Wybory prezydenckie w Czechach zbliżają się ku rozstrzygnięciu, a jeden z kandydatów znany ze sporów z PKN Orlen tłumaczy się ze słów, które sugerowały, że nie pomógłby Polsce w razie wojny.
– W żadnym przypadku nie wysyłałbym naszych dzieci na wojnę. Polska nie zostanie zaatakowana, musimy temu zapobiec – powiedział Andrej Babisz, kandydat na prezydenta Czech w debacie z jego przeciwnikiem, generałem Petrem Pavlem zapytany o pomoc wojskową Polsce na mocy artykułu piątego Traktatu NATO.
Artykuł piąty Traktatu o Sojuszu Północnoatlantyckim zobowiązuje sojuszników do udzielenia pomocy państwu członkowskiemu w razie ataku na jego terytorium. – Zawsze gdy dochodzi do ataku, inni przychodzą z pomocą – odpierał generał Pavel w debacie, przypominając zobowiązania sojusznicze.
– W debacie nie chciałem odpowiadać na hipotetyczne pytanie o atak na Polskę czy kraje bałtyckie. Jestem przekonany, że do tego nie dojdzie i nawet nie chcę o tym myśleć. Obowiązkiem światowych polityków jest zapobieganie wojnie. Jeśli doszłoby do niej, to oczywiście zastosowałbym się do artykułu 5., który nie podlega dyskusji – tłumaczył po debacie Babisz.
Inwazja Rosji na Ukrainie wywołała reakcję NATO, którego państwa członkowskie udzielają pomocy materialnej zaatakowanym Ukraińcom. Rosjanie grożą włączeniem NATO w konflikt. Wybory prezydenckie przyniosły przejście Babisza i Pavela do drugiej tury, która odbędzie się 27-28 stycznia. Sondaże dają przewagę byłemu generałowi NATO.
Babisz jest znany z interesów biznesowych skierowanych przeciwko polskiemu PKN Orlenowi. Jego spółka nawozowa Agrofert prowadziła spory sądowe z Orlenem w sprawie prywatyzacji Unipetrolu dostarczającego ropę oraz paliwa na rynek czeski. Polacy wygrali to starcie.
Wojciech Jakóbik
OSW: Spięcie na linii Praga-Pekin. Afera Huawei budzi obawy czeskiego rządu