icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Drill, baby, drill Trumpa jest pod znakiem zapytania

Przedstawiciele przemysłu łupkowego ostrzegają, że dążenie prezydenta Donalda Trumpa do zwiększenia wydobycia ropy naftowej może zostać utrudnione przez niechęć Wall Street do inwestowania w branżę. Prognozy wskazują, że produkcja ropy w USA może wzrosnąć jedynie o mniej niż 1,3 miliona baryłek dziennie w trakcie obecnej kadencji Trumpa, co jest znacząco niższym wynikiem w porównaniu do 1,9 miliona baryłek osiągniętych za czasów Joe Bidena. Niższe ceny ropy mogą zmniejszyć rentowność firm łupkowych, co sprawi, że będą one mniej skłonne do zwiększania produkcji, pomimo stosownych zapowiedzi Trumpa.

Donald Trump podczas kampanii wyborczej i po jej zakończeniu wielokrotnie powtarzał obietnicę zwiększenia wydobycia ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych, znaną jako „drill, baby, drill”. Jednak jej realizacja może napotkać poważne przeszkody.

Wall Street jest na “nie”

Dziennik „Financial Times” przytaczał ostrzeżenia przedstawicieli amerykańskiego sektora łupkowego, którzy wskazywali na możliwe ograniczenia w dalszym wzroście wydobycia ropy naftowej w USA.

Podstawą tych twierdzeń jest niechęć amerykańskiej giełdy do zwiększania wydobycia ropy oraz ekonomiczne kalkulacje firm zajmujących się eksploatacją złóż łupkowych.

— Nie widzę bodźca, który skłoniłby firmy do bezrefleksyjnego wiercenia kolejnych szybów. To Wall Street będzie tutaj dyktować warunki – i wiecie co? Oni nie kierują się polityką, lecz finansami. Nie mają żadnej motywacji, by nakłaniać zarządy tych firm do zwiększania wydobycia — stwierdził Wil VanLoh, dyrektor generalny grupy Quantum Energy Partners, jednego z największych inwestorów w sektorze łupkowym.

Plany trudne do zrealizowania

Firmy badawcze i analityczne z sektora energetycznego, Rystad Energy i Wood Mackenzie, opublikowały prognozy wskazujące, że podczas drugiej kadencji Donalda Trumpa wydobycie ropy naftowej w USA wzrośnie o nieco mniej niż 1,3 miliona baryłek dziennie. W październiku 2024 roku wynosiło ono 13,5 miliona baryłek dziennie.

W trakcie sprawowania władzy przez poprzedniego prezydenta, Joe Bidena wydobycie ropy naftowej wzrosło o 1,9 miliona baryłek.

Jeśli dane Rystad Energy i Wood Mackenzie się potwierdzą, to nader ambitna propozycja Scotta Bessenta, sekretarza skarbu w obecnej administracji Trumpa, dotycząca zwiększenia wydobycia ropy o 3 miliony baryłek dziennie nie doczeka się realizacji.

Zapowiedziom „drill, baby, drill” nie pomoże również spodziewana sytuacja na rynku cen tego paliwa kopalnego. Za baryłkę ropy West Texas Intermediate 31 stycznia trzeba było zapłacić 72,93 dolara, a bank JP Morgan przewiduje, że na koniec roku cena tego surowca spadnie o 9 dolarów i będzie wynosić około 64 dolary.

Kompromis w przyszłości?

Zgodnie z podstawowymi zasadami ekonomii, taka sytuacja sprawi, że wydobycie ropy z łupków stanie się mniej opłacalne. Nie zmieni tego nawet zapowiadany i już wdrażany przez Biały Dom plan deregulacji amerykańskiego sektora wydobywczego.

Jeśli Wall Street pozostanie sceptyczna wobec zwiększania wydobycia, a ceny ropy nadal będą spadać, amerykańska “rewolucja” łupkowa może wyhamować na dłuższy czas. W efekcie hasło „drill, baby, drill” może pozostać jedynie politycznym sloganem, a nie rzeczywistym kierunkiem rozwoju branży naftowej w USA.

W kolejnych latach rynek zweryfikuje, na ile odważne plany zwiększenia produkcji amerykańskiej energii znajdą odzwierciedlenie w rzeczywistości.

Dopasowując się do zastanej sytuacji, polityka energetyczna największego gospodarczo państwa świata będzie mogła wówczas przybrać formę kompromisu między celami politycznymi, interesami sektora prywatnego i dynamiką globalnego rynku ropy.

