Najważniejsze informacje dla biznesu

UE luzuje śrubę. Trzy lata dla producentów aut na zrealizowanie celów emisji dwutlenku węgla

Europejska Komisja ugięła się pod naciskiem producentów samochodów i dała im trzy lata, zamiast jednego, na spełnienie nowych celów emisji CO2 dla aut osobowych i dostawczych. Decyzja ogłoszona 3 marca 2025 roku przez prezydentkę KE Ursulę von der Leyen to ukłon w stronę branży motoryzacyjnej, która od miesięcy alarmowała o trudnościach z dostosowaniem się do rygorystycznych norm na 2025 rok.
Nowe cele emisji CO2 pozostają bez zmian. Producenci nadal muszą je osiągnąć. Jedyna różnica? Zamiast rozliczenia w samym 2025 roku, będą mieli czas do 2027, by ich floty osiągnęły wymagane średnie emisje. To oznacza więcej oddechu dla firm takich jak Volkswagen, Renault czy Stellantis, które walczą o zwiększenie sprzedaży aut elektrycznych w obliczu chińskiej i amerykańskiej konkurencji. Von der Leyen podkreśla: „Cele się nie zmieniają, ale przemysł dostaje więcej przestrzeni na działanie”. Propozycja wymaga jeszcze zgody rządów UE i Parlamentu Europejskiego, ale już teraz budzi emocje.

Elastyczność receptą na kryzys?

Decyzja KE to odpowiedź na dramatyczne apele europejskich producentów, którzy ostrzegali, że bez złagodzenia zasad grożą im miliardowe kary – szacowane nawet na 15 miliardów euro. Klucz do uniknięcia kar leży w sprzedaży elektryków, ale tu Europa zostaje w tyle za Chinami i USA. W 2024 roku udział EV w sprzedaży nowych aut w UE spadł do 13,6 procent po tym, jak Niemcy obcięły dotacje. Trzyletnie okno ma dać firmom czas na nadrobienie zaległości i wprowadzenie przystępnych modeli, jak Renault 5 za 25 tysięcy euro.

Reakcja rynku? Natychmiastowa. Po słowach von der Leyen akcje Volkswagena skoczyły o ponad 4 procent, Renault o 3,8 procent, a BMW o 3 procent. Szef Volkswagena Oliver Blume nazywa to „pragmatycznym podejściem”, które nie osłabia celów klimatycznych, ale daje elastyczność na rozwój tańszych aut. Z kolei Renault widzi w tym szansę na utrzymanie konkurencyjności przy jednoczesnym przyspieszeniu elektryfikacji.

Nie brak głosów krytyki. Grupa Transport & Environment nazywa decyzję „niespotykanym prezentem dla branży”, który oddala Europę od Chin w wyścigu o elektromobilność. Czesi, choć popierają złagodzenie, chcieliby aż pięciu lat oddechu. Z kolei Volvo Cars, należące do chińskiego Geely i lepiej przygotowane na 2025 rok, ostrzega, że last-minute zmiany mogą skrzywdzić firmy, które już odrobiły lekcje.

KE nie zostawia tematu w próżni – w środę 5 marca ma ogłosić plan wsparcia motoryzacji, który pomoże w elektryfikacji flot i rywalizacji z globalnymi liderami. To odpowiedź na presję nie tylko wewnętrzną, ale i zewnętrzną – jak potencjalne cła USA zapowiadane przez Donalda Trumpa. Czy trzy lata wystarczą, by Europa dogoniła Teslę i chińskie BYD? Branża zyskała czas, ale zegar klimatyczny wciąż tyka.

Reuters / Mateusz Gibała

Litwa i Łotwa dorzucą gigawaty z morza do sieci europejskiej. Opracują plan z Niemcami na pohybel Rosji

Europejska Komisja ugięła się pod naciskiem producentów samochodów i dała im trzy lata, zamiast jednego, na spełnienie nowych celów emisji CO2 dla aut osobowych i dostawczych. Decyzja ogłoszona 3 marca 2025 roku przez prezydentkę KE Ursulę von der Leyen to ukłon w stronę branży motoryzacyjnej, która od miesięcy alarmowała o trudnościach z dostosowaniem się do rygorystycznych norm na 2025 rok.
Nowe cele emisji CO2 pozostają bez zmian. Producenci nadal muszą je osiągnąć. Jedyna różnica? Zamiast rozliczenia w samym 2025 roku, będą mieli czas do 2027, by ich floty osiągnęły wymagane średnie emisje. To oznacza więcej oddechu dla firm takich jak Volkswagen, Renault czy Stellantis, które walczą o zwiększenie sprzedaży aut elektrycznych w obliczu chińskiej i amerykańskiej konkurencji. Von der Leyen podkreśla: „Cele się nie zmieniają, ale przemysł dostaje więcej przestrzeni na działanie”. Propozycja wymaga jeszcze zgody rządów UE i Parlamentu Europejskiego, ale już teraz budzi emocje.

Elastyczność receptą na kryzys?

Decyzja KE to odpowiedź na dramatyczne apele europejskich producentów, którzy ostrzegali, że bez złagodzenia zasad grożą im miliardowe kary – szacowane nawet na 15 miliardów euro. Klucz do uniknięcia kar leży w sprzedaży elektryków, ale tu Europa zostaje w tyle za Chinami i USA. W 2024 roku udział EV w sprzedaży nowych aut w UE spadł do 13,6 procent po tym, jak Niemcy obcięły dotacje. Trzyletnie okno ma dać firmom czas na nadrobienie zaległości i wprowadzenie przystępnych modeli, jak Renault 5 za 25 tysięcy euro.

Reakcja rynku? Natychmiastowa. Po słowach von der Leyen akcje Volkswagena skoczyły o ponad 4 procent, Renault o 3,8 procent, a BMW o 3 procent. Szef Volkswagena Oliver Blume nazywa to „pragmatycznym podejściem”, które nie osłabia celów klimatycznych, ale daje elastyczność na rozwój tańszych aut. Z kolei Renault widzi w tym szansę na utrzymanie konkurencyjności przy jednoczesnym przyspieszeniu elektryfikacji.

Nie brak głosów krytyki. Grupa Transport & Environment nazywa decyzję „niespotykanym prezentem dla branży”, który oddala Europę od Chin w wyścigu o elektromobilność. Czesi, choć popierają złagodzenie, chcieliby aż pięciu lat oddechu. Z kolei Volvo Cars, należące do chińskiego Geely i lepiej przygotowane na 2025 rok, ostrzega, że last-minute zmiany mogą skrzywdzić firmy, które już odrobiły lekcje.

KE nie zostawia tematu w próżni – w środę 5 marca ma ogłosić plan wsparcia motoryzacji, który pomoże w elektryfikacji flot i rywalizacji z globalnymi liderami. To odpowiedź na presję nie tylko wewnętrzną, ale i zewnętrzną – jak potencjalne cła USA zapowiadane przez Donalda Trumpa. Czy trzy lata wystarczą, by Europa dogoniła Teslę i chińskie BYD? Branża zyskała czas, ale zegar klimatyczny wciąż tyka.

Reuters / Mateusz Gibała

Litwa i Łotwa dorzucą gigawaty z morza do sieci europejskiej. Opracują plan z Niemcami na pohybel Rosji

Najnowsze artykuły