Wójcik: Rosyjski plan dla Europy spełnia się

0
21
Gazociąg Nord Stream i jego odnogi - OPAL i NEL. Fot. Konsorcjum Nord Stream.

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Podwojenie przepustowości gazociągu Nord Stream – w tej kwestii osiągnęły porozumienie wielkie zachodnie koncerny i Gazprom na Petersburskim Forum Ekonomicznym – oraz budowa rury Turkish Stream sprawią, że dostawy gazu do Europy będą znacznie większe niż zapotrzebowanie Starego Kontynentu. To zaś znaczy, że trasa przesyłu przez Ukrainę stanie się zupełnie niepotrzebna, co dla Kijowa oznacza utratę miliardów euro rocznie za tranzyt gazu. Europa zostanie skazana na dwa kierunki zaopatrzenia w gaz rosyjski – pod warunkiem, że gazociągi te w ogóle powstaną.

Petersburskie porozumienie europejskich koncernów energetycznych z Gazpromem  przewiduje budowę trzeciej i czwartej nitki Nord Stream o łącznej przepustowości 55 mld m3 gazu rocznie. Europejską stroną tego protokołu są wielkie koncerny niemieckie i oczywiście byłoby skrajną naiwnością uwierzyć, że porozumienie narodziło się nagle na Forum w Petersburgu. Analitycy Amerykańskiego Instytutu Naftowego (American Petroleum Institute  – API)  z pewnym rozgoryczeniem zauważają, że pomimo stanowiska NATO i zgodnie przyjętych sankcji „wielki biznes europejski otwiera się na Rosję”. Trzeba tu zauważyć, że amerykański wielki biznes  wykazał dużo większą odpowiedzialność  i zbojkotował w tym roku Ekonomiczne Forum w Petersburgu.

Europejski portal Euobserver z kolei zauważa, że coraz bardziej pogłębiają się też podziały między państwami europejskimi wobec polityki sankcji wobec Rosji. Przede wszystkim w segmencie polityki energetycznej. Nie ulega wątpliwości, że wielkie europejskie koncerny energetyczne przestraszyły się, że gdy UE nie zaakceptowała budowy South Stream, Kreml swoje dostawy gazu może przekierować na inne rynki. Przede wszystkim do Chin i innych państw Dalekiego Wschodu. Może zadziwiać, że szefowie i analitycy tych europejskich koncernów nie zauważyli iż Rosjanie nie dysponują systemami przysyłowymi  o odpowiedniej przepustowości,  aby przekierować eksport gazu na Daleki Wschód. I że mocno nagłaśniane gazowe umowy z Chinami i Rosji  to dopiero wstęp do wiążących traktatów  międzypaństwowych i handlowych.  I jeszcze jedno – dotychczas strona chińska nawet nie podjęła tematu współfinansowania tych ogromnych projektów przesyłowych.

Porozumienie z Gazpromem o budowie drugiej nitki Nord Stream podpisały niemiecki E.ON,  brytyjsko-holenderski Shell  oraz austriacki OMV.  Komisja Europejska zareagowała niemrawo, bo „przyjęła do wiadomości” porozumienie niekoniecznie zgodne z przepisami prawa unijnego. Podkreśliła przy okazji,  że „strategia unii energetycznej UE uznaje za kluczowy dostęp do nowych źródeł dostarczających energię obywatelom i gospodarce.” Tym celom ma służyć wzajemne powiązanie systemów przesyłowych państw członkowskich UE, budowa  Gazowego Korytarza Południowego (składającego się z trzech segmentów – Gazociąg Transkaukaski, Gazociąg Transanatolijski i Gazociąg Transadriatycki) oraz węzła  LNG w regionie basenu Morza Śródziemnego. Niejako centralnym elementem tej strategii jest LNG. Kilka dni temu liderzy UE podkreślili, że dążą do zawarcia wielkich kontraktów na dostawy algierskiego gazu, z „wielkich, a niewykorzystywanych gazowych zasobów w tym kraju”. Byłby to gaz skroplony, eksportowany przez wielki terminal LNG. Lokalizacji tego obiektu nie podano. Cały program „algierskiego gazu” może być zrealizowany w raczej odległym horyzoncie czasowym. Gazu jeszcze się nie wykorzystuje, brak też odpowiedniej infrastruktury.

Tymczasem Rosja podpisała memorandum z Turcją o budowie magistrali Turkish Stream  z przepustowością około 60 mld m3 rocznie, zakończony wielkim węzłem gazowym na granicy turecko-greckiej. Ten element projektu może ulec zmianie gdyby został zrealizowany „grecki” odcinek rury. Gazprom liczy, że Turkish Stream będzie najważniejszą trasą zaopatrzenia w gaz dla Europy Południowej i Środkowej, najprawdopodobniej przy wykorzystaniu projektu Eastring proponowanego przez Słowację, Węgry, Rumunię i Bułgarię. W tej części Europy projekt Gazpromu może liczyć na poparcie obecnych rządów w tych czterech państwach. Dość dziwne, ale Eastring dotychczas omija Serbię, a to państwo miało najbardziej rozbudowane związki z Rosją i Gazpromem.