– W momencie zestrzelenia wrogiej rakiety, pociski nie wyparowują. Ulegają fragmentacji i chmura odłamków musi spaść na ziemię. Czasami zestrzelenie wiąże się z większym zagrożeniem dla życia i zdrowia ludności cywilnej […] Trzeba wziąć pod uwagę szereg czynników i ich konsekwencje – powiedział pułkownik Jacek Gajda z Dowództwa Operacyjnego, w rozmowie z BiznesAlert.pl
BiznesAlert.pl: Jak wygląda nadzór Wojska Polskiego nad granicami powietrznymi Polski? Czy jest wzmożony w przypadku wschodniej granicy?
Pułkownik Jacek Gajda: Osłona granicy państwowej i przestrzeni powietrznej to stałe zadanie będące w kompetencjach ministra obrony narodowej. Wynika ono z ustawy o ochronie granicy państwowej, a za jego realizację odpowiedzialny jest Dowódca Operacyjny Rodzajów Siły Zbrojnych. Przy realizowaniu tego ustawowego zadania szczególnie uwzględniamy wschodnią granicę.
Na jakie zagrożenia jesteśmy przygotowani?
Staramy się być przygotowani na wszelkie możliwe zagrożenia. Wiele z nich wynika z konfliktu, który rozgrywa się na Ukrainie. Niebezpieczeństwa z tamtego kierunku oceniamy jako bardziej prawdopodobne.
Kiedy wojsko może reagować?
Praktycznie w każdym przypadku naruszenia granicy powietrznej. Trzeba pamiętać, że musi być zachowana gradacja działań. Zaangażowane siły i środki muszą być współmierne do zagrożenia. Przykładem takiego działania może być wezwanie do opuszczenia przestrzeni powietrznej, zmiany kierunku lub wysokości lotu, ale i zastosowanie bardziej zdecydowanych środki jak użycie systemów obrony przeciwlotniczej czy lotnictwa.
W grudniu doszło do wtargnięcia rosyjskiego pocisku manewrującego w polską przestrzeń powietrzną. Niektórzy zarzucają, że powinien on zostać zestrzelony. Czy niezrobienie tego wynika ze wspomnianej gradacji działań?
Niepodjęcie takich środków wynika z wielu czynników, np. ze wspomnianej gradacji, ale i oceny konsekwencji ewentualnego zestrzelenia. Rosyjska rakieta CH-101 waży dwie i pół tony. Rakieta przeciwlotniczna, która mogłaby ją unieszkodliwić, np. Newa waży 950 kg. Jest to lekkie uproszczenie, gdyż w trakcie lotu odpada silnik startowy, ale ciągle mówimy o znacznej masie. W momencie zestrzelenia wrogiej rakiety, pociski nie wyparowują. Ulegają fragmentacji i chmura odłamków musi spaść na ziemię. Czasami zestrzelenie wiąże się z większym zagrożeniem dla życia i zdrowia ludności cywilnej niż pozwolenie, by opuściła ona polską przestrzeń powietrzną.
W przypadku zestrzelenia wrogiego obiektu trzeba wziąć pod uwagę szereg czynników i ich konsekwencje. Jeżeli chodzi o grudniowy incydent wszystko poszło tak jak powinno, wszystkie procedury sprawdziły się w praktyce.
Częścią tych procedur było późniejsze przeszukania obszaru na poziomie ziemi?
Jest to kwestia rutynowa. W polskiej przestrzeni powietrznej przebywał obiekt, który nie powinien się w niej znaleźć, naszym obowiązkiem było zareagować tak, by uzyskać absolutną pewność, że nic po sobie nie zostawił. W takich przypadkach, mówiąc kolokwialnie, dmucha się na zimne i sprawdza się je pod każdym kątem.
Wojsko istnieje w ramach porządku prawnego. Czy aktualne przepisy są spójne i wystarczające?
We wrześniu 2023 roku weszła w życie aktualizacja ustawy o ochronie granicy państwowej. Obecnie system prawny należy uznać za umożliwiający przeciwdziałanie znacznie szerszemu spektrum zagrożeń niż wcześniej.
Jakimi środkami dysponuje wojsko w kontekście obrony granicy powietrznej?
Żeby móc reagować trzeba zagrożenie zobaczyć. Wykorzystujemy różnego rodzaju sensory, głównie są to radary. Do tego oczywiście środki umożliwiające przeciwdziałanie czyli lotnictwo taktyczne, śmigłowcowe i lądowe systemy obrony powietrznej.
Skoro mówimy o lotnictwie to w styczniu została poderwana dyżurna para F-16. Było to spowodowane intensyfikacją działań wojennych na Ukrainie. W jakich sytuacjach myśliwce mogą zostać użyte?
Przede wszystkim w przypadku zidentyfikowania zagrożenia, tak jak miało to miejsce we wspomnianej sytuacji. Pełnimy też dyżur w ramach misji NATO Air Policing. W ramach niej nie tylko strzeżemy granic, ale i wspieramy lotnictwo cywilne. Wkraczamy gdy zajdzie jakaś nieprzewidziana sytuacja na pokładzie lub systemy ulegną awarii. Najczęstszą misją realizowaną w ramach wsparcia są tzw. COMMLOSS-y, czyli sytuacje utraty łączności ze statkiem powietrznym. Jeżeli cywilne służby kontroli ruchu lotniczego zgłoszą takie zajście wtedy wojskowa para dyżurna nawiązuje kontakt w sposób niewerbalny. Gdy zajdzie potrzeba to eskortują samolot na lotnisko.
Nasze siły i środki są również wykorzystane w reakcji na loty Federacji Rosyjskiej, które są wykonywane nad wodami międzynarodowymi. Rosjanie bardzo często wykonują je bez transponderów, mówiąc obrazowo są wtedy niewidzialni dla lotnictwa cywilnego. W tej sytuacji asysta naszej pary dyżurnej F-16 zapewnia bezpieczeństwo samolotom cywilnym.
W grudniu i styczniu doszło do zakłóceń cywilnej sieci GPS. Czy wpłynęło to na działanie wojska?
Analizujemy te zdarzenie. Na chwilę obecną nie odnotowaliśmy negatywnych wpływów na efektywność działania systemu Obrony Powietrznej. Ciągle jednak je badamy i uważamy.
Rozmawiał Marcin Karwowski
Mirosław Szczerba: Zakłócenia GPS są preludium nowej akcji Kremla (ROZMOWA)