W ubiegły piątek 18 listopada w wiedeńskiej siedzibie Wspólnoty Energetycznej pod patronatem tej organizacji oraz polskiej ambasady w Austrii zorganizowano konferencję pt. „Nord Stream 2 i jego wpływ na Europę”. Przy tej okazji padła opinia, że kontrowersyjny projekt może zostać opóźniony o kilka lat i powstanie nie w 2019 roku, a za 5-7 lat, czyli w 2021 lub 2023 roku.
Zdaniem Waltera Boltza, byłego prezesa austriackiego urzędu regulacji rynków energii i paliw (E-Control), kontrowersyjny gazociąg Nord Stream 2 może powstać, jednak jego realizacja możliwa jest w perspektywie 5-7 lat, a nie jak planują to niemieckie koncerny i Gazprom – w 2019 roku. – Obrazując sytuację, musimy pamiętać, że w 2019 roku wygasa ukraińsko-rosyjska umowa na tranzyt gazu do zachodniej Europy. Uwzględniając trwającą na wschodzie Ukrainy wojnę, Rosja chciała uniknąć konieczności renegocjacji tej umowy z Kijowem dzięki wybudowaniu Nord Stream 2. W mojej ocenie rozmowy te będą jednak nieuniknione. Myślę, że jest to prawie niemożliwe, aby ten gazociąg powstał do końca 2019 roku – powiedział Austriak podczas wiedeńskiej konferencji. – Możliwości importowe gazu ziemnego są już teraz większe od potrzeb Europy – uważa Walter Boltz, doradca ds. Unii Energetycznej, były prezes austriackiej firmy E-control.
Jakóbik: Pogłoski o śmierci Nord Stream 2 są przesadzone. O triumfie Gazpromu też
Nieco innego zdania jest jednak Reinhard Mitschek, wiceprezes austriackiego OMV, jednego z europejskich koncernów wspierających powstanie Nord Stream 2. – Z uwagi na stanowisko polskiego regulatora (Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta – red.) musieliśmy zrezygnować z naszego planu dotyczącego objęcia udziałów w spółce Nord Stream 2 AG odpowiedzialnej za realizację projektu. Nie blokuje to jednak inwestycji, a finansowanie zostało zabezpieczone. Poszukujemy teraz indywidualnych sposobów wsparcia projektu bez naginania prawa – podkreślił Mitschek. Austriak przed laty pełnił także funkcję dyrektora zarządzającego w konsorcjum odpowiedzialnym za realizację projektu Nabucco, który miał być elementem Południowego Korytarza Gazowego.
Z polskiego punktu widzenia opóźnienie projektu o 5-7 lat byłoby pożądane, ponieważ do czasu jego realizacji może być gotowa alternatywna oferta dla regionu, czyli Brama Północna – szlak dostaw gazu przez istniejący terminal LNG w Świnoujściu oraz planowany Korytarz Norweski na gaz ze złóż szelfu Morza Północnego.
Die Presse/BiznesAlert.pl