icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Buzek: Nord Stream 2 to problem dla całej Unii (ROZMOWA)

ROZMOWA

W rozmowie z BiznesAlert.pl b. premier RP i przewodniczący Parlamentu Europejskiego, a obecnie szef parlamentarnej Komisji ds. Przemysłu, Badań Naukowych i Energii, Jerzy Buzek opowiada o europejskich dyskusjach na temat kontrowersyjnego projektu nowego gazociągu z Rosji do Niemiec.

BiznesAlert.pl: Czy Nord Stream 2 podzieli los South Stream?

Prof. Jerzy Buzek: Pamiętamy dyskusje na temat gazociągów Nord Stream 1, kilkanaście lat temu, i South Stream – parę lat temu. W pierwszym przypadku sprawa zakończyła się budową, a w drugim projekt został odrzucony, Ale też obowiązywało już inne, unijne prawo! Można mieć wątpliwości, czy w świetle obecnego unijnego prawa i ducha unijnych rozwiązań projekt Nord Stream 2 jest dopuszczalny.

Dzisiaj obowiązuje już tzw. III Pakiet Energetyczny (na którym potknął się South Stream) i budujemy Unię Energetyczną. Unijny komisarz ds. energii, Miguel Canete, po zainicjowanej przeze mnie  gorącej plenarnej dyskusji w Parlamencie Europejskim, jasno podsumował, że Nord Stream 2 jest niezgodny z założeniami Unii i jako taki nie może być poparty.

Nie może mieć żadnych zwolnień z unijnego prawa ani pomocy finansowej, a więc np. korzystać z nowego źródła finansowania infrastruktury energetycznej z funduszu „Łącząc Europę”.  Dyskutując o Nord Stream 2 uwzględnić trzeba, że mieliśmy kolejne kryzysy energetyczne, inwazję Rosji na Ukrainę i wdrożenie sankcji przez Unię. Wytworzył się światowy rynek gazu i wszedł w stagnację, bo surowiec tanieje. Jest zupełnie inna sytuacja geopolityczna i biznesowa, niż nawet kilka lat temu.

Czy po dostosowaniu projektu do unijnego prawa będzie on dopuszczalny?

Tego nie da się wykluczyć. Ale nawet gdyby tak było, nadal idea ta jest nie do pogodzenia z ideą Unii Energetycznej. Liczę tu na intensywne działania polskiego rządu. Na poziomie Parlamentu Europejskiego zrobiliśmy już niemal wszystko, co można.

Podsumujmy więc…

Wymienię jeszcze raz kolejno: uzasadnienie biznesowe jest wątpliwe, skoro poprzednie nitki Rosja-Zachód są wykorzystane tylko w 50 procentach. Po drugie, dlaczego mamy budować kosztowną, nową linię na dnie Bałtyku, zamiast remontować gazociągi już istniejące?

Ukraińskie?

Być może też białoruskie. Po trzecie, chodzi o odporność na kryzysy, o rzeczywistą dywersyfikację dostaw. Wiadomo, że jeden dostawca dominuje i jego działania stwarzają  ryzyko zastosowania kurka gazowego, jako broni energetycznej. Po czwarte, dlaczego tworzyć nowe napięcia w Unii w sytuacji, gdy mamy szereg innych poważnych problemów.

O jakich napięciach Pan mówi?

Nie wiadomo na przyklad kto będzie odpowiedzialny za wstrzymanie przepływu w którymkolwiek z gazociągów Rosja – Zachód. Dotąd wszystkie umowy były zawierane między państwami na zasadach bilateralnych. Odpowiadały za nie rządy. Teraz przekonuje się nas, że Nord Stream 2 jest pomysłem jedynie komercyjnym i rządom nic do tego. To nieprawda. I wreszcie, Europa stawia dzisiaj na gospodarkę morską, chodzi o wzrost gospodarczy i tworzenie miejsc pracy. W przypadku budowy nowej nitki na dnie Bałtyku pod znakiem zapytania stoi eksploracja morza i jego efektywne wykorzystanie.

Czy Nord Stream 2 jest problemem politycznym?

