KOMENTARZ
Izabela Albrycht
Prezes Instytutu Kościuszki
Dzisiaj w Brukseli przedstawiciele państw UE wyrazili zgodę na nowelizację Dyrektywy o Systemie Handlu Emisjami (ETS) – tzw. backloading. Stało się to mimo sprzeciwu Polski. Rządowi nie udało się zgromadzić wymaganej mniejszości blokującej. Oznacza to, że jeszcze w tym roku może zostać przyjęta bardzo niekorzystna dla Polski zmiana dyrektywy, polegająca na wycofaniu 900 mln uprawnień do emisji CO2 z rynku. Jeśli propozycję tę poprą w grudniu posłowie PE to dojdzie do znacznego zwiększenia cen tych uprawnień, a w konsekwencji do obniżenia konkurencyjności polskiego przemysłu oraz wzrostu cen energii dla gospodarstw domowych. Dzisiejszą decyzję entuzjastycznie przyjęła Komisarz ds. Klimatu Unii Europejskiej.
Backloading to dla Polski de facto jeszcze droższa polityka klimatyczna UE. Polska gospodarka, która opiera się na węglu, w drastyczny sposób odczuje te zmiany. Droższa energia to problem dla całego polskiego przemysłu, szczególnie w obliczu potrzeby reindustrializacji i sprostania kryzysowi ekonomicznemu. Według wyliczeń Ministerstwa Środowiska backloading może kosztować Polskę utratę ponad 4 mld zł przychodów do budżetu w latach 2013-2020.
Wycofanie części uprawnień do emisji CO2 z rynku jest jednym z wielu elementów klimatycznej układanki UE, mającej na celu przeforsowanie radykalnej polityki dekarbonizacji Europy. Pierwszy element ułożony został w marcu 2007 r., kiedy w konkluzjach Rady Europejskiej przewidziano, że długofalowym celem UE jest obniżenie emisji CO2 o 60-80% w perspektywie do roku 2050. Szefowie państw dali wtedy Komisji Europejskiej zielone światło na przedstawienie przyjętego w 2008 r. pakietu energetyczno-klimatycznego 1.0 (tzw. 3*20). Teraz w Komisji Europejskiej trwają prace nad tzw. pakietem energetyczno-klimatycznym 2.0., na który składać się będą nowe, jeszcze bardziej radykalne cele redukcji emisji CO2, wyższe cele OZE oraz nowelizacja Dyrektywy CCS i wspomnianej Dyrektywy ETS.
Polskę poparł dziś jedynie Cypr, nie udało się w szczególności przekonać do głosowania przeciwko backloadingowi Niemiec, w których w tej kwestii trwa spór między ministerstwami, a także Hiszpanii, która boryka się z poważnym kryzysem gospodarczym i mogłaby być naszym ważnym sojusznikiem.
Teraz propozycją legislacyjną ws. backloadingu zajmie się sztab negocjacyjny, którego zadaniem będzie wypracowanie kompromisu z PE. Następnie propozycja legislacyjna trafi pod obrady komisji środowiska PE, a w kolejnym kroku, prawdopodobnie 10 grudnia, pod głosowanie plenarne. Niestety ostatnie głosowanie w tej sprawie w PE pokazało, że większość eurodeputowanych opowiada się również za radykalnymi zmianami. Jeśli grudniowe głosowanie PE w Strasburgu da backloadingowi kolejne zielone światło, to na szczycie Rady Europejskiej w Brukseli, 19 grudnia 2013 r., Polska z dużym prawdopodobieństwem przegra tę ważną dla naszej gospodarki i energetyki batalię. Komisarz UE ds. Klimatu, już dziś jest pewna zwycięstwa swojego projektu i przyjęła decyzję Rady UE entuzjazmem.
Decyzja Rady podjęta na 3 dni przed Szczytem Klimatycznym (COP 19), który odbędzie się w Warszawie, będzie jednym z argumentów, który wykorzystywany będzie przez zwolenników radykalizacji polityki klimatycznej jako przykład dobrego kierunku zmian. W gruncie rzeczy jednak jest to sztuczne sterowanie rynkiem uprawnień, które już dziś doprowadziło do wstrzymania w Europie inwestycji w energetyce. Zauważyć także należy, że tylko Europa zafundowała sobie taką karuzelę inwestycyjnej niepewności. Nie ma na świecie innego krajowego systemu handlu emisjami, pomysł jego wprowadzenia w USA upadł, a rząd Australii w ostatnich tygodniach spektakularnie się z niego wycofał. Większość krajów konsekwentnie realizuje strategie energetyczne, które zgodne są z ich modelem rozwoju gospodarczego i z posiadanymi zasobami energetycznymi oraz zmierzają do zwiększenia konkurencyjności gospodarek.