icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Lipka: Nie wolno zmieniać lokalizacji pierwszego atomu w Polsce. Oto powody

– Potencjalna zmiana lokalizacji pierwszej elektrowni jądrowej na Pomorzu oznacza komplikacja polityczne, straty gospodarcze i środowiskowo. Pod żadnym pozorem nie wolno tego robić! – pisze Jerzy Lipka, przewodniczący Obywatelskiego Ruchu na Rzecz Energetyki Jądrowej.

Ostatnio media obiegła wiadomość o naciskach ze strony władz województwa pomorskiego, a konkretnie wojewody Beaty Rutkiewicz i wicemarszałka sejmiku Leszka Bonny, na temat ewentualnej zmiany lokalizacji elektrowni jądrowej na Pomorzu.

W tym wypadku należy jednak właściwie te zamiary przeczytać, gdyż biorąc pod uwagę opóźnienia i poważne komplikacje, jakie by taka zmiana za sobą pociągnęła, chodzi im o likwidację programu budowy elektrowni jądrowych na terenie Polski, ze wszystkimi konsekwencjami, jak niedobór prądu i masowe jego wyłączenia, najpierw dla przemysłu, potem zaś dla ludności. To już nie jest lokalna sprawa tylko na Pomorzu, ale staje się problemem ogólnopolskim. Elektrownia ta bowiem ma być filarem naszej transformacji energetycznej.

Korzyści co nie miara

Po pierwsze, zmiana jaką postulują władze województwa pomorskiego oznaczałaby de facto wieloletnie opóźnienie oddania do użytku tej inwestycji (konieczność pozyskiwania na nowo niezbędnych decyzji, długotrwałych konsultacji międzynarodowych dla nowej lokalizacji, czy podpisywania umów z wykonawcami). Umowa na zaprojektowanie elektrowni jądrowej podpisana z firmą Bechtel oraz Westinghouse, dotyczy bowiem lokalizacji w gminie Choczewo. Jest ona w tej chwili realizowana, a prace mają zostać zakończone najpóźniej w marcu 2025 roku.

Opóźnienie oddania do użytku elektrowni, nawet o jeden rok, skutkuje kosztami dla społeczeństwa polskiego stratą ok. 2 mld zł (obecne koszty emisji CO2). A przecież koszty każdej tony dwutlenku węgla w latach 30. XXI wieku będą znacznie wyższe niż obecnie. Elektrownia przy trzech blokach o mocy 3750 MW będzie w stanie wygenerować rocznie 30 TWh energii elektrycznej (przy obecnej całej polskiej produkcji 166 TWh w 2023 roku, w większości z węgla).

Po drugie, oznaczałoby to utratę wiarygodności w oczach amerykańskich partnerów (i nie tylko ich) przez Polskę, pokazujących jasno, że cechuje nas brak stabilności politycznej. To wygeneruje znacznie wyższe koszty w przyszłości przy zaciąganiu kredytów na podobne inwestycje, gdzie ryzyko polityczne jest brane pod uwagę. Zerwanie umowy z amerykańską firmą bez wątpienia pogorszyłoby stosunki ze Stanami Zjednoczonymi, będącym póki co głównym gwarantem naszego bezpieczeństwa.

Innym istotnym aspektem jest również to, że inwestycja ta przyniesie dla gminy Choczewo nową niezbędną infrastrukturę drogową i kolejową, będącą obecnie w fazie realizacji, która podniesie standard życia stałych mieszkańców biednej, po PGR-owskiej gminy. Infrastruktura ta jest budowana tylko ze względu na lokalizację elektrowni.

Ponadto rzeczą bezcenną są wpływy z podatków, jakie elektrownia będzie wnosić oraz ożywienie gospodarcze tego terenu, głównie dzięki ok. 8 tys. nowych mieszkańców, którzy zwiększą obroty we wszelkich usługach – hotelarstwo, gastronomia, oraz inne. Miejsca pracy w samej elektrowni będą stworzone zarówno dla wysoko wykwalifikowanych specjalistów – inżynierów i techników, ale także dla kierowców, prawników, ochroniarzy czy innych zawodów. W okresie budowy także dla wszelkich branż budowlanych, co jest niezwykle cenną rzeczą dla Choczewa. Powyższe rekompensuje niedogodności podczas budowy, a turystyka nie będzie się sprowadzała tylko do letniego sezonu, jak dotychczas.

