– Kiedy wydawało się, że w sprawie ostatniej Rady ds. Środowiska wszystko już zostało powiedziane, wszystko napisane i że nasze poczciwe bobry z Wawelskiej będą chciały sprawę wyciszyć, ciekawy artykuł na temat negocjacji reformy ETS popełnił Rafał Zasuń, redaktor portalu Wysokie Napięcie. No i się zaczęło – pisze Krzysztof Bolesta z Polityki Insight.
Nie napisał nic zdrożnego. Nie napisał nic nieprawdziwego. Ot, przedstawił prawdopodobną ofertę ze strony Komisji Europejskiej, która jednak chciałaby Polskę przekonać, że reforma ETS może być dla wszystkich do zaakceptowania. Gdyby była to prawda, co jest wielce prawdopodobne, byłby to ruch ze strony Brukseli jak najbardziej logiczny. W duchu europejskiej współpracy lepiej jest bowiem kiedy do jakiegoś działania poczuwają się wszyscy. Słabo idzie się na trudną wędrówkę jeśli jest w grupie jeden taki maruda, który a to sobie na złość nos odmrozi, a to swój moro plecak z kanapkami zgubi. Lepiej z marudą pogadać, przekonać że to jednak fajna wycieczka.
Jeden dzień nie minął i pojawiła się reakcja Ministerstwa Środowiska. Myślę sobie, pewnie będą zaprzeczać, że nie ma oferty i nie rozmawiają, a za kulisami pewnie jest rozmowa – i dobrze. A tu niespodzianka, bo chodzi o coś zupełnie innego. Nasz kwiat klimatycznego rycerstwa, wciąż ma przekonanie o moralnym zwycięstwie na Radzie ds. Środowiska i stanowczo wyraża swoje niezadowolenie, że Pan Zasuń pisze o „porażce”. Przecież razem z Polską wątpliwości wyrażało 11, a potem 9 państw. Co to więc za porażka, jak mieliśmy taką silną i zdeterminowaną armię za sobą.
Ręce opadają. Nie ma refleksji, że piłka w grze i że rozmowy w sprawie reformy ETS się jeszcze toczą. Zamyka się okienko, ale jeszcze mamy 5 minut. Można jeszcze się ogarnąć i coś z tego wyciągnąć. Na pewno niewiele, bo na tym etapie najlepsze rzeczy już zarezerwowane, a polityka klimatyczna to gra o sumie zamkniętej. Jeśli ktoś dostanie więcej, ktoś inny musi się posunąć. Dlatego pomysł dodatkowych środków z Funduszu Modernizacyjnego, o ile zaskakujący dla niektórych, świadczy o tym, że ktoś chce się jeszcze posunąć i to nie dlatego żeby dalej od marudy siedzieć, ale żeby maruda na ławce nie wisiał.
Ale nie. Ważne pyrrusowe zwycięstwo. Nas przecież oszukali. Ograbili, oszwabili i wprowadzili bezczelnie w błąd. Na tym się teraz będziemy skupiać i sprawdzać kto co mówił do mikrofonu i czy Duńczyk mrugał może do Maltańczyka, którym okiem i co pokazywał na palcach Szwed. Bo może pokazywał kciuk do dołu, a to byłoby już bardzo nieeleganckie. Trzeba by zawiadomić jakiś trybunał, co najmniej. Szaleństwo.
Procedura przyjęcia podejścia ogólnego polegała na tym, że głosowania nie było. Odbędzie się po rozmowach z Parlamentem, czyli prawdopodobnie na kolejnej Radzie Ministrów ds. Środowiska. Wszystkie państwa w Radzie, za wyjątkiem Polski na taką procedurę przystały i nikt nie krzyczy wokoło, że zdrada. Dopiero po uzgodnieniach w gronie Komisji, Rady i Parlamentu będzie się liczyć państwa, głosy i wtedy będziemy sprawdzać kto stoi po naszej stronie i czy to wciąż dziewięć, czy może się grupa zwyczajowo rozpierzchła. Teraz jest jeszcze czas na rozmowy, na forsowanie swoich pomysłów. Jeśli takie ktoś w ogóle ma. Bo przesadzona reakcja ministerstwa pokazuje, że chyba nie. Do roboty zatem!
Odwracanie uwagi od tego gdzie tak naprawdę leży problem i szukanie winnych po Europie jest niebezpieczne, bo może ucierpieć nasz interes narodowy. Jest szansa żeby z zamieszania wyjść jeszcze z twarzą i wywalczyć dodatkowe środki na modernizację energetyki. Wywalczyć nie tylko dla siebie, ale dla całego regionu, bo specjalnego traktowania sami na pewno nie dostaniemy. Ale to dobrze, bo to dodatkowo odbudowałoby pozycję w regionie, czyli bonus.
Można i trzeba rozmawiać z innymi państwami i z Komisją o tym co chcemy dostać w reformie ETS. Dąsanie się, szukanie spisków i obrażanie partnerów którzy siedzą z nami przy stole i siedzieć będą dalej, przy setkach innych spraw jest drogą do całkowitego wykluczenia się z grupy na długi czas. Opinię odpowiedzialnego partnera buduje się latami. Stracić ją można po jednym niebyłym głosowaniu.