Javier Milei – nowy prezydent Argentyny jest skrajnie prawicowym wyznawcą libertarianizmu i obiecuje terapię szokową jako remedium na kryzys gospodarczy. Jednak widywany z piłą łańcuchową na wiecach wyborczych polityk może zatrzymać prochińską politykę kraju i zacieśnić relacje z Zachodem.
Argentyna od lat znajduje się w permanentnym kryzysie gospodarczym i mierzy się hiperinflacją, która sięga nawet 142 procent. Nic więc dziwnego, że trudne czasy wyniosły tak bardzo kontrowersyjnego polityka na fotel prezydenta. Jednak jego wybór może zmienić politykę zagraniczną rządu Buenos Aires z prochińskiej na prozachodnią, co jest dość niezwykłe w Ameryce Południowej.
Zmiana w polityce z Chinami
Należy wspomnieć, że były rząd Argentyny Alberto Fernandez z chęcią zacieśniał relacje z Pekinem, a także aktywnie wspierał wysiłki kraju na rzecz przystąpienia do BRICS, który jest postrzegany jako antyzachodnia konkurencja dla G7.
Bloomberg przypomina, że podczas kampanii Milei był ostrym krytykiem chińskiego systemu politycznego. Z kolei jego przeciwnik, Sergio Massa, minister gospodarki, z otwartymi ramionami przyjmował rosnącą obecność Chin w ich kraju, żartując nawet o nowej republice pod nazwą „Argenchina”.
Od chwili wyboru Milei w wywiadzie dla argentyńskich mediów powtarza swoje trójstronne myślenie o handlu i polityce zagranicznej. Nazwał się w nim przede wszystkim „sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, Izraela i Zachodu”. – Nie będę forsować ani promować relacji z dyktaturami, komunistami ani z tymi, którzy nie mają szacunku dla pokoju lub nie wyznają wartości demokratycznych – powiedział Milei w wywiadzie dla Buenos Aires Times.
Argentyna nie chce już do BRICS
Mocne deklaracje stają się jednak rzeczywistością. Pod koniec listopada nowa argentyńska minister spraw zagranicznych Diana Mondino ogłosiła, że kraj nie dołączy do BRICS – międzynarodowego ugrupowania krajów coraz częściej postrzeganego jako kierowane przez Pekin i Moskwę dążeniu do kwestionowania inicjatyw kierowanych przez demokratyczne kraje Zachodu. Od stycznia 2024 roku do bloku przyłączą się Iran, Egipt, Etiopia, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Pekin z uwagą śledzi poczynania barwnego prezydenta Argentyny i wysyła delikatne ostrzeżenie. – Byłoby poważnym błędem, gdyby Argentyna zerwała stosunki z wielkimi mocarstwami, takimi jak Chiny czy Brazylia. Chiny są ważnym partnerem handlowym Argentyny – powiedziała w listopadzie Mao Ning, rzecznik chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych podczas konferencji prasowej w Pekinie.
Zerwanie relacji handlowych będzie trudne
Chociaż dywersyfikacja stosunków handlowych przyniosłaby znaczne korzyści Argentynie w jej trudnej sytuacji, utrzymanie silnych więzi z obecnymi kluczowymi partnerami pozostaje niezbędne.
Według danych Banku Światowego Chiny są drugim najważniejszy partnerem handlowym i największym kierunkiem eksportu kraju, ustępując jedynie Brazylii. W 2022 roku wartość eksportu do Państwa Środka wyniosła około 8 miliardów dolarów, co stanowiło 9,1 procent argentyńskiego eksportu. Z kolei Chiny odpowiadają 92 procent eksportu argentyńskiej soi, 57 procent mięsa i 59 procent jęczmienia.
Javier Milei może przełamać dotychczasową antyzachodnią i prochińską politykę Argentyny, jednak automatycznie pojawia się pytanie, czy Unia Europejska i Stany Zjednoczone będą w stanie zaoferować coś zamian? Może okazać się, że Zachód może być niechętny udzieleniu Argentynie pomocy finansowej, szczególnie z uwagi na radykalne reformy gospodarcze nowego prezydenta. W takiej sytuacji Chiny mogą okazać się jedynym zdolnym i chętnym partnerem do pomocy, bo Pekin nie ma instytucjonalnych wymagań wobec innych krajów. Czas pokaże, czy zapowiedzi nowego prezydent Argentyny rzeczywiście wzmocnią relacje z Zachodem.
Jacek Perzyński