W piątek odbędzie się spotkanie Donalda Trumpa i Władimira Putina. Prezydenci będą omawiali potencjalne zakończenie trwającej inwazji Rosji na Ukrainę. – W mojej ocenie Donald Trump nie wywrze na Putinie presji – mówi Mateusz Piotrowski z PISM w rozmowie z redakcją.
Donald Trump na przełomie lipca i sierpnia zaostrzył retorykę wobec Putina. Skrócił termin w jakim Kreml ma zakończyć konflikt do ósmego sierpnia. Zagroził również wysokimi cłami wtórnymi. W zeszły piątek Steve Witkoff, specjalny wysłannik prezydenta, spotkał się z Władimirem Putinem. Obie strony oceniły rozmowę jako obiecującą, a Trump zapowiedział spotkanie z prezydentem Rosji w Alasce. Następne dni przywróciły temat powrotu kontaktów handlowych po zakończeniu konfliktu i niezadowolenie Trumpa z Wołodymyra Zełeńskiego, który powiedział, że konstytucja nie pozwala Ukrainie na oddanie ziem.
Co to zwiastuje w kontekście nadchodzącego spotkania prezydentów? Niuanse polityki Donalda Trumpa w rozmowie z Biznes Alert przybliża Mateusz Piotrowski, koordynator programu amerykańskiego Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
– W mojej ocenie Donald Trump nie wywrze na Putinie presji. Oczywiście, Stany Zjednoczone mają stosowne narzędzia by wywołać nacisk na Rosję. Ale patrząc po decyzjach i wypowiedziach prezydenta nie ma woli, by przejść do działania. Co prawda w ostatnich tygodnia Trump zaostrzył retorykę. Niektórzy komentatorzy odebrali to jako frustrację. Osobiście uważam, że było to chwilowe niezadowolenie z tego, że Putin nie chce negocjować i kontynuuje wojnę. Obecnie widać jak prezydent USA szybko wrócił do wcześniejszej retoryki. Obwinia Zełeńskiego za wojnę i jej kontynuowanie – mówi analityk.
– Donald Trump ma słabość do Władymira Putina, jako przywódcy autorytarnego, który skupił władzę w swoich rękach zarówno formalnie jak nieformalnie. Podporządkowując sobie służby i oligarchów – dodaje.
Putin dostał czego oczekiwał
Mateusz Piotrowski wyjaśnia, że wystarczyło, aby Putin zgodził się na spotkanie i powróciły pretensje Trumpa do Zełeńskiego. Zaznacza, że piątkowe rozmowy są na rękę prezydentowi Rosji i zależało Putinowi na nich.
– Nie musiał nic dać w zamian. Możliwe, że pewne zobowiązania zostały podjęte, ale nie zostały przedstawione opinii publicznej. Sytuacja wygląda, jakby Putin spełnił jeden ze swoich krótkoterminowych celów, nie płacąc nic za niego – zauważa rozmówca Biznes Alert.
Analityk zauważa, że Rosja chciała spotkania z Donaldem Trumpem i z pominięciem Wołodymyra Zełeńskiego. Tym samym dążąc do normalizacji swojej obecności, w przestrzeni międzynarodowej. Sytuacji przed inwazją na Ukrainę w 2022 roku.

Czy USA zyskają na wznowienie kontaktów?
– Otoczeniu Trumpa wydaje się, że powrót do kontaktów handlowych z Rosją będzie korzystny dla Stanów Zjednoczonych. Popularna jest perspektywa, że amerykańska gospodarka może zyskać. Wejść do sektora energetycznego i wydobywczego. Dodatkowo niektórzy doradcy Trumpa uważają, że korzystne jest odblokowanie stosunków handlowych i szersza współpraca gospodarcza. Wymagałoby to zniesienia sankcji – wyjaśnia analityk PISM.
Jak dodaje Mateusz Piotrowski odblokowanie pełnej współpracy handlowej, nie oznacza, że relacje z Rosją będą miały ogromne znaczenie dla amerykańskiej gospodarki. Tak jak wcześniej nie miała.
– Oligarchowie i biznesmeni z Rosji zbudowali pewien obraz, mówiący, że gdyby amerykanie zaczęli inwestować w Rosji to czeka ich obiecany przez Trumpa złoty wiek. Uwierzył w niego m.in. Steve Witkoff, specjalny wysłannik prezydenta. Trump skupia się więc na perspektywie zysków, jakie miałoby nieść odblokowanie współpracy gospodarczej z Rosją, ignorując przy tym implikacje własnej polityki dla polityki bezpieczeństwa. Zarówno regionalnej w Europie, jak i globalnej, bezpośrednio dotyczącej bezpieczeństwa USA, choćby w Arktyce – zaznacza Piotrowski.
Analityk podkreśla, że osobną kwestią jest to na co Putin się zgodzi. Zarówno w kwestii pokoju na Ukrainie jak w relacja dwustronnych z USA. Dodatkowo zgoda podczas negocjacji nie oznacza współpracy w zakresie roboczym. Prawdopodobne jest to, że Rosja nie zechce wpuści amerykańskich inwestycji np. w infrastrukturę energetyczną czy wydobywczą.
Dwustronne rozmowy, bez Europy
– Pierwsza faza rozmów, będzie odbywała się poniekąd ponad głową Ukrainy. Tym bardziej Europy. Rosja nie chce ich udziału, USA też nieszczególnie zależy na nim w pierwszym etapie – wyjaśnia ekspert.
Mateusz Piotrowski wyjaśnia, że USA potrzebują od Rosji zapewnienia np. o tymczasowym zawieszeniu broni. Albo ograniczeniu ataków i nie uderzaniu z powietrza. Pozwoli to Waszyngtonowi kontynuować narrację zakończenia konfliktu.
– Oczywiście Putin może składać deklaracje, a później je łamać. Nie jestem przekonany czy Donald Trump obwini wtedy Rosję za złamanie zawieszenia broni. Byłoby to przyznanie, że rozmowy nie przyniosły skutków, a on jest nieumiejętnym negocjatorem – dodaje analityk PISM.
Rozmówca Biznes Alert zaznacza, że według administracji Trumpa jest to tylko pierwsze spotkanie. Natomiast w dalszej części mogłoby dojść do spotkania trójstronnego i wznowienia procesu negocjacyjnego. W takiej sytuacji możliwe jest włączenie w proces również państw europejskich.
– Zakładałbym jednak ich ograniczoną rolę, w postaci konsultacji telefonicznych czy koordynacyjnych spotkań wielostronnych, ale nie wprost uczestnictwa europejskich sojuszników w negocjacjach obok USA i Ukrainy. Włączenie zbyt wielu państw rozwodniłby sam proces rozmów. Unia Europejska w praktyce nie odpowiada za wymiar bezpieczeństwa militarnego. Wskazanie jednego państwa jako przedstawiciela spowodowałoby kłótnie i podziały. Pewną opcją byłby sekretarz generalny NATO Mark Rutte, ale Rosja nie zgodzi się na takie zaangażowanie Sojuszu w rozmowy. Uważam, że w tej kwestii Trump może przychylić się do argumentacji Władimira Putina – mówi Mateusz Piotrowski na zakończenie rozmowy.
Marcin Karwowski