Zmiana lokalizacji oznacza więcej problemów

Warto zwrócić uwagę, że chłodzenie wodą morską jest najskuteczniejszym sposobem na obniżenie temperatury reaktorów. Jest ono zagwarantowane w postaci stałej i niskiej temperatury wody na pewnej głębokości, co w lokalizacji śródlądowej jest trudne do uzyskania. W przypadku lokalizacji w Żarnowcu wody w jeziorze jest zdecydowanie za mało do schłodzenia trzech dużych reaktorów jądrowych o łącznej mocy 3750 MW. Należy wspomnieć, że planowana w tym miejscu elektrownia jądrowa Żarnowiec miała generować moc 1760 MW mocy brutto i być wyposażona w znacznie mniejsze bloki jądrowe typu WWER 440 budowane na licencji radzieckiej w dawnej Czechosłowacji.

Nie można również zapomnieć o fakcie, że transport ciężkich elementów do elektrowni drogą morską, jak zbiorniki reaktorów (kilkaset ton wagi każdy) czy też ogromnych przetwornic pary – wymienników ciepła między obiegiem pierwotnym i wtórnym elektrowni, jest o wiele prostszy, szybszy i znacznie tańszy niż drogą lądową. W tym ostatnim przypadku należy się liczyć z koniecznością rozebrania niektórych wiaduktów. Transport wyłącznie drogą morską jest natomiast uwarunkowany lokalizacją choczewską elektrowni jądrowej.

Co ważne, ze względów militarnych lepsza jest lokalizacja w Choczewie, z uwagi na występujący w Żarnowcu górny zbiornik elektrowni szczytowo-pompowej, 70 metrów nad poziomem tafli jeziora. W przypadku zniszczenia wałów elektrownia jądrowa mogłaby zostać zalana ogromnymi masami wody.

Mniejsze szkody dla środowiska

Nie jest prawdą, że gmina Choczewo posiada jakieś unikalne walory turystyczne. Polska dysponuje 500 km wybrzeża, gdzie jest wiele pięknych miejsc, o których lokalni mieszkańcy mówią, że są unikalne. Pod budowę elektrowni trzeba będzie wyciąć ok 350 ha lasu w sposób nieodwracalny, ale las głównie składa się 40-letnich sosen (80 procent) oraz kosodrzewiny (20 procent), które nasadzono w celu uniemożliwienia wędrowania wydm. Miejsce to nie jest parkiem krajobrazowym, ani też wycięty fragment lasu nie jest „unikalną puszczą” w sensie przyrodniczym. Elektrownia nie będzie rzucać się w oczy, będąc oddzielona od morza i plaży pasem leśnym.

W przypadku przeniesienia elektrowni jądrowej w rejon Żarnowca straty środowiskowe byłyby znacznie większe niż w przypadku lokalizacji Choczewo. Teren ten jest zresztą wykorzystywany rekreacyjnie, co uległoby zdecydowanemu uszczupleniu. Przy czym nie da się usadowić elektrowni w miejscu ruin poprzednio budowanej i zlikwidowanej w 1990 roku, bo należałoby wówczas rozbierać jej bardzo solidne fundamenty, co jest kosztowne i czasochłonne. Elektrownia zatem musiałaby zabrać nowy teren nad jeziorem.

Państwo być zdeterminowane

Nowa lokalizacja elektrowni nie oznacza, że w danym miejscu nie będzie protestów. Zawsze w każdej lokalizacji znajdzie się jakaś grupa niezadowolona z inwestycji, czego przykładem ostatnie wydarzenia w rejonie Klempicza. Przeciwnie, jeśli potencjalni protestujący i kontestujący sens budowy elektrowni zorientują się, że państwo jest słabe, wówczas tylko zachęci ich do zorganizowania sprzeciwu.

Interes państwa i całego społeczeństwa powinny iść przed indywidualnym interesem prywatnym. To jest podstawa dobrze funkcjonującego organizmu państwowego.

Lokalni mieszkańcy są „za”

Nie jest prawdą, że mieszkańcy Choczewa są przeciwni inwestycji. Przeciwni są głównie przyjezdni bogaci właściciele nieruchomości, które wykupili i wynajmują letnikom. Można byłoby ich zrozumieć, gdyby walczyli tylko o odszkodowania dla siebie za utratę części zysków w czasie budowy, ale nie wtedy, gdy chcą zatrzymać kluczową inwestycję dla polskiej transformacji energetycznej, zwłaszcza na jej obecnym etapie realizacji. Nie są oni poszkodowani, bo ceny działek i nieruchomości wzrosły na tym terenie, zwłaszcza od momentu przyspieszenia prac nad elektrownią.

