KOMENTARZ
Teresa Wójcik
Redaktor BiznesAlert.pl
Czy w Polsce jest możliwa powtórka łupkowego sukcesu Stanów Zjednoczonych? Po debacie w Instytucie Sobieskiego ( 4 marca) można być umiarkowanym optymistą. Dr Piotr Naimski, poseł PiS ocenia, że krajowe złoża gazu łupkowego są perspektywiczne, a wydobycie rzędu 10 mld m.sześc. rocznie zmieni zasadniczo energetyczną sytuację Polski.
Jednak realia polityczne każą wątpić w łupkowy sukces w Polsce. Podejrzenia korupcyjne, niedostateczny nadzór nad środowiskiem naturalnym, rozdęte procedury biurokratyczne i fakt, że większość firm nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań zawartych w koncesjach poszukiwawczych to wnioski z niedawno opublikowanego raportu NIK. Negatywne uwarunkowania dla powstającej w Polsce branży miała zmienić nowelizacja Prawa geologicznego i górniczego. Ale – jak wynika z debaty w Instytucie Sobieskiego – do nowelizacji wciąż daleko. Mimo zapowiedzi rządu projektu nowelizacji wciąż nie ma. Niemal symboliczny zbieg okoliczności – tego samego dnia, kiedy odbyła się debata, Rada Ministrów miała rozpatrywać ów projekt. Ale na posiedzeniu RM 4 marca projekt nowelizacji PGG nie był rozpatrywany. Choć podobno został zaakceptowany już przez Komitet Stały Rady Ministrów. I wypadła z niego najbardziej krytykowana (zwłaszcza przez inwestorów) instytucja, czyli NOKE.
Z nowelizacją prawa, tak, aby „sprzyjało łupkom” problemy są od samego początku. Pierwsze koncesje, pod koniec 2007 r. – zauważa b. Główny Geolog Kraju, Piotr Woźniak, zostały w zasadzie wydane na poszukiwania gazu konwencjonalnego, obowiązujące wówczas przepisy nie uwzględniały odmienności branży węglowodorów niekonwencjonalnych. Woźniak szczególną uwagę zwrócił, że dobre prawo musi uwzględnić i godzić interes państwa i interes inwestora. W tym kontekście pojawia się dylemat – czy przyspieszać prace nad nowym prawem czy przyspieszać prace poszukiwawcze w takim stanie prawnym, jaki jest.
O ostatecznym rządowym projekcie „nowego prawa”, czyli nowelizacji PGG nie wiele wiadomo. Zgodnie z postulatem inwestorów usunięto z niego NOKE, bo bez NOKE Polska będzie mogła już spokojnie stać się mitycznym gazowym Eldorado. Choć nie do końca wiadomo, czy z instytucji państwowego operatora zrezygnowano bezpowrotnie, bo pojawiła się argumentacja, że „na taką instytucję jak NOKE jest o wiele za wcześnie”. To znaczy, że w przyszłości taka instytucja może być potrzebna? Norweski przykład dowodzi czegoś zupełnie odmiennego. Od pierwszego odkrytego złoża – w 1972 r. – parlament norweski powołał operatora państwowego do każdej koncesji węglowodorowej (państwową firmę Statoil) i niezależnie od niej – osobny nadzór geologiczny.
Wywiad z projektodawcą tego rozwiązania, Henrikiem Carlsenem, można przeczytać m.in. na łamach wydawnictwa Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Rozpoznanie złóż norweskich było wówczas znacznie skromniejsze niż obecnie naszych, łupkowych. Z instytucją NOKE i tak jesteśmy spóźnieni – podkreślł b. Główny Geolog Kraju. Woźniak i inni politycy obecni na spotkaniu oceniają, że usunięcie z projektu ustawy NOKE pozbawia państwo kontroli nad wykorzystywaniem złoża. Po udzieleniu koncesji kopaliną dysponuje inwestor, ale złoże jest nadal własnością państwa. Ta zasada obowiązuje w całej Europie. Na straży tej własności miał stać operator państwowy, udziałowiec każdej spółki poszukiwawczo-wydobywczej, czyli NOKE.
Paliwa kopalne to dobra nieodnawialne, inwestorzy grają na maksymalizację zysków, nie ponoszą kosztów zewnętrznych, nie interesują się przyszłością złoża i ryzykiem jego zniszczenia przez złe wydobycie. Bez NOKE Polska nie ma kontroli nad kosztami i zyskami z wydobycia. Żadna inna instytucja nie może, więc zastąpić proponowanego NOKE. Interesujące, że obecny minister środowiska Maciej Grabowski uważa, że jest taka instytucja – Polskie Inwestycje Rozwojowe (PIR), powołana w ramach Programu Inwestycje Polskie. W założeniu ma zapewnić finansowanie długoterminowych i rentownych projektów infrastrukturalnych, przyczynić się do wzrostu PKB oraz tworzenia nowych miejsc pracy. Formuła bardzo szeroka, ale naszym zdaniem nie mieści się w niej ryzyko inwestowania w branżę łupkową. Anonimowe źródło z PIR powiedziało nam wręcz – PIR nie ma na to środków. Krytycznie na takie rozwiązanie patrzy sam prezes PIR Mariusz Grendowicz. – Gaz łupkowy jest to temat, który w tej chwili jest jeszcze na etapie wstępnym, na etapie poszukiwań. A jak wiadomo, celem PIR nie jest realizowanie poszukiwań, projektów poszukiwawczych, tylko projektów produkcyjnych – wyjaśnił mediom. W nowym, – choć już nieaktualnym – projekcie rządowym jest jeszcze kilka bardzo niekorzystnych rozwiązań, zasługujących na odrębne omówienie przez ekspertów i polityków. Dr Piotr Naimski jest zdania, – jeśli mamy mieć złe prawo przygotowane pochopnie, lepiej poczekać. Nawet przy obecnym stanie prawnym firmy wykonują odwierty. Państwo nie zainwestowało w prace poszukiwawcze nawet jednej złotówki – koszty ponoszą wyłącznie firmy.
Swego rodzaju podsumowanie dyskusji w Instytucie Sobieskiego – jeszcze w jej trakcie – wygłosił Czesław Bielecki – Mamy niepokojący chaos towarzyszący powstawaniu nowej, bardzo ważnej branży energetycznej. Chaos, na który składają się miks interesów grupowych, korupcji i nieudolności polityków – powiedział doradca premiera. Szkoda, że nie mogę zacytować dosłownie tej wypowiedzi z uwagi na bardzo soczysty język pana Bieleckiego.