Branża motoryzacyjna czeka na szczegółowe propozycje zmian w programie NaszEauto. Na razie panuje gęsta legislacyjna mgła, bo ministerstwo klimatu i środowiska nie dzieliło się z nią szczegółami. Zaskoczeniem jest zmniejszenie budżetu o 100 milionów euro, i całkowite pominięcie firm, jako beneficjentów. Kto skorzysta na objęciu dotacjami elektrycznych samochodów dostawczych? Na razie liderem tego segmentu jest Toyota.
W piątek ma się odbyć posiedzenie unijnej Rady do spraw ekonomicznych i finansowych (ang. Economic and Financial Affairs Council, ECOFIN), która zdecyduje o przyjęciu zaproponowanych przez Polskę zmian w priorytetowym programie NaszEauto, przewidującym bezzwrotne dotacje do zakupu lub leasingu aut elektrycznych. To część trzeciej, i pewnie ostatniej rewizji Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności (KPO), który miał pomóc nam zrekompensować skutki pandemii chińskiego COViD (kto to jeszcze pamięta?). Jeśli ministrowie państw członkowskich dadzą dla tych zmian zielone światło, na polskich drogach może pojawić się znacznie więcej samochodów zeroemisyjnych.
Branża postulowała, czyżby niezbyt donośnie?
Program NaszEauto, który ruszył 3 lutego 2025 roku pozwala na uzyskanie nawet do 40 tysięcy złotych bezzwrotnej dotacji do zakupu, leasingu, bądź wynajmu długoterminowego samochodów z napędem elektrycznym, ale tylko osobowych. Do tego mogą się o nie ubiegać wyłącznie osoby fizyczne, w tym prowadzące jednoosobowo działalność gospodarczą.
Efekty? Do 2 czerwca do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, operatora programu NaszEauto złożono 4965 wniosków. Po dotację można się zgłosić dopiero po zakupie nowego auta lub podpisaniu umowy z firmą leasingową i uiszczeniu opłaty wstępnej (i przekazaniu samochodu do użytkowania). Samochody wyjechały więc z salonów, i zostały zarejestrowane. Na koniec maja 2025 roku, według danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, w naszym kraju wydanych było 85,3 tysiąca tablic dla osobowych elektryków, a więc udział tych kupionych z nadzieją na uzyskanie rządowej dotacji wynosi 5,8 procent. Program w ciągu czterech miesięcy doprowadził do powiększenia parku takich samochodów o 6,2 procent. Jednak warto zauważyć, że w ciągu pięciu miesięcy 2025 roku zarejestrowano 29,03 tysiąca nowych i używanych osobowych aut elektrycznych, czyli zdecydowana większość nie będzie dotowana.
– Od początku prac nad programem w dziesiątkach pism do Ministerstwa Klimatu i Środowiska, i do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, apelowaliśmy, aby objąć dotacjami także lekkie samochody dostawcze i poszerzyć listę beneficjentów o firmy. To pozwoliłoby na pełne wykorzystanie budżetu, czyli 1,6 miliarda złotych i to jeszcze przed czasem – mówi Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.
Tajemnice wciąż trzymane przy orderach
Branża nadal nie zna oficjalnie nowej wersji programu NaszEuto, bo resort nie dzielił się z nią szczegółami. Zaskoczeniem jest zmniejszenie budżetu o 100 milionów euro, do 273,75 milionów euro (1,18 miliarda złotych). Także poszerzenie katalogu beneficjentów o organizacje pozarządowe, instytucje i ośrodki opiekuńczo-wychowawcze, placówki medyczne i edukacyjne oraz parki narodowe, ale z całkowitym pominięciem firm.
Szef PZPM dobrze ocenia objęcie dotacjami lekkich samochodów dostawczych (kategoria N1) i minibusów (M2). Przy czym nie wiadomo, czy o dotacje na takie pojazdy będą mogły ubiegać się osoby fizyczne, w tym przede wszystkim te prowadzące działalność gospodarczą. Szczegóły mają być ujawnione dopiero po decyzji rady.