Tymczasem mieszkańcy Choczewa i okolicznych gmin liczą na miejsca pracy, ożywienie w usługach czy dochód z podatków płaconych gminom przez elektrownię. Nie jest również prawdą, że informacja o elektrowni jądrowej na tym terenie kogokolwiek mogła zaskoczyć. Co roku odbywają się w Choczewie co najmniej dwa miejscowe festyny, z okazji Dożynek i Dni Choczewa, sponsorowane także przez spółkę Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ), gdzie zawsze było kilka stoisk informacyjnych, zarówno spółki jądrowej jak i stowarzyszeń popierających atom. Jeśli ktoś chciał się czegoś dowiedzieć, mógł to zrobić. O planowanej budowie elektrowni pisały także wielokrotnie miejscowe media.

Solidne „tak” dla atomu w Choczewie

– Obywatelski Ruch na Rzecz Energetyki Jądrowej zamierza w odpowiedzi na te działania zorganizować protest społeczny. Najpierw jednak wyślemy odpowiedni list do Premiera, skierowany przeciw Memorandum władz województwa pomorskiego. Interesuje nas reakcja Premiera. Nie będziemy się biernie przyglądać, jak Polska traci szanse rozwojowe, na skutek niekompetentnych szkodników na wysokich stanowiskach w administracji państwowej i samorządowej, kierujących się rozpasaną prywatą niektórych środowisk lub wręcz obcymi wrogimi nam interesami zagranicy, a lekceważących Rację Stanu Państwa! Mam nadzieję, że społeczeństwo polskie nas poprze i skłoni władze do odrzucenia Memorandum z Gdańska, a prace nad budową elektrowni będą mogły być spokojnie kontynuowane! – czytamy w komunikacie Obywatelskiego Ruchu na Rzecz Energetyki Jądrowej

Lipka: Nie może być zgody na zmianę miejsca narodzin polskiego atomu

– Potencjalna zmiana lokalizacji pierwszej elektrowni jądrowej na Pomorzu oznacza komplikacja polityczne, straty gospodarcze i środowiskowo. Pod żadnym pozorem nie wolno tego robić! – pisze Jerzy Lipka, przewodniczący Obywatelskiego Ruchu na Rzecz Energetyki Jądrowej.

Ostatnio media obiegła wiadomość o naciskach ze strony władz województwa pomorskiego, a konkretnie wojewody Beaty Rutkiewicz i wicemarszałka sejmiku Leszka Bonny, na temat ewentualnej zmiany lokalizacji elektrowni jądrowej na Pomorzu.

W tym wypadku należy jednak właściwie te zamiary przeczytać, gdyż biorąc pod uwagę opóźnienia i poważne komplikacje, jakie by taka zmiana za sobą pociągnęła, chodzi im o likwidację programu budowy elektrowni jądrowych na terenie Polski, ze wszystkimi konsekwencjami, jak niedobór prądu i masowe jego wyłączenia, najpierw dla przemysłu, potem zaś dla ludności. To już nie jest lokalna sprawa tylko na Pomorzu, ale staje się problemem ogólnopolskim. Elektrownia ta bowiem ma być filarem naszej transformacji energetycznej.

Korzyści co nie miara

Po pierwsze, zmiana jaką postulują władze województwa pomorskiego oznaczałaby de facto wieloletnie opóźnienie oddania do użytku tej inwestycji (konieczność pozyskiwania na nowo niezbędnych decyzji, długotrwałych konsultacji międzynarodowych dla nowej lokalizacji, czy podpisywania umów z wykonawcami). Umowa na zaprojektowanie elektrowni jądrowej podpisana z firmą Bechtel oraz Westinghouse, dotyczy bowiem lokalizacji w gminie Choczewo. Jest ona w tej chwili realizowana, a prace mają zostać zakończone najpóźniej w marcu 2025 roku.

