Przyjęcie przez rząd PO-PSL unijnego pakietu klimatyczno-energetycznego kosztować będzie Polskę ponad 20 mld zł – wyliczył szef ministerstwa środowiska Jan Szyszko. Poprzedników skrytykował też za to, że zamiast promować geotermię, wspierali drogie i niepolskie technologie uzyskiwania energii z wiatru.
Minister na początku swojego wystąpienia w środę w Sejmie przypomniał, że Polska w ramach protokołu z Kioto zredukowała emisję CO2 o 32 proc. przy zakładanych 6 proc. Jednocześnie Polska w tym czasie rozwijała się gospodarczo.
Szyszko przekonywał, że PiS w 2008 roku na szczycie klimatycznym w Poznaniu „chciał pokazać polskie sukcesy i zacząć rozliczanie, kto ma płacić, a komu się pieniądze należą”. „Kiedy mieliśmy to pokazać, PO-PSL przyjmuje pakiet klimatyczno-energetyczny. O świadomości ówczesnych elit niech świadczy to, że premier Tusk w relacji z Brukseli mówił, że Polska odniosła ogromny sukces” – dodał szef resortu środowiska.
Minister mówił, że koalicja PO-PSL przekonywała wówczas, że Polska na tym zarobi, że dostaniemy tyle samo pieniędzy co za rządów premiera Kazimierza Marcinkiewicza, kiedy negocjowany był budżet europejski na lata 2007-2013.
Szyszko podkreślił, że w ramach pakietu przyznano nam za mało limitów emisji CO2, wartych 9 mld zł. Dodał, że uprawnienia, jakie musimy zakupić w latach 2013-2020 (na koniec 2020 r. redukcja emisji CO2 ma być zredukowana o 20 proc.), są w sumie warte blisko 20 mld zł według dzisiejszych cen. „Trzeba być niezwykle bogatym państwem, aby mieć taką redukcję i równocześnie tyle sobie dokupić (uprawnień – PAP)” – mówił minister.
Jego zdaniem poprzednicy prowadzili też niewłaściwą politykę dot. odnawialnych źródeł energii. „Mamy przebogate zasoby geotermalne, ale promujemy energetykę wiatrową – drogą, nieopartą o polskie technologie” – ocenił.
Szyszko w tym kontekście przypomniał sprawę zerwania umowy ws. dofinansowania geotermii toruńskiej realizowanej przez Fundację Lux Veritatis. Przekonywał, że cofnięcie dofinansowania spowodowało, że Fundacja mimo wykonania odwiertów (z własnych środków) nie mogła zacząć wydobycia. W jej miejsce – mówił – wszedł inwestor zagraniczny – francuska firma energetyczna EDF, która otrzymała kilkanaście mln zł dofinansowania z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Minister poruszył też kwestię Puszczy Białowieskiej i wyznaczanie przez poprzedni rząd obszarów Natura 2000.
Przypomniał, że z inicjatywy poprzedników puszcza została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO, „dziedzictwa przyrodniczego nietkniętego ręka człowieka”. Ocenił, że m.in. z tego powodu w puszczy nie prowadzono działalności gospodarczej, a zaniechania doprowadziły do gnicia 4 mln m sześc. drzewa o wartości 700 mln zł. Zaczęły też zanikać drzewostany, siedliska, czy gatunki zwierząt – dodał.
Z kolei złe wyznaczanie obszarów Natury 2000 miało – według niego – ograniczać rozwój gospodarczy regionów.
„Szanowni państwo, przecież to jest jakiś sabotaż” – ocenił Szyszko.
Minister skrytykował też reformę gospodarki odpadowej z 2013 r. „Jaki jest finał? Ceny wywozu śmieci wzrosły średnio o 30 proc. Rezygnacja z monitorowania przemieszczania masy odpadów to straty dla budżetu w wysokości 2 mld zł rocznie. Trzeba być bardzo bogatym państwem, żeby coś takiego komuś zafundować” – powiedział.
Szef MŚ ocenił ponadto, że kilkunastomiliardowe straty dla budżetu państwa przyniosły zaniechania poprzedników w przeciwdziałaniu nielegalnemu wydobyciu kruszywa i bursztynu, nieprawidłowa gospodarka złożami gazu łupkowego i brak polityki surowcowej.
Źródło: Polska Agencja Prasowa