icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Sznycer: Regulacja cen energii – lekarstwo czy trucizna dla polskiego rynku?

– Ustawowa ingerencja w ceny energii jest tematem, który budzi w Polsce liczne kontrowersje. Jest to o tyle zrozumiałe, że za regulacją cen kryją się skomplikowane mechanizmy, które wpływają na całą sytuację rynku elektroenergetycznym: od wytwarzania energii elektrycznej po jej dostawę odbiorcy końcowemu – pisze Michał Sznycer, radca prawny i partner MGS Law, w BiznesAlert.pl.

W sytuacjach kryzysowych, takich jak nadzwyczajne wydarzenia geopolityczne wpływające na ceny surowców, interwencja w mechanizmy rynkowe może jawić się jako niezbędna. Trudno jednak unikać dylematu – czy powtarzająca się ingerencja państwa jest korzystna dla konsumentów i rynku? Porównując regulację cen energii do silnie uzależniającego lekarstwa, można dojść do wniosku, że jako kraj chyba je przedawkowaliśmy.

Lekcja z przeszłości: historia deregulacji

Deregulacja rynku energii w Polsce, przeprowadzana przez ostatnie dwie dekady, była pełna zakrętów i – można to powiedzieć wprost – zawiodła. Ta podróż zaczyna się na początku XXI wieku od ograniczonej deregulacji i częściowej możliwości dokonywania zmiany sprzedawcy energii elektrycznej. Przełomem było chwilowe, pełne otwarcie rynku energii oraz prawne zagwarantowanie każdemu jego uczestnikowi swobodnego dostępu do sieci (tzw. unbundling), co miało miejsce w 2007 roku. Decyzją Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki (URE) zwolniono wówczas wszystkich sprzedawców energii z obowiązku przedkładania do zatwierdzenia taryf (cenników). Wspomniana decyzja przetrwała jedynie kilka tygodni, po czym przywrócono obowiązek zatwierdzania taryf dla grupy G (głównie gospodarstw domowych), pozostawiając wszystkich pozostałych odbiorców (m.in. z sektora MŚP i dużego przemysłu) na wolnym rynku. W uproszczeniu spowodowało to przenoszenie kosztów reformy rynku elektroenergetycznego głównie na odbiorców biznesowych oraz przemysł, podczas gdy odbiorcy indywidualni pozostawali pod względną ochroną URE.

Nieudane strategie i decyzje polityczne

Z czasem sytuacja zmieniała się na gorsze. Wykorzystano interwencję na rynku energii do krótkoterminowych korzyści politycznych (taki charakter miała ustawa „mrożąca” ceny w 2019 roku i nagłe obniżki ogłaszane przed tegorocznymi wyborami), co wprowadziło wiele zakłóceń i coraz bardziej uzależniało odbiorców od takiej polityki. Działania te finansowano ze środków budżetowych, m.in. z aukcji ETS, które w założeniu miały być przeznaczone właśnie na innowacje w energetyce oraz jej transformację. W tym ostatnim przypadku koszty obciążyły celowe fundusze „covidowe” oraz innych uczestników rynku. 

Polski rynek energii przez lata borykał się również z niespełnionymi obietnicami i zmieniającymi się kierunkami polityki energetycznej, np. w zakresie obietnic pełnego uwolnienia rynku. Przykładem niech będzie zakładka „Liberalizacja rynku energii” na stronie internetowej URE, która nie jest aktualizowana od 2014 roku. 

Mimo istnienia teoretycznych założeń, konkurencja na rynku energii pozostaje ograniczona. Zwłaszcza w ostatnich latach ma miejsce funkcjonalna monopolizacja, która ostatecznie prowadzi do wyższych cen dla odbiorców, co widać po ofertach dostępnych na rynku, ograniczaniu akwizycji ze strony sprzedawców oraz ilości zmian sprzedawcy. Od 2017 roku wzrósł stopień koncentracji w segmencie wytwarzania energii elektrycznej i według danych URE za ubiegły rok jest określany jako „wysoki”. 

Kierunek na przyszłość: zrównoważona transformacja

Nadszedł najwyższy czas, aby przemyśleć, jak ma wyglądać rynek energii w Polsce i zreformować go w całościowym ujęciu. Zamiast ingerencji potrzebna jest stabilna strategia oraz zmiany prawne, która z jednej strony zapewnią ochronę osobom dotkniętym ubóstwem energetycznym (obiorcom wrażliwym), a z drugiej stworzą warunki do innowacji i konkurencyjności na rynku. Nie jest działaniem właściwym stosowanie interwencji w rynek dla celów politycznych, jednak tak jak z uzależniającym lekarstwem – należy odejść od niej w sposób zrównoważony i uwzględnić niezbędny na to czas. Nie można też ignorować potrzeby sprawiedliwego podziału kosztów transformacji energetycznej i dekarbonizacji pomiędzy wszystkich uczestników rynku, w przeciwnym razie nie uda się uniknąć negatywnych skutków dla całej gospodarki.