Jerzewski: USA będą nadal wspierać Tajwan, kartą atutową są półprzewodniki  

Przedstawiciele przemysłu łupkowego ostrzegają, że dążenie prezydenta Donalda Trumpa do zwiększenia wydobycia ropy naftowej może zostać utrudnione przez niechęć Wall Street do inwestowania w branżę. Prognozy wskazują, że produkcja ropy w USA może wzrosnąć jedynie o mniej niż 1,3 miliona baryłek dziennie w trakcie obecnej kadencji Trumpa, co jest znacząco niższym wynikiem w porównaniu do 1,9 miliona baryłek osiągniętych za czasów Joe Bidena. Niższe ceny ropy mogą zmniejszyć rentowność firm łupkowych, co sprawi, że będą one mniej skłonne do zwiększania produkcji, pomimo stosownych zapowiedzi Trumpa.

Donald Trump podczas kampanii wyborczej i po jej zakończeniu wielokrotnie powtarzał obietnicę zwiększenia wydobycia ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych, znaną jako „drill, baby, drill”. Jednak jej realizacja może napotkać poważne przeszkody.

Wall Street jest na “nie”

Dziennik „Financial Times” przytaczał ostrzeżenia przedstawicieli amerykańskiego sektora łupkowego, którzy wskazywali na możliwe ograniczenia w dalszym wzroście wydobycia ropy naftowej w USA.

Podstawą tych twierdzeń jest niechęć amerykańskiej giełdy do zwiększania wydobycia ropy oraz ekonomiczne kalkulacje firm zajmujących się eksploatacją złóż łupkowych.

— Nie widzę bodźca, który skłoniłby firmy do bezrefleksyjnego wiercenia kolejnych szybów. To Wall Street będzie tutaj dyktować warunki – i wiecie co? Oni nie kierują się polityką, lecz finansami. Nie mają żadnej motywacji, by nakłaniać zarządy tych firm do zwiększania wydobycia — stwierdził Wil VanLoh, dyrektor generalny grupy Quantum Energy Partners, jednego z największych inwestorów w sektorze łupkowym.

Plany trudne do zrealizowania

Firmy badawcze i analityczne z sektora energetycznego, Rystad Energy i Wood Mackenzie, opublikowały prognozy wskazujące, że podczas drugiej kadencji Donalda Trumpa wydobycie ropy naftowej w USA wzrośnie o nieco mniej niż 1,3 miliona baryłek dziennie. W październiku 2024 roku wynosiło ono 13,5 miliona baryłek dziennie.

W trakcie sprawowania władzy przez poprzedniego prezydenta, Joe Bidena wydobycie ropy naftowej wzrosło o 1,9 miliona baryłek.

Jeśli dane Rystad Energy i Wood Mackenzie się potwierdzą, to nader ambitna propozycja Scotta Bessenta, sekretarza skarbu w obecnej administracji Trumpa, dotycząca zwiększenia wydobycia ropy o 3 miliony baryłek dziennie nie doczeka się realizacji.

Zapowiedziom „drill, baby, drill” nie pomoże również spodziewana sytuacja na rynku cen tego paliwa kopalnego. Za baryłkę ropy West Texas Intermediate 31 stycznia trzeba było zapłacić 72,93 dolara, a bank JP Morgan przewiduje, że na koniec roku cena tego surowca spadnie o 9 dolarów i będzie wynosić około 64 dolary.

Kompromis w przyszłości?

Zgodnie z podstawowymi zasadami ekonomii, taka sytuacja sprawi, że wydobycie ropy z łupków stanie się mniej opłacalne. Nie zmieni tego nawet zapowiadany i już wdrażany przez Biały Dom plan deregulacji amerykańskiego sektora wydobywczego.

Jeśli Wall Street pozostanie sceptyczna wobec zwiększania wydobycia, a ceny ropy nadal będą spadać, amerykańska “rewolucja” łupkowa może wyhamować na dłuższy czas. W efekcie hasło „drill, baby, drill” może pozostać jedynie politycznym sloganem, a nie rzeczywistym kierunkiem rozwoju branży naftowej w USA.

W kolejnych latach rynek zweryfikuje, na ile odważne plany zwiększenia produkcji amerykańskiej energii znajdą odzwierciedlenie w rzeczywistości.

Dopasowując się do zastanej sytuacji, polityka energetyczna największego gospodarczo państwa świata będzie mogła wówczas przybrać formę kompromisu między celami politycznymi, interesami sektora prywatnego i dynamiką globalnego rynku ropy.

Jerzewski: USA będą nadal wspierać Tajwan, kartą atutową są półprzewodniki  

Najnowsze artykuły