– Program NaszEauto miał co do zasady doprowadzić do zmniejszenia emisji szkodliwych gazów, jak CO2, czy tlenków azotu pyłów przez istotne zwiększenie liczby samochodów elektrycznych w Polsce. Decydenci nie powinni więc wprowadzać ograniczeń, a umożliwić uzyskanie dotacji maksymalnej liczbie beneficjentów, tak by w pełni wykorzystać pulę przyznanej nam bezzwrotnej pomocy w ramach KPO. Dlatego uważam, że osoby prowadzące działalność gospodarczą powinny mieć możliwość nabycia nawet kilku pojazdów dostawczych, nawet jeśli kupiły wcześniej samochód osobowy licząc na dotację. Mam nadzieję, że wiceminister Krzysztof Bolesta to zaakceptuje w ramach konsultacji społecznych przy zatwierdzaniu nowego regulaminu programu NaszEato – dodaje Jakub Faryś.
Większe dopłaty do dostawczaków, jak wcześniej
Kolejnymi niewiadomymi są wartość dotacji dla nowych beneficjentów, i zasady ich przyznawania. Obecnie osoby fizyczne mogą dostać nawet do 40 tysięcy złotych, w tym jednak są premie za niskie dochody (11 250 zł przy dochodzie do 135 tysięcy złotych rocznie) oraz za zezłomowanie samochodu spalinowego (od 5 do 10 tysięcy złotych w zależności od wariantu). Co w przypadku innych beneficjentów jest bez sensu. Nie znana jest też wartość maksymalna pojazdów kategorii N1 i M2, które będą objęte dofinansowaniem.
– Uważam, że dotacja powinna wynosić co najmniej 40 tysięcy złotych, bo przypominam, że w poprzednim programie dotacyjnym „Mój elektryk” przedsiębiorcy po spełnieniu określonych warunków dotyczących przebiegu, mogli dostać nawet 70 tysięcy złotych dofinansowania. Cena maksymalna powinna być wyższa niż 225 tysięcy netto, niż jak jest obecnie w przypadku samochodów osobowych – mówi prezes Faryś.
W ciągu pięciu miesięcy 2025 roku w Polsce zarejestrowano 650 nowych elektrycznych samochodów dostawczych o masie do 3,5 tony, o 7,5 procent mniej niż rok wcześniej. Spadek jest niewielki, biorąc pod uwagę, że NFOŚiGW zamknął możliwość składania wniosków o dopłaty na nabycie pojazdów przez firmy w programie „Mój elektryk” z pomocą leasingu (na sfinansowanie opłaty wstępnej i transferowej) z końcem sierpnia 2024 roku.
Toyota ma ponad 46 procent udziałów segmencie
Park elektrycznych samochodów dostawczych liczył na koniec maja 8757 sztuk, i zwiększył się od początku roku o 808 pojazdów, co oznacza, że zarejestrowano tylko 158 używanych aut, poza nowymi, które wyjechały z salonów. Poszerzenie katalogu pojazdów dotowanych w ramach NaszEauto o kategorię N1 zapewne zwiększy popyt, i spowoduje odbicie w tym segmencie. Biznes Alert zapytał wczoraj największych graczy o m.in. o opinię o projektowanych zmianach w programie, ale niestety nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Obecnie liderem, pod względem rejestracji takich fabrycznie nowych aut jest w naszym kraju Toyota. Po pięciu miesiącach zarejestrowano 300 elektrycznych dostawczaków tej marki, co dawało japońskiemu koncernowi aż 46,2 procent udziałów w tym segmencie (wobec 11,8 procent rok wcześniej), a jego trzy modele Proace City, Proace Max i Proace zajmują pierwsze trzy miejsca w rankingu.
Drugie miejsce zajmuje Mercedes-Benz Van, który uplasował na naszym rynku 110 aut (głównie Sprinter i mniej Citan) i dzięki czemu jego udziały wzrosły do 16,9 procent z 11 procent. Na trzecie miejsce z pierwszego spadł amerykański Ford, którego udziały skurczyły się do 9,7 procent z 34,1 procent.
Pozycja Toyoty jest wyjątkowa, bo w segmencie elektrycznych osobówek japońska marka jest w Polsce poza TOP10. Większość jej modeli, także minibusów jest poniżej obecnego progu 225 tysięcy netto (na przykład Proace Active Long kosztuje 224,8 tysięcy netto, pewnie przypadkiem), ale po wprowadzeniu dopłat konkurencja się zaostrzy, i inne firmy będą chciały odebrać rynek liderowi, obniżając marże.
Tomasz Brzeziński