Opóźnienie oddania do użytku elektrowni, nawet o jeden rok, skutkuje kosztami dla społeczeństwa polskiego stratą ok. 2 mld zł (obecne koszty emisji CO2). A przecież koszty każdej tony dwutlenku węgla w latach 30. XXI wieku będą znacznie wyższe niż obecnie. Elektrownia przy trzech blokach o mocy 3750 MW będzie w stanie wygenerować rocznie 30 TWh energii elektrycznej (przy obecnej całej polskiej produkcji 166 TWh w 2023 roku, w większości z węgla).

Po drugie, oznaczałoby to utratę wiarygodności w oczach amerykańskich partnerów (i nie tylko ich) przez Polskę, pokazujących jasno, że cechuje nas brak stabilności politycznej. To wygeneruje znacznie wyższe koszty w przyszłości przy zaciąganiu kredytów na podobne inwestycje, gdzie ryzyko polityczne jest brane pod uwagę. Zerwanie umowy z amerykańską firmą bez wątpienia pogorszyłoby stosunki ze Stanami Zjednoczonymi, będącym póki co głównym gwarantem naszego bezpieczeństwa.

Innym istotnym aspektem jest również to, że inwestycja ta przyniesie dla gminy Choczewo nową niezbędną infrastrukturę drogową i kolejową, będącą obecnie w fazie realizacji, która podniesie standard życia stałych mieszkańców biednej, po PGR-owskiej gminy. Infrastruktura ta jest budowana tylko ze względu na lokalizację elektrowni.

Ponadto rzeczą bezcenną są wpływy z podatków, jakie elektrownia będzie wnosić oraz ożywienie gospodarcze tego terenu, głównie dzięki ok. 8 tys. nowych mieszkańców, którzy zwiększą obroty we wszelkich usługach – hotelarstwo, gastronomia, oraz inne. Miejsca pracy w samej elektrowni będą stworzone zarówno dla wysoko wykwalifikowanych specjalistów – inżynierów i techników, ale także dla kierowców, prawników, ochroniarzy czy innych zawodów. W okresie budowy także dla wszelkich branż budowlanych, co jest niezwykle cenną rzeczą dla Choczewa. Powyższe rekompensuje niedogodności podczas budowy, a turystyka nie będzie się sprowadzała tylko do letniego sezonu, jak dotychczas.

Zmiana lokalizacji oznacza więcej problemów

Warto zwrócić uwagę, że chłodzenie wodą morską jest najskuteczniejszym sposobem na obniżenie temperatury reaktorów. Jest ono zagwarantowane w postaci stałej i niskiej temperatury wody na pewnej głębokości, co w lokalizacji śródlądowej jest trudne do uzyskania. W przypadku lokalizacji w Żarnowcu wody w jeziorze jest zdecydowanie za mało do schłodzenia trzech dużych reaktorów jądrowych o łącznej mocy 3750 MW. Należy wspomnieć, że planowana w tym miejscu elektrownia jądrowa Żarnowiec miała generować moc 1760 MW mocy brutto i być wyposażona w znacznie mniejsze bloki jądrowe typu WWER 440 budowane na licencji radzieckiej w dawnej Czechosłowacji.

Nie można również zapomnieć o fakcie, że transport ciężkich elementów do elektrowni drogą morską, jak zbiorniki reaktorów (kilkaset ton wagi każdy) czy też ogromnych przetwornic pary – wymienników ciepła między obiegiem pierwotnym i wtórnym elektrowni, jest o wiele prostszy, szybszy i znacznie tańszy niż drogą lądową. W tym ostatnim przypadku należy się liczyć z koniecznością rozebrania niektórych wiaduktów. Transport wyłącznie drogą morską jest natomiast uwarunkowany lokalizacją choczewską elektrowni jądrowej.

Co ważne, ze względów militarnych lepsza jest lokalizacja w Choczewie, z uwagi na występujący w Żarnowcu górny zbiornik elektrowni szczytowo-pompowej, 70 metrów nad poziomem tafli jeziora. W przypadku zniszczenia wałów elektrownia jądrowa mogłaby zostać zalana ogromnymi masami wody.

