Jak podaje portal Politico.eu, kraje Europy Środkowej i Wschodniej poszukują narzędzi prawnych do zablokowania rosyjskiego projektu rozbudowy magistrali bałtyckiej Nord Stream o trzecią i czwartą nitkę, co pozwoliłoby im na pominięcie Ukrainy w tranzycie gazu ziemnego do Unii Europejskiej oraz zwiększenie roli rosyjskiego surowca w dostawach na kontynent. Według państw wspomnianego regionu projekt jest z tych względów niezgodny z polityką energetyczną Unii.
Według analityków ankietowanych przez Politico, polityczne działania mają swóje ograniczenia. – Możemy nie lubić promotora projektu, ale jeśli zostanie on zaplanowany w zgodzie z unijnymi regulacjami, nie ma możliwości go zablokować – mówi portalowi Simone Tagliapietra z Breugla.
Według Sijbrena de Jonga z The Hague Center for Strategic Studies „prawdziwy test będzie na gruncie prawnym”.
Zdaniem de Jonga narzędzia prawne są obecnie lepiej rozwnięte, niż w czasach, gdy powstały pierwsze dwie nitki Nord Stream. Z tego względu „projektanci Nord Stream 2 będą musieli szukać najmniejszych luk prawnych”. Jego zdaniem teza, że trzeci pakiet energetyczny nie odnosi się do tego projektu to właśnie takie działanie. Według cytowanego analityka problemem dla gazociągu będzie także zgoda krajów nordyckich na położenie nowych nitek w ich strefach ekonomicznych Morza Bałtyckiego. Taką decyzję będą musiały wydać Finlandia, Szwecja i Dania.
Minister ds. europejskich RP Konrad Szymański ogłosił, że Polska może blokować projekt Nord Stream 2, w jej ocenie niekorzystny dla Unii Europejskiej, posługując się prawem europejskim.
Zdaniem Posła do Parlamentu Europejskiego Jacka Saryusza-Wolskiego walka na gruncie prawnym nie wystarczy. W jego przekonaniu, wbrew twierdzeniom analityków cytowanych przez Politico.eu, można użyć argumentów politycznych przeciwko Nord Stream 2.
– Argumentów prawnych trzeba używać, ale nie jako pierwszoplanowych. Przygotowane już obejście ich oparte jest na twierdzeniu drugiej strony że na wodach Bałtyku prawo europejskie i Trzeci Pakiet Energetyczny nie mają zastosowania. Rokuje to długi spór prawny o nieprzewidywalnej skuteczności. Wystarczy przyzwolenie regulatora niemieckiego (które jest) i zaniechanie działania przez Komisję Europejską (waży się), jak miało to miejsce przy Nord Stream 1 i w ciszy prawnej oraz politycznej projekt się ziści – ocenił poseł w rozmowie z BiznesAlert.pl. – Argumentacja prawna jest niepolityczna i niemedialna. Argumenty z zakresu polityki zagranicznej UE wobec Rosji, Ukrainy, interesów Polski i flanki wschodniej UE, zarzut o działaniu przeciw jedności i solidarności Unii, są dużo bardziej nośne i skuteczne.
– Tym torem idzie mojego autorstwa stanowisko frakcji Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim, także pierwsze opinie krytyczne w Niemczech, w tym bardzo ważkie stanowisko przewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych Bundestagu Norberta Röetgena (CDU), także krytyka premiera Włoch Matteo Renziego. Nord Stream 2 jest projektem genetycznie geopolitycznym i jako taki należy go zwalczać. Kto mieczem wojuje… – mówi Saryusz-Wolski.
– Geopolityce trzeba przeciwstawić geopolitykę, a nie udawać że chodzi tylko o rozdzielenie dostawcy i operatora i dostęp stron trzecich do gazociągu. Nord Stream 2 nawet gdyby był całkiem zgodny z 3-cim pakietem energetycznym UE, choć nie jest, to byłby wyjątkowo szkodliwy i nie do przyjęcia ze względu na to że przeczy ustalonym kierunkom polityki zagranicznej Unii. Kłania się tu niedocenianie i niezrozumienie tej tak ważnej, choć raczkującej polityki UE jaką jest polityka zagraniczna i bezpieczeństwa, że przypomnę niegdysiejszą polską dyskusję o tym że ważniejsza dla Polski w Parlamencie Europejskim jest Komisja Budżetowa niż Zagraniczna – kwituje nasz rozmówca.
Projekt Nord Stream 2 zakłada rozbudowę bałtyckiej magistrali z Rosji do Niemiec o trzecią i czwartą nitkę, a tym samym podwojenie jej przepustowości do 110 mld m3 rocznie. Ma pozwolić na całkowite wykluczenie z tranzytu gazu do Europy krajów, jak Ukraina czy Słowacja. Pozwoli na wzmocnienie obecności rosyjskiego Gazpromu na europejskim rynku, i w ten sposób, jest sprzeczny z założeniami polityki energetycznej UE, zmierzającej do zmniejszenia zależności od tego głównego dostawcy.