Tak. W 2001 roku podpisywałem umowę na dostawy gazu norweskiego z premierem Norwegii, Jensem Stoltenbergiem i Paulem Rasmussenem, premierem Danii. Kontrakt biznesowy był niezbędny i PGNiG wynegocjował go ze Statoilem. Za działalnością biznesową stało jednak poparcie polityczne. Przy tak dużych kontraktach o znaczeniu geopolitycznym, jest to konieczne.

Co przeważa: zastrzeżenia biznesowe czy polityczne?

Jak już mówiłem, są wątpliwości co do przesłanek biznesowych i prawnych, oraz niewymienionych dotąd zasad ochrony środowiska. Najważniejsza jest jednak decyzja polityczna o Nord Stream 2, bo to problem  solidarności, naszej niezależności i wzajemnej odpowiedzialności za najbliższych sąsiadów. To dotyczy też Ukrainy. To nie jest już wymiar biznesowy, to poważny problem geopolityczny. Dlatego polski rząd ma tu zadanie do wykonania i wielką odpowiedzialność.

Czy ta odpowiedzialność spada też na Berlin?

Spada na Unię Europejską. To w ogóle nie jest problem jednego czy kilku krajów, ale europejski. Występujemy jako wspólnota europejska w tej sprawie. To wymaga więc działań instytucji unijnych i rządów krajowych. One muszą wziąć odpowiedzialność za rozwiązania polityczne oraz za zagrożenie ze strony Nord Stream 2 dla obecnego tranzytu gazu. Biznes może się tym nie przejmować, ale instytucje unijne i rządy – muszą.

Czy jest jedność woli między instytucjami i rządami?

Są zasady działania i tych się przestrzega. To widać na przykładzie sankcji, które żmudnie kiedyś negocjowano, choć wydawało się oczywiste, że trzeba je przyjąć wobec agresji rosyjskiej na Ukrainie. W najważniejszych sprawach musimy wypracowywać wspólne stanowisko, bo inaczej Unia nie miałaby sensu.

Czy regulacje SoS są jakąś odpowiedzią na zagrożenia jak Nord Stream 2?

Zasadę solidarności w zasilaniu w energię chciałbym, jako sprawozdawca SoS, przełożyć na język zobowiązań prawnych. Nawzajem za siebie odpowiadamy. Jeśli któryś kraj ma problem, to sąsiedzi muszą pomóc. Do tej pory ratowaliśmy się oddzielnie. Teraz w kryzysie trzeba będzie ograniczyć zużycie po to, aby pomóc sąsiadowi, który może mieć jeszcze gorzej.

A co z podziałem na unijne regiony – grupy państw – i odpowiedzialności w ramach nich za bezpieczeństwo dostaw gazu?

Proszę sobie wyobrazić, że jedna z grup jest szczególnie wrażliwa na niedobory gazu, a każdy z krajów do niej należących ma z tym problem. Jak one mają sobie pomagać? Musi pojawić się zarządzanie na poziomie Unii Europejskiej.

Czy chodzi o to, aby w sytuacji zapełniania magazynu gazu w Niemczech nie było problemu z dostawami z ich terytorium do Polski, w sytuacji, gdy zajdzie taka potrzeba?

Dokładnie o to chodzi. Ważne też, abyśmy w planach zaopatrzenia przewidzieli także możliwości zaopatrzenia w płynny gaz ziemny, LNG. To zupełnie nowy i ważny dla nas rynek.

A projekt norweski?

To należy rozważyć. Nie neguję tego projektu. Warto też rozważyć inny projekt: lekki gazoport w Gdańsku, podobny do tego jak w Kłajpedzie i sprowadzanie gazu razem z Litwinami. Pływający obiekt do regazyfikacji stacjonujący obecnie w litewskim porcie mógłby posłużyć do dostarczania surowca zakupionego wspólnie. Rozmawiałem ze stroną litewską, są zainteresowani tym rozwiązaniem. Można wreszcie też rozbudować istniejący gazoport w Świnoujściu. Ale o tym co wybrać może zadecydować tylko rząd, bo  ma wszystkie dane, by ocenić czy przy obecnym rozwoju rynku gazu budowa rury norweskiej jest zasadna.

Czy po realizacji polskich planów infrastrukturalnych Nord Stream 2 przestanie być zagrożeniem?

Być może, za dziesięć, piętnaście lat. Tymczasem Nord Stream 2 powstaje teraz. Jest on sprzeczny z celami polityki  Unii Europejskiej, a także Polski. Jest kilka krajów zależnych od gazociągów Jamał i Braterstwo, których wykorzystanie jest zagrożone przez projekt.

Czy Państwo uważają, że Nord Stream 2 nie może powstać?

Taki był jednoznaczny wydźwięk wcześniejszych dyskusji plenarnych w Parlamencie Europejskim. Dlatego ostatnio zorganizowałem konferencję w Parlamencie Europejskim, z udziałem przedstawicieli konsorcjum Nord Stream 2, aby wyjasnili swje stanowisko. Brał tez udział wiceprzewodniczący Komisji Europejskiego Maros Sefcovic, przedstawiciele czterech dużych grup politycznych w PE, Rady Europejskiej oraz rządu Ukrainy. Sala była pełna, ludzie siedzieli na schodach i stali wokoło. Nie wiem, czy przedstawiciele Nord Stream 2 kogokolwiek przekonali, ale była szansa na wymianę poglądów.

Co może zrobić KE?

Musi szczegółowo sprawdzić przestrzeganie prawa. Instytucje Unii Europejskiej i państwa członkowskie ponoszą odpowiedzialność polityczną za ten projekt.

Co możemy zrobić obecnie?

Działania rządów, w tym polskiego rządu, mają ogromne znaczenie. Równie ważne jest zdanie unijnych instytucji. Jak wspomnialem na poziomie Parlamentu Europejskiego zrobiliśmy już niemal wszystko co można. Powtórzę jeszcze raz – to nie jest problem jednego, czy dwóch krajów, ale całej Unii Europejskiej. Chciałbym zeuropeizować ten problem, zamiast tworzyć partykularyzmy. Ważne, by pokazywać ryzyko związane z Nord Stream 2. Koncerny związane z Nord Stream 2 muszą wiedzieć, że korzyści biznesowe związane z tym przedsięwzięciem są wątpliwe. Musimy jasno stwierdzić, że jeśli nie będzie solidarności w tej sprawie, to nie będzie solidarności w innych.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik

ROZMOWA

W rozmowie z BiznesAlert.pl b. premier RP i przewodniczący Parlamentu Europejskiego, a obecnie szef parlamentarnej Komisji ds. Przemysłu, Badań Naukowych i Energii, Jerzy Buzek opowiada o europejskich dyskusjach na temat kontrowersyjnego projektu nowego gazociągu z Rosji do Niemiec.

BiznesAlert.pl: Czy Nord Stream 2 podzieli los South Stream?

Prof. Jerzy Buzek: Pamiętamy dyskusje na temat gazociągów Nord Stream 1, kilkanaście lat temu, i South Stream – parę lat temu. W pierwszym przypadku sprawa zakończyła się budową, a w drugim projekt został odrzucony, Ale też obowiązywało już inne, unijne prawo! Można mieć wątpliwości, czy w świetle obecnego unijnego prawa i ducha unijnych rozwiązań projekt Nord Stream 2 jest dopuszczalny.

Dzisiaj obowiązuje już tzw. III Pakiet Energetyczny (na którym potknął się South Stream) i budujemy Unię Energetyczną. Unijny komisarz ds. energii, Miguel Canete, po zainicjowanej przeze mnie  gorącej plenarnej dyskusji w Parlamencie Europejskim, jasno podsumował, że Nord Stream 2 jest niezgodny z założeniami Unii i jako taki nie może być poparty.

Nie może mieć żadnych zwolnień z unijnego prawa ani pomocy finansowej, a więc np. korzystać z nowego źródła finansowania infrastruktury energetycznej z funduszu „Łącząc Europę”.  Dyskutując o Nord Stream 2 uwzględnić trzeba, że mieliśmy kolejne kryzysy energetyczne, inwazję Rosji na Ukrainę i wdrożenie sankcji przez Unię. Wytworzył się światowy rynek gazu i wszedł w stagnację, bo surowiec tanieje. Jest zupełnie inna sytuacja geopolityczna i biznesowa, niż nawet kilka lat temu.

Czy po dostosowaniu projektu do unijnego prawa będzie on dopuszczalny?

