSL (choć początkowo Donald Tusk zdawał się być entuzjastą projektu jądrowego), ani też w rządzie Zjednoczonej Prawicy, stawiającym w pierwszych latach tylko na węgiel.
Niezrealizowanie w poprzedniej dekadzie projektu jądrowego, jest głównym źródłem problemów obecnie z bezpieczeństwem energetycznym kraju i z cenami energii. Koszty emisji każdej tony CO2 rosną systematycznie i dziś są na poziomie 90 euro/tonę, a to nie koniec na tym. Grozi nam poważny problem, w postaci luki wytwarzania energii około 2025 roku. Ceny węgla krajowego także są na wysokim poziomie, taniej wychodzi import tego surowca. Strategia gazowa, traktowania tego paliwa jako przejściowego załamała się, po rozpoczęciu wojny na Ukrainie. Mniej więcej od potężnego kryzysu energetycznego w Europie oraz USA na przełomie 2020/2021, a również wojny na Ukrainie, decydenci w Polsce przychylniej już patrzą na projekty budowy elektrowni jądrowych, zaś od czasu wizyty prezydenta A. Dudy w USA w czerwcu 2020, coś zaczęło się realnie dziać w temacie. Elektrownia na Pomorzu oprócz wyboru technologii, a ostatnio też umowy na projekt koncepcyjny i budowlany, ma już zaawansowany proces uzyskiwania zgód i pozwoleń. Pozostały tylko jeszcze Decyzja Lokalizacyjna (spodziewana w tym roku, a wydawana przez Wojewodę Pomorskiego) i ostateczna Zgoda na Budowę, po złożeniu projektu. Ta ostatnia spodziewana jest w 2025 roku, jeśli nie nastąpią znowu perturbacje polityczne, w wyniku wyborów i zmiany rządu. Drugi projekt dużej elektrowni jądrowej, realizowany wspólnie przez PAK Zygmunta Solorza, państwową spółkę PGE, oraz KHNP, w rejonie Konina, na razie czeka na Decyzję Zasadniczą ze strony rządu, dającej „zielone światło” do uzyskiwania kolejnych pozwoleń. Decyzja ta najprawdopodobniej również zapadnie w tym roku. Oprócz tego, głównie za sprawą prywatnego biznesu i dużych spółek państwowych, jak KGHM czy ORLEN, posuwane są naprzód plany budowy mniejszych reaktorów jądrowych o mocy 77 – 300 MW, z których główne projekty to NewScale dla KGHM – 77 MW oraz BWRX-300 (Orlen i Synthos Green Energy) 300 MW mocy.
Zagrożenia ze strony ideologii i dogmatów dla polskiej transformacji
Stało się to, ponieważ z jednej strony w energetykę jądrową wszedł prywatny biznes, i to niemały, z drugiej strony rządząca Zjednoczona Prawica przekonała się ostatecznie, co do niezbędności zaistnienia tej technologii w naszym kraju. Zwłaszcza w kontekście transformacji energetycznej. Tym groźniejsze są jednak zapowiedzi przed wyborami, zwłaszcza ze strony radykalnych Zielonych, rewizji umów na zaprojektowanie pierwszej naszej elektrowni jądrowej. Chodzi tu o wypowiedź kandydatki Zielonych na posła z okręgu warszawskiego – Urszuli Zielińskiej. Dojście tego typu osób do struktur decyzyjnych, z ich fanatyzmem i nieprzyjmowaniem do wiadomości żadnych argumentów, jest dla Polski bardzo groźnie, może zaważyć niekorzystnie na dalszym jej rozwoju i przyszłości. Dlatego zażądaliśmy od polityków różnych ugrupowań, a w szczególności od Koalicji obywatelskiej, by odnieśli się jednoznacznie wobec sprawy rozwoju energetyki jądrowej w Polsce, a dodatkowo od Platformy Obywatelskiej odpowiedzi, czy po ewentualnym zwycięstwie wyborczym zamierza oddać stanowiska decyzyjne w energetyce osobom z partii Zieloni. Zielonych, będących marginesem polskiej sceny politycznej, która jeśli wpływ na energetykę zdobędzie, to tylko i wyłącznie dzięki czołowym politykom KO.