KOMENTARZ
Teresa Wójcik
Redaktor BiznesAlert.pl
Ze względu na ataki terrorystyczne, turecki premier Recep Tayyip Erdogan odwołał wizytę w Turkmenistanie, gdzie miała być m.in. omówiona ostatecznie koncepcja Gazociągu Transkaspijskiego (TCP).
Do tego, w niektórych środowiskach politycznych w Turcji pojawiły się opinie, wg, których w interesie Rosji leżało, aby ta wizyta Erdogana nie doszła do skutku. Zwraca uwagę na to wychodzący w Rijadzie dziennik SaudiGazetta.
Polityczne i energetyczne napięcia między Moskwą a Ankarą może są zjawiskiem przejściowym, ale na pewno stanowią nową jakość na Bliskim Wschodzie. Na tyle istotną, że być może rzeczywiście łączy się z tym napięciem również tragiczny zamach terrorystyczny z 10 października w Ankarze. Niektóre kręgi polityczne w Turcji podejrzewają, że ten zamach, poprzedzający wizytę Erdogana w Turkmenistanie nie mógł być przypadkiem. Nie leży bowiem w interesie Rosji dalsze zbliżenie tego państwa z Turcją. Turcja ma być dla Rosji przede wszystkim rynkiem ropy. Obecnie jest drugim po RFN odbiorcą rosyjskiego gazu. Jednak Turkmenistan też oferuje gaz, prawdopodobnie tańszy, więc konkurencyjny. Oferuje też Turcji udział w konsorcjum Gazociągu Transkaspijskiego. Rosja nadal nie zrezygnowała oficjalnie z projektu Turkish Stream, który dawałby pewną kontrolę nad Turcją, dlatego zbytnie zaangażowanie Ankary w projekt TCP nie może się Rosji podobać.
Gdy Rosja rozpoczęła operacje lotnicze w Syrii, w obronie Baszara al-Assada, prezydent Erdogan zareagował dość ostro, zapowiedział, że Turcja, jeśli to konieczne, może kupować gaz nie tylko z Rosji. Teheran rozumiał, że miał na myśli gaz z Iranu. Ale Iran też stoi po stronie Assada, ramię w ramię z Rosją. Więc raczej Erdogan nie irański gaz miał na myśli.
A czy Rosjanie skorzystają na zamachu w Ankarze? Poza gazem, w grę wchodzi właśnie Assad. Dla Turcji jest zdeklarowanym wrogiem. Jeszcze w lipcu b.r. prezydent Erdogan powiedział: – Nie będzie pokoju na Bliskim Wschodzie, dopóki w Syrii prezydentem jest Assad. Tymczasem Assad jest nie tylko potrzebny Rosji dla umocnienia jej wpływów w tym regionie i na Morzu śródziemnym. Jest też bliski Iranowi – Assad i całe plemię z którego się wywodzi to alewici, religijnie i kulturowo zbliżeni do irańskich szyitów. Zachowanie przez alawitów władzy w Syrii umacnia Iran, m.in. wobec Arabii Saudyjskiej.
Tak więc dla Ankary politycznie Damaszek i Teheran to zdecydowani nieprzyjaciele w tej grze. Ale w gospodarce wcale tak być nie musi. Turcja to nie tylko szlaki tranzytowe dla gazu i ropy i nie tylko bogaty rynek o dynamicznie rosnącym zapotrzebowaniu na energię. To miejsce krzyżowania się tych szlaków, a więc znakomite miejsce na hub gazowy oraz na porty naftowe. Turcja w takiej roli jest kandydatem na cennego koalicjanta Rosji i Iranu.
Tylko zapewne byłoby lepiej, gdyby w Turcji prezydentem był polityk miękki, ugodowy, a nie stworzony na dyktatora Erdogan. Choć być może Moskwa uzna, że jakiś dyktator na Bliskim Wschodzie musi pozostać, więc jeśli zabraknie Assada, może się pogodzić z Erdoganem. Nawet jeśli to Moskwa maczała palce w przygotowaniu masakry w Ankarze.