Mniejsze szkody dla środowiska

Nie jest prawdą, że gmina Choczewo posiada jakieś unikalne walory turystyczne. Polska dysponuje 500 km wybrzeża, gdzie jest wiele pięknych miejsc, o których lokalni mieszkańcy mówią, że są unikalne. Pod budowę elektrowni trzeba będzie wyciąć ok 350 ha lasu w sposób nieodwracalny, ale las głównie składa się 40-letnich sosen (80 procent) oraz kosodrzewiny (20 procent), które nasadzono w celu uniemożliwienia wędrowania wydm. Miejsce to nie jest parkiem krajobrazowym, ani też wycięty fragment lasu nie jest „unikalną puszczą” w sensie przyrodniczym. Elektrownia nie będzie rzucać się w oczy, będąc oddzielona od morza i plaży pasem leśnym.

W przypadku przeniesienia elektrowni jądrowej w rejon Żarnowca straty środowiskowe byłyby znacznie większe niż w przypadku lokalizacji Choczewo. Teren ten jest zresztą wykorzystywany rekreacyjnie, co uległoby zdecydowanemu uszczupleniu. Przy czym nie da się usadowić elektrowni w miejscu ruin poprzednio budowanej i zlikwidowanej w 1990 roku, bo należałoby wówczas rozbierać jej bardzo solidne fundamenty, co jest kosztowne i czasochłonne. Elektrownia zatem musiałaby zabrać nowy teren nad jeziorem.

Państwo być zdeterminowane

Nowa lokalizacja elektrowni nie oznacza, że w danym miejscu nie będzie protestów. Zawsze w każdej lokalizacji znajdzie się jakaś grupa niezadowolona z inwestycji, czego przykładem ostatnie wydarzenia w rejonie Klempicza. Przeciwnie, jeśli potencjalni protestujący i kontestujący sens budowy elektrowni zorientują się, że państwo jest słabe, wówczas tylko zachęci ich do zorganizowania sprzeciwu.

Interes państwa i całego społeczeństwa powinny iść przed indywidualnym interesem prywatnym. To jest podstawa dobrze funkcjonującego organizmu państwowego.

Lokalni mieszkańcy są „za”

Nie jest prawdą, że mieszkańcy Choczewa są przeciwni inwestycji. Przeciwni są głównie przyjezdni bogaci właściciele nieruchomości, które wykupili i wynajmują letnikom. Można byłoby ich zrozumieć, gdyby walczyli tylko o odszkodowania dla siebie za utratę części zysków w czasie budowy, ale nie wtedy, gdy chcą zatrzymać kluczową inwestycję dla polskiej transformacji energetycznej, zwłaszcza na jej obecnym etapie realizacji. Nie są oni poszkodowani, bo ceny działek i nieruchomości wzrosły na tym terenie, zwłaszcza od momentu przyspieszenia prac nad elektrownią.

Tymczasem mieszkańcy Choczewa i okolicznych gmin liczą na miejsca pracy, ożywienie w usługach czy dochód z podatków płaconych gminom przez elektrownię. Nie jest również prawdą, że informacja o elektrowni jądrowej na tym terenie kogokolwiek mogła zaskoczyć. Co roku odbywają się w Choczewie co najmniej dwa miejscowe festyny, z okazji Dożynek i Dni Choczewa, sponsorowane także przez spółkę Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ), gdzie zawsze było kilka stoisk informacyjnych, zarówno spółki jądrowej jak i stowarzyszeń popierających atom. Jeśli ktoś chciał się czegoś dowiedzieć, mógł to zrobić. O planowanej budowie elektrowni pisały także wielokrotnie miejscowe media.

Solidne „tak” dla atomu w Choczewie

– Obywatelski Ruch na Rzecz Energetyki Jądrowej zamierza w odpowiedzi na te działania zorganizować protest społeczny. Najpierw jednak wyślemy odpowiedni list do Premiera, skierowany przeciw Memorandum władz województwa pomorskiego. Interesuje nas reakcja Premiera. Nie będziemy się biernie przyglądać, jak Polska traci szanse rozwojowe, na skutek niekompetentnych szkodników na wysokich stanowiskach w administracji państwowej i samorządowej, kierujących się rozpasaną prywatą niektórych środowisk lub wręcz obcymi wrogimi nam interesami zagranicy, a lekceważących Rację Stanu Państwa! Mam nadzieję, że społeczeństwo polskie nas poprze i skłoni władze do odrzucenia Memorandum z Gdańska, a prace nad budową elektrowni będą mogły być spokojnie kontynuowane! – czytamy w komunikacie Obywatelskiego Ruchu na Rzecz Energetyki Jądrowej

Lipka: Nie może być zgody na zmianę miejsca narodzin polskiego atomu

Najnowsze artykuły