RAPORT: Mrozić albo nie mrozić ceny energii, oto jest pytanie

– Ustawowa ingerencja w ceny energii jest tematem, który budzi w Polsce liczne kontrowersje. Jest to o tyle zrozumiałe, że za regulacją cen kryją się skomplikowane mechanizmy, które wpływają na całą sytuację rynku elektroenergetycznym: od wytwarzania energii elektrycznej po jej dostawę odbiorcy końcowemu – pisze Michał Sznycer, radca prawny i partner MGS Law, w BiznesAlert.pl.

W sytuacjach kryzysowych, takich jak nadzwyczajne wydarzenia geopolityczne wpływające na ceny surowców, interwencja w mechanizmy rynkowe może jawić się jako niezbędna. Trudno jednak unikać dylematu – czy powtarzająca się ingerencja państwa jest korzystna dla konsumentów i rynku? Porównując regulację cen energii do silnie uzależniającego lekarstwa, można dojść do wniosku, że jako kraj chyba je przedawkowaliśmy.

Lekcja z przeszłości: historia deregulacji

Deregulacja rynku energii w Polsce, przeprowadzana przez ostatnie dwie dekady, była pełna zakrętów i – można to powiedzieć wprost – zawiodła. Ta podróż zaczyna się na początku XXI wieku od ograniczonej deregulacji i częściowej możliwości dokonywania zmiany sprzedawcy energii elektrycznej. Przełomem było chwilowe, pełne otwarcie rynku energii oraz prawne zagwarantowanie każdemu jego uczestnikowi swobodnego dostępu do sieci (tzw. unbundling), co miało miejsce w 2007 roku. Decyzją Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki (URE) zwolniono wówczas wszystkich sprzedawców energii z obowiązku przedkładania do zatwierdzenia taryf (cenników). Wspomniana decyzja przetrwała jedynie kilka tygodni, po czym przywrócono obowiązek zatwierdzania taryf dla grupy G (głównie gospodarstw domowych), pozostawiając wszystkich pozostałych odbiorców (m.in. z sektora MŚP i dużego przemysłu) na wolnym rynku. W uproszczeniu spowodowało to przenoszenie kosztów reformy rynku elektroenergetycznego głównie na odbiorców biznesowych oraz przemysł, podczas gdy odbiorcy indywidualni pozostawali pod względną ochroną URE.

Nieudane strategie i decyzje polityczne

Z czasem sytuacja zmieniała się na gorsze. Wykorzystano interwencję na rynku energii do krótkoterminowych korzyści politycznych (taki charakter miała ustawa „mrożąca” ceny w 2019 roku i nagłe obniżki ogłaszane przed tegorocznymi wyborami), co wprowadziło wiele zakłóceń i coraz bardziej uzależniało odbiorców od takiej polityki. Działania te finansowano ze środków budżetowych, m.in. z aukcji ETS, które w założeniu miały być przeznaczone właśnie na innowacje w energetyce oraz jej transformację. W tym ostatnim przypadku koszty obciążyły celowe fundusze „covidowe” oraz innych uczestników rynku. 

Polski rynek energii przez lata borykał się również z niespełnionymi obietnicami i zmieniającymi się kierunkami polityki energetycznej, np. w zakresie obietnic pełnego uwolnienia rynku. Przykładem niech będzie zakładka „Liberalizacja rynku energii” na stronie internetowej URE, która nie jest aktualizowana od 2014 roku. 

Mimo istnienia teoretycznych założeń, konkurencja na rynku energii pozostaje ograniczona. Zwłaszcza w ostatnich latach ma miejsce funkcjonalna monopolizacja, która ostatecznie prowadzi do wyższych cen dla odbiorców, co widać po ofertach dostępnych na rynku, ograniczaniu akwizycji ze strony sprzedawców oraz ilości zmian sprzedawcy. Od 2017 roku wzrósł stopień koncentracji w segmencie wytwarzania energii elektrycznej i według danych URE za ubiegły rok jest określany jako „wysoki”. 

Kierunek na przyszłość: zrównoważona transformacja

Nadszedł najwyższy czas, aby przemyśleć, jak ma wyglądać rynek energii w Polsce i zreformować go w całościowym ujęciu. Zamiast ingerencji potrzebna jest stabilna strategia oraz zmiany prawne, która z jednej strony zapewnią ochronę osobom dotkniętym ubóstwem energetycznym (obiorcom wrażliwym), a z drugiej stworzą warunki do innowacji i konkurencyjności na rynku. Nie jest działaniem właściwym stosowanie interwencji w rynek dla celów politycznych, jednak tak jak z uzależniającym lekarstwem – należy odejść od niej w sposób zrównoważony i uwzględnić niezbędny na to czas. Nie można też ignorować potrzeby sprawiedliwego podziału kosztów transformacji energetycznej i dekarbonizacji pomiędzy wszystkich uczestników rynku, w przeciwnym razie nie uda się uniknąć negatywnych skutków dla całej gospodarki.

RAPORT: Mrozić albo nie mrozić ceny energii, oto jest pytanie

Najnowsze artykuły