Tego nie da się wykluczyć. Ale nawet gdyby tak było, nadal idea ta jest nie do pogodzenia z ideą Unii Energetycznej. Liczę tu na intensywne działania polskiego rządu. Na poziomie Parlamentu Europejskiego zrobiliśmy już niemal wszystko, co można.

Podsumujmy więc…

Wymienię jeszcze raz kolejno: uzasadnienie biznesowe jest wątpliwe, skoro poprzednie nitki Rosja-Zachód są wykorzystane tylko w 50 procentach. Po drugie, dlaczego mamy budować kosztowną, nową linię na dnie Bałtyku, zamiast remontować gazociągi już istniejące?

Ukraińskie?

Być może też białoruskie. Po trzecie, chodzi o odporność na kryzysy, o rzeczywistą dywersyfikację dostaw. Wiadomo, że jeden dostawca dominuje i jego działania stwarzają  ryzyko zastosowania kurka gazowego, jako broni energetycznej. Po czwarte, dlaczego tworzyć nowe napięcia w Unii w sytuacji, gdy mamy szereg innych poważnych problemów.

O jakich napięciach Pan mówi?

Nie wiadomo na przyklad kto będzie odpowiedzialny za wstrzymanie przepływu w którymkolwiek z gazociągów Rosja – Zachód. Dotąd wszystkie umowy były zawierane między państwami na zasadach bilateralnych. Odpowiadały za nie rządy. Teraz przekonuje się nas, że Nord Stream 2 jest pomysłem jedynie komercyjnym i rządom nic do tego. To nieprawda. I wreszcie, Europa stawia dzisiaj na gospodarkę morską, chodzi o wzrost gospodarczy i tworzenie miejsc pracy. W przypadku budowy nowej nitki na dnie Bałtyku pod znakiem zapytania stoi eksploracja morza i jego efektywne wykorzystanie.

Czy Nord Stream 2 jest problemem politycznym?

Tak. W 2001 roku podpisywałem umowę na dostawy gazu norweskiego z premierem Norwegii, Jensem Stoltenbergiem i Paulem Rasmussenem, premierem Danii. Kontrakt biznesowy był niezbędny i PGNiG wynegocjował go ze Statoilem. Za działalnością biznesową stało jednak poparcie polityczne. Przy tak dużych kontraktach o znaczeniu geopolitycznym, jest to konieczne.

Co przeważa: zastrzeżenia biznesowe czy polityczne?

Jak już mówiłem, są wątpliwości co do przesłanek biznesowych i prawnych, oraz niewymienionych dotąd zasad ochrony środowiska. Najważniejsza jest jednak decyzja polityczna o Nord Stream 2, bo to problem  solidarności, naszej niezależności i wzajemnej odpowiedzialności za najbliższych sąsiadów. To dotyczy też Ukrainy. To nie jest już wymiar biznesowy, to poważny problem geopolityczny. Dlatego polski rząd ma tu zadanie do wykonania i wielką odpowiedzialność.

Czy ta odpowiedzialność spada też na Berlin?

Spada na Unię Europejską. To w ogóle nie jest problem jednego czy kilku krajów, ale europejski. Występujemy jako wspólnota europejska w tej sprawie. To wymaga więc działań instytucji unijnych i rządów krajowych. One muszą wziąć odpowiedzialność za rozwiązania polityczne oraz za zagrożenie ze strony Nord Stream 2 dla obecnego tranzytu gazu. Biznes może się tym nie przejmować, ale instytucje unijne i rządy – muszą.

Czy jest jedność woli między instytucjami i rządami?

Są zasady działania i tych się przestrzega. To widać na przykładzie sankcji, które żmudnie kiedyś negocjowano, choć wydawało się oczywiste, że trzeba je przyjąć wobec agresji rosyjskiej na Ukrainie. W najważniejszych sprawach musimy wypracowywać wspólne stanowisko, bo inaczej Unia nie miałaby sensu.

Czy regulacje SoS są jakąś odpowiedzią na zagrożenia jak Nord Stream 2?

