Zabrzańska kopalnia Makoszowy otrzymała dotąd 220 mln zł pomocy publicznej – wynika z danych resortu energii. Zgodnie z unijnymi przepisami, wartość publicznego wsparcia powinna stopniowo maleć, podczas gdy kopalnia, aby nadal działać, potrzebowałaby nakładów.
– Mamy z Makoszowami ambaras – przyznał w czwartek w Sejmie wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski, odpowiadając na pytanie grupy posłów Nowoczesnej dotyczące sytuacji górniczych spółek.
Makoszowy to jedyna przekazana do Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK) kopalnia, która mimo generowania strat nadal wydobywa węgiel, korzystając z dopuszczalnych w SRK dopłat z budżetu. Niedawny przetarg na sprzedaż zakładu został zamknięty bez wyboru inwestora, ponieważ w ocenie spółki jedyny oferent – firma KWK Siersza z woj. świętokrzyskiego – nie spełnił wymaganych warunków.
– Zapytanie publiczne pokazało, że inwestor, który się zgłosił, nie spełniał żadnych warunków, bo nie miał zabezpieczenia finansowego – mówił w Sejmie Tobiszowski, przypominając, że gdyby doszło do sprzedaży kopalni inwestor musiałby zwrócić całą udzieloną zakładowi pomoc publiczną.
– Mówię uczciwie – mamy ambaras z Makoszowami. Pytanie, kto zdecyduje się wyłożyć aż tak duże środki, dodatkowo jeszcze przy takiej hardej stronie społecznej, która pokazuje, że nie jest skłonna do dialogu – powiedział wiceminister, nawiązując do protestów załogi kopalni, domagającej się jej utrzymania.
Tobiszowski przywołał unijne przepisy, zgodnie z którymi pomoc publiczna udzielana kopalniom w SRK powinna stopniowo maleć – w przyszłym roku nie może być wyższa od tegorocznej. Wielkość udzielonej dotąd pomocy wynika m.in. z ponoszonych w kopalni nakładów, które nie są pokryte przychodami ze sprzedaży węgla, bo ta jest zbyt mała.
Zgodnie z unijnym prawem, kopalnie lub ich części przekazywane do SRK powinny być likwidowane, a pomoc dla nich powinna maleć. „Przekazywana pomoc (…) musi być z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, coraz mniejsza, żeby można wykazać w sprawozdaniu, że odcinając finansowanie faktycznie likwidujemy – tłumaczył wiceminister.
– Tu pojawił się nam problem z Makoszowami, bowiem kwota, która się pojawiła (udzielonej pomocy – PAP) jest duża, a założenia dalszego funkcjonowania kopalni Makoszowy powodują, że również musielibyśmy mieć duże nakłady. Stąd stoimy przed dużym wyzwaniem – w tym roku, a najpóźniej na początku przyszłego roku – podsumował Tobiszowski.
Wiceminister nie odniósł się do planów przedstawicieli załogi kopalni, którzy niedawno złożyli w sądzie wniosek o rejestrację spółdzielni pracowniczej, która mogłaby przejąć zakład i nadal poszukiwać dla niego inwestora.
Na początku września minister energii Krzysztof Tchórzewski powiedział PAP, że kopalnia Makoszowy może albo pozyskać inwestora, albo pozostać w spółce restrukturyzacyjnej, powoli kończąc wydobycie węgla. Zaznaczył, że sytuacja tej przynoszącej straty kopalni, przekazanej w ubiegłym roku do SRK, jest zdeterminowana przez udzieloną temu zakładowi pomoc publiczną.
Zatrudniający ponad 1,3 tys. osób zakład korzysta z budżetowych dopłat do strat produkcyjnych, które są możliwe jedynie w kopalniach przekazanych do SRK. Taka pomoc – zgodnie z unijnymi przepisami – jest możliwa do końca 2018 r. Ze środków publicznych finansowane są też osłony dla odchodzących z pracy górników. Koszt wydobycia jednej tony węgla w kopalni Makoszowy jest obecnie najwyższy w polskim górnictwie. Wyniki byłyby lepsze, gdyby udało się zwiększyć sprzedaż węgla.
Polska Agencja Prasowa