– W przypadku EuRoPol Gazu mieliśmy do czynienia z toczonymi przez lata sporami – ale, podkreślam, to akcjonariusze, nie ich pełnomocnicy, byli jego stronami. Stronie polskiej zależało na tym, by z jednej strony kupować rosyjski gaz jak najtaniej, a z drugiej zarabiać jak najwięcej na jego przesyle. To rodziło nieustanne konflikty i obie strony, czyli zarówno polski, jak i rosyjski wspólnik, przez lata toczyli spory w sprawie wysokości taryf, pomimo, że ta kwestia była uzgodniona w porozumieniu międzyrządowym – mówi Arkadiusz Krasnodębski, partner zarządzający Dentons w Polsce, kierujący Zespołem Energetyki i Zasobów Naturalnych w Europie, w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Co atak Rosji na Ukrainę zmienia w polityce bezpieczeństwa energetycznego i dekarbonizacji?
Arkadiusz Krasnodębski: Nie mam wątpliwości, że wojna w Ukrainie i wynikające z niej konsekwencje, czyli nałożenie embarga na rosyjskie surowce i rosnące ceny paliw, dadzą zdecydowany impuls do przyspieszenia transformacji energetycznej, odejścia od paliw kopalnych i działań związanych ze zwiększaniem niezależności energetycznej. W Polsce, po roku 1989, kwestia bezpieczeństwa energetycznego zawsze była kluczową sprawą w polityce gospodarczej każdego kolejnego rządu, ale teraz jej wymiar nabrał szczególnego znaczenia. Agresja Rosji pokazała jeszcze dobitniej, na czym polega zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego tak dla Polski, jak i dla całego regionu. Dramatycznie zmieniły się realia rynkowe, bo polityka energetyczna UE przewidywała, że paliwem przejściowym w transformacji energetycznej będzie gaz, który w niemal połowie był kupowany od Rosji. Atak na Ukrainę wywołał nie tylko debatę o założeniach polityki energetycznej, ale też zmusił do szukania natychmiastowych odpowiedzi w zakresie zastąpienia surowców, które jeszcze kilka miesięcy temu sprowadzaliśmy ze Wschodu. To gwałtowne przebudowanie obowiązującego paradygmatu, który pozwala nam planować bezpieczeństwo energetyczne.
Jednak to, co się nie zmieniło, to kurs na dekarbonizację. Bez względu na to, czy kierują nami obawy o zmiany klimatyczne czy też agresywne zachowania Rosji, bez wątpienia zmierzamy w stronę zazielenienia źródeł energii. Taki kurs obserwujemy na rynku od lat, doradzając zarówno inwestorom, jak i stronom finansującym projekty OZE. Teraz te inwestycje tylko nabiorą prędkości.
Obecnie mamy do czynienia z przyspieszeniem kursu na dekarbonizację, ale ten kierunek nie zawsze i nie dla wszystkich był oczywisty. Do niedawna opieraliśmy się też w dużej mierze na dostawach paliwa płynących gazociągiem Jamał-Europa. Ale wokół tej inwestycji narosło wiele kontrowersji.
Co z kontraktem jamalskim i relacjami z Gazpromem?
Polska od dawna podejmowała kroki w kierunku zmniejszenia uzależnienia od importu paliw ze Wschodu. Nigdy nie były to łatwe działania. Pokazały to już niezwykle trudne negocjacje gazowe, które zakończyły się w 2010 roku podpisaniem umowy międzyrządowej pomiędzy Polską i Rosją a dotyczącej warunków długoterminowych dostaw jak i wielkości taryf.
Pokazuje to także niezwykle trudna przez lata współpraca pomiędzy stroną rosyjską a polską w kwestii zarządzania i nadzoru właścicielskiego sprawowanego przez obie strony nad EuRoPol Gaz, spółką, która odpowiada za przesył gazu polskim odcinkiem gazociągu Jamał-Europa. Nie jest tajemnicą, że nasza kancelaria doradzała temu klientowi w kwestiach regulacyjnych, finansowych oraz podatkowych. Nota bene, wypowiedzieliśmy pełnomocnictwo EuRoPol Gazowi tuż po agresji Rosji na Ukrainę, zanim jeszcze Europa zdecydowała się wprowadzić jakiekolwiek sankcje czy obostrzenia. To nie są gesty często spotykane w relacjach klient – doradca prawny. Uznaliśmy jednak, że w tej sytuacji nie chcemy obsługiwać podmiotów związanych z Rosją.
