Parlament Europejski przegłosował w środę stanowisko w sprawie kształtu reformy unijnego systemu pozwoleń na emisję CO2 (ETS). Najważniejsza batalia dotyczyła liniowego współczynnika redukcji, który wyznacza tempo, w jakim – z całej dostępnej puli – będą wycofywane pozwolenia na emisję – informowała Polska Agencja Prasowa.
Na szczycie w 2014 roku ustalono, że będzie to 2,2 proc. rocznie, jednak przodująca w tej sprawie komisja środowiska PE zdecydowała się na jego podniesienie do 2,4 proc. rocznie. Ostatecznie – dzięki staraniom polskich europosłów i postawieniu sprawy na ostrzu noża przez największą frakcję PE, Europejską Partię Ludową – przeszła poprawka, która zmniejsza liniowy współczynnik redukcji do 2,2 proc.
– Stanowisko przyjęte przez Parlament Europejski ws. Europejskiego Systemu Handlu uprawnieniami do emisji (ETS) oznacza zwiększenie narażenia na konkurencję ze strony przemysłu globalnego oraz zwiększenie narażenia ludności na ubóstwo energetyczne. Będzie to szczególnie mocno odczuwalne w Polsce, której gospodarka charakteryzuje się wyjątkowo dużym udziałem węgla w produkcji energii – ocenia Jadwiga Wiśniewska, Poseł do Parlamentu Europejskiego z Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.
– Głównie dlatego, że przewidziane dla naszego sektora energetycznego mechanizmy kompensacyjne zostały tak zaprojektowane, że właściwie nie da się z nich skorzystać: struktura zarządzania jest bardzo nieprzejrzysta, a ustalony limit emisji na poziomie 450g CO2/kWh wyłącza z możliwości finansowania modernizacji wszelkie elektrownie węglowe, bez których nie możemy funkcjonować – przekonuje Wiśniewska. – Nawet wśród technologii gazowych dziś spełnia ten standard tylko jedna technologia zachodnia. Dodatkowo, do Funduszu Modernizacyjnego dodano Grecję i Portugalię, bez jego zwiększania, czyli ilość środków dla Polski z tego instrumentu znacząco spadnie o wartość 27 mln uprawnień – ostrzega.