Zasadę solidarności w zasilaniu w energię chciałbym, jako sprawozdawca SoS, przełożyć na język zobowiązań prawnych. Nawzajem za siebie odpowiadamy. Jeśli któryś kraj ma problem, to sąsiedzi muszą pomóc. Do tej pory ratowaliśmy się oddzielnie. Teraz w kryzysie trzeba będzie ograniczyć zużycie po to, aby pomóc sąsiadowi, który może mieć jeszcze gorzej.

A co z podziałem na unijne regiony – grupy państw – i odpowiedzialności w ramach nich za bezpieczeństwo dostaw gazu?

Proszę sobie wyobrazić, że jedna z grup jest szczególnie wrażliwa na niedobory gazu, a każdy z krajów do niej należących ma z tym problem. Jak one mają sobie pomagać? Musi pojawić się zarządzanie na poziomie Unii Europejskiej.

Czy chodzi o to, aby w sytuacji zapełniania magazynu gazu w Niemczech nie było problemu z dostawami z ich terytorium do Polski, w sytuacji, gdy zajdzie taka potrzeba?

Dokładnie o to chodzi. Ważne też, abyśmy w planach zaopatrzenia przewidzieli także możliwości zaopatrzenia w płynny gaz ziemny, LNG. To zupełnie nowy i ważny dla nas rynek.

A projekt norweski?

To należy rozważyć. Nie neguję tego projektu. Warto też rozważyć inny projekt: lekki gazoport w Gdańsku, podobny do tego jak w Kłajpedzie i sprowadzanie gazu razem z Litwinami. Pływający obiekt do regazyfikacji stacjonujący obecnie w litewskim porcie mógłby posłużyć do dostarczania surowca zakupionego wspólnie. Rozmawiałem ze stroną litewską, są zainteresowani tym rozwiązaniem. Można wreszcie też rozbudować istniejący gazoport w Świnoujściu. Ale o tym co wybrać może zadecydować tylko rząd, bo  ma wszystkie dane, by ocenić czy przy obecnym rozwoju rynku gazu budowa rury norweskiej jest zasadna.

Czy po realizacji polskich planów infrastrukturalnych Nord Stream 2 przestanie być zagrożeniem?

Być może, za dziesięć, piętnaście lat. Tymczasem Nord Stream 2 powstaje teraz. Jest on sprzeczny z celami polityki  Unii Europejskiej, a także Polski. Jest kilka krajów zależnych od gazociągów Jamał i Braterstwo, których wykorzystanie jest zagrożone przez projekt.

Czy Państwo uważają, że Nord Stream 2 nie może powstać?

Taki był jednoznaczny wydźwięk wcześniejszych dyskusji plenarnych w Parlamencie Europejskim. Dlatego ostatnio zorganizowałem konferencję w Parlamencie Europejskim, z udziałem przedstawicieli konsorcjum Nord Stream 2, aby wyjasnili swje stanowisko. Brał tez udział wiceprzewodniczący Komisji Europejskiego Maros Sefcovic, przedstawiciele czterech dużych grup politycznych w PE, Rady Europejskiej oraz rządu Ukrainy. Sala była pełna, ludzie siedzieli na schodach i stali wokoło. Nie wiem, czy przedstawiciele Nord Stream 2 kogokolwiek przekonali, ale była szansa na wymianę poglądów.

Co może zrobić KE?

Musi szczegółowo sprawdzić przestrzeganie prawa. Instytucje Unii Europejskiej i państwa członkowskie ponoszą odpowiedzialność polityczną za ten projekt.

Co możemy zrobić obecnie?

Działania rządów, w tym polskiego rządu, mają ogromne znaczenie. Równie ważne jest zdanie unijnych instytucji. Jak wspomnialem na poziomie Parlamentu Europejskiego zrobiliśmy już niemal wszystko co można. Powtórzę jeszcze raz – to nie jest problem jednego, czy dwóch krajów, ale całej Unii Europejskiej. Chciałbym zeuropeizować ten problem, zamiast tworzyć partykularyzmy. Ważne, by pokazywać ryzyko związane z Nord Stream 2. Koncerny związane z Nord Stream 2 muszą wiedzieć, że korzyści biznesowe związane z tym przedsięwzięciem są wątpliwe. Musimy jasno stwierdzić, że jeśli nie będzie solidarności w tej sprawie, to nie będzie solidarności w innych.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik

Najnowsze artykuły