Wracając jednak do EuRoPol Gazu, warto zauważyć, że nie jest to klasyczna spółka prawa handlowego, lecz podmiot stworzony w celach i z powodów związanych wprost ze strategią gospodarczą państwa i kwestiami polityki. Takie wehikuły są doskonale znane w obrocie handlowym, często powstają z inicjatywy stron rządowych, by skutecznie realizować interesy gospodarcze poszczególnych państw. Można powiedzieć, że takie spółki istnieją po to, by materializować rację stanu, bo to właśnie państwa są inicjatorami i rzeczywistymi stronami umowy. W tym przypadku, zarówno Polski, jak i Rosji.
Przy okazji chciałbym sprostować powielane czasem insynuacje, jakoby to prawnicy mieli kierowniczą rolę przy tworzeniu takich umów. To bzdura. Trzeba pamiętać, że prawnicy działają zawsze li tylko w imieniu i na zlecenie swoich klientów – nie są jednak stronami umowy. To specyfika naszego zawodu – doradzamy klientowi i reprezentujemy go w negocjacjach, ale decyzja zawsze zależy do mocodawcy, nie do pełnomocnika. Chciałbym wysłać mocny sygnał, że adwokat czy prawnik nie jest nigdy stroną sporu, lecz występuje w imieniu swego mocodawcy, w zakresie określonym i ograniczonym treścią pełnomocnictwa. Mówiąc wprost – to nie adwokat się rozwodzi, lecz jego klient. To nie radca prawny zawiera umowę, lecz reprezentowany przez niego podmiot. Nie wolno tego mylić.
W przypadku EuRoPol Gazu mieliśmy do czynienia z toczonymi przez lata sporami – ale, podkreślam, to akcjonariusze, nie ich pełnomocnicy, byli jego stronami. Stronie polskiej zależało na tym, by z jednej strony kupować rosyjski gaz jak najtaniej, a z drugiej zarabiać jak najwięcej na jego przesyle. To rodziło nieustanne konflikty i obie strony, czyli zarówno polski, jak i rosyjski wspólnik, przez lata toczyli spory w sprawie wysokości taryf, pomimo, że ta kwestia była uzgodniona w porozumieniu międzyrządowym.
Wspólnicy EuRoPol Gaz ustalili bowiem w 2010 roku, że zysk spółki nie może być wyższy niż 21 mln złotych rocznie. Ten poziom był wielokrotnie przekraczany, co spowodowało, że w spółce dziś zakumulowało blisko 1,8 mld złotych niepodzielonego zysku. A przy okazji, niższe taryfy powodowały, że gaz kupowany przez PGNiG na rynek polski po 2018, mógł być sprzedawany taniej, z korzyścią dla odbiorców krajowych.
W kontekście tej spółki warto zwrócić uwagę na niuans, który może umykać wielu obserwatorom rynku, ale ma fundamentalne znaczenie z perspektywy ładu korporacyjnego. To nie pełnomocnicy, lecz akcjonariusze spółki, wprowadzili zasadę reprezentacji krzyżowej w zarządzie. W praktyce oznacza to, że żaden działający zgodnie z prawem pełnomocnik nie może akceptować jako wiążących instrukcji jednej tylko części zarządu. Oznaczałoby to poważne naruszenie ładu korporacyjnego spółki i działanie na jej niekorzyść. Dla prawnika oznacza to nie tylko zawodową kompromitację, ale i de facto przekreślenie kariery.
Jak uniezależnić się od Gazpromu?
Analizujemy rynek i uważamy, że gaz pozostanie paliwem przejściowym w Polsce jeszcze przez jakiś czas. Jesteśmy w bardziej komfortowej sytuacji niż na przykład Węgry, Włochy, Holandia czy Niemcy, bo jednak kilkanaście lat temu zdecydowaliśmy się odchodzić od rosyjskiego surowca i dywersyfikować źródła dostaw. Z końcem roku będziemy na to w pełni gotowi: Polska uruchomiła dostawy LNG i kończy budowę Baltic Pipe.
To już bardzo dużo, ale wciąż za mało. Powinniśmy postawić na rozwiązania, które umożliwią import gazu z Afryki, czy też z kierunku południowego. Jednak priorytetem powinno być wykorzystanie źródeł krajowych, zwłaszcza tych, które już emitują metan obecnie niewykorzystany. Źródła takie z uwagi na ich niewielkie moce, jak i terytorialne rozproszenie, pozwoliłyby przy rozwoju sