KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ds. Unii Energetycznej Marosz Szefczovicz ponownie skrytykował projekt rosyjskiego gazociągu Nord Stream 2, który ma podwoić przepustowość dostaw przez Morze Bałtyckie.
– Europa może skończyć z większą ilością gazu niż potrzebuje, jeżeli Nord Stream 2 powstanie – ostrzegł Szefczovicz. – Oznaczałoby, że zbudujemy nadprogramową przepustowość, która w dodatku uczyniłaby utrzymanie szlaku ukraińskiego bardzo trudnym z punktu widzenia ekonomicznego.
Zdaniem unijnego urzędnika, Nord Stream 2 podważyłby także pewność dostaw przez Gazociąg Jamalski ciągnący się przez Białoruś i Polskę. Przyznał, że Niemcy słali Polakom sygnały zapewnienia, że szlak jest pewny.
Konsorcjum Nord Stream 2 przekonuje jednak, że gazociąg ma posłużyć do zapełnienia luki spowodowanej przez wzrost zapotrzebowania, która jest szacowana przez nie na około 140 mld m3 rocznie do 2035 roku. Szefczovicz podkreśla, że ta liczba może być zawyżona.
Koalicja przeciwko projektowi z udziałem Polski poszerza się, bo na szczycie państw Grupy Wyszehradzkiej, krajów bałtyckich i nordyckich, przywódcy Czech, Polski, Słowacji, Węgier, Litwy, Łotwy, Estonii, Danii, Norwegii, Islandii, Szwecji i Finlandii skrytykowały pomysł budowy nowego gazociągu z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie. Wspomniany wiceprzewodniczący KE ds. Unii Energetycznej ocenił w zeszłym tygodniu, że magistrala musi podlegać prawu Unii Europejskiej. Komisja Europejska ma jednak także ocenić polityczny wymiar projektu, szczególnie w kontekście priorytetów Unii Energetycznej, jak ustabilizowanie tranzytu gazu przez Ukrainę, któremu Nord Stream 2 zagraża.
Europa nie potrzebuje więcej rosyjskiego gazu. Mimo to, na przekór dywersyfikacji, europejskie firmy sprowadzają go coraz więcej. Ze względu na atrakcyjną cenę gazu (wywołaną tanią ropą) w 2015 roku rosyjski koncern odzyskał 1 procent udziałów na rynku europejskim. Wzrósł on z 30 do 31 procent. Od 1 stycznia do 16 kwietnia tego roku dostawy gazu od Gazpromu do krajów spoza Wspólnoty Niepodległych Państw wzrosły o 22,6 procent – podał prezes firmy Aleksiej Miller. – Zapotrzebowanie na gaz rosyjski za granicą wzrosło znacząco od początku roku w porównaniu z analogicznym okresem rok temu – ocenił Miller. Poinformował, że wzrost dostaw do Niemiec wyniósł 21,3 procent, do Włoch – 16 procent, do Wielkiej Brytanii – 162,3 procent, do Polski – 35,7 procent, do Francji – 50,2 procent, do Holandii – 115 procent i do Austrii o 24,7 procent.
Udostępnienie nadprogramowych ilości gazu z Rosji spotęguje ten trend i będziemy mieli do czynienia z osłabieniem dywersyfikacji w Europie, jako całości, nie tylko w Europie Środkowo-Wschodniej, która tego się najbardziej obawia. Należy przy tym zaznaczyć, że większość wzrostu sprzedaży do Niemiec wynika z faktu, że Rosjanie nie ślą już gazu na Ukrainę, bo Kijów kupuje ich surowiec od firm niemieckich na giełdzie. Również Polacy minimalizują zakupy od Gazpromu do około 8 z 10 zakontraktowanych mld m3 rocznie, a resztę sprowadzają z giełd. Niemcy zyskują więc coraz więcej na roli pośrednika w dystrybucji rosyjskiego gazu po Europie. Czy będą w stanie zrezygnować z tej roli dla dobra Wspólnoty?
Jak podaje The Economist, żaden niemiecki lider nie był ofiarą tak zaciętej rosyjskiej propagandy jak Kanclerz Angela Merkel. Jej poprzednik Gerhard Schroeder, który obecnie zasiada w zarządzie gazociągu Nord Stream, był bliskim współpracownikiem prezydenta Władimira Putina. Tymczasem Merkel obstaje przy polityce sankcji po agresji na Ukrainie, a według źródeł The Economist, najchętniej doprowadziłaby do upadku projektu Nord Stream 2.
Brytyjska gazeta podaje, że Putin słynie z wykorzystywania słabości innych krajów. – Putin chce doprowadzić do upadku Merkel, a ma szereg narzędzi w dyspozycji – mówi Stefan Meister z think tanku DGAP. Jednym z nich ma być telewizja skierowana do rosyjskojęzycznych Niemców, których jest około 3 mln w RFN. To oni byli adresatami fałszywej opowieści o 13-letniej dziewczynce zgwałconej w Niemczech przez imigrantów. Sprawa została ochrzczona Aferą Lisy. Była jednak operacją informacyjną Rosjan.
– Postrzegałem Rosję jako strategicznego partnera i rywala – powiedział Roderich Kiesewetter, deputowany z Partii Chadeckiej (CDU), do której należy Angela Merkel. – Teraz Rosja stała się potencjalnym wrogiem – dodał. W podobnym tonie wypowiedziała się minister obrony Ursula van der Leyen na szczycie G7. Według The Economist nawet socjaldemoraci z SPD, dotąd pozytywnie nastawieni do Rosji, mają coraz większe obawy. Kreml próbował rozbić koalicję rządową z udziałem SPD i CSU, wykorzystując wicekanclerza Sigmara Gabriela, który został nagrany w Kremlu, jak zgadza się na Nord Stream 2 i obiecuje pomoc w ominięciu nadzoru Komisji Europejskiej. Stenogramy trafiły na stronę Kancelarii Prezydenta Federacji Rosyjskiej.
Komisja może obecnie zablokować projekt, z czego – zdaniem jednego z doradców kanclerz Niemiec przepytanego przez The Economist –Angela Merkel byłaby „bardzo zadowolona”. Mimo to minister spraw zagranicznych Frank Walter Steinemier opowiada się za dyplomatyczną współpracą z Rosją. Putin ma także poparcie ekstremistów prawicowych – Alternative fur Deutschland, oraz lewicowych – Die Linke. Także wielu zwolenników populistycznej Pegidy popiera prezydenta Rosji. Kontrwywiad niemiecki bada sprawę antyimigracyjnego marszu w Dreźnie, gdzie pojawiły się transparenty z apelami do Putina o pomoc.
Mimo to kanclerz Angela Merkel nie podejmuje żadnych oficjalnych działań w sprawie Nord Stream 2. Jest tak, bo jak tłumaczą znawcy sytuacji w niemieckim rządzie, musi utrzymywać kruche poparcie koalicji w innych sprawach, na czele z imigracją. Chyba jednak nadszedł czas, aby z Berlina wysłano jasny sygnał do Rosji. W innym wypadku powtórzymy historyczny błąd.
Jak przypomina autorka BizesAlert.pl, Madalina Sisu Vicari na łamach Vocal International, kiedy prezydent USA Ronald Reagan wprowadził przeciwko Rosji sankcje po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce, domagał się zablokowania budowy gazociągu Urengoj-Pomary-Użhorod, czyli obecnie głównego szlaku tranzytowego dla rosyjskiego gazu do Europy. Wtedy firmy zachodnioeuropejskie zaangażowane w budowę zablokowały poparcie dla inicjatywy amerykańskiej, a Reagan w końcu wycofał sankcje.
Historia powtarza się w przypadku Nord Stream 1 i może powtórzyć się w sprawie jego bliźniaka – Nord Stream 2. Wszyscy wiemy, że gazociąg nie jest w interesie Unii Europejskiej i tworzonej w jej ramach Unii Energetycznej, brakuje jednak woli politycznej do powstrzymania projektu. Jest tak, bo szereg firm zachodnioeuropejskich chce zarobić na kontraktach. Radą Europejską mógłby wstrząsnąć stanowczy głos żelaznej kanclerz. Skoro jest tak, jak przekonuje The Economist i inne ośrodki tłumaczące Merkel z bierności, a władczyni Niemiec rzeczywiście byłaby szczęśliwa, gdyby projekt upadł, może warto do tego doprowadzić. Pani Kanclerz, czas zablokować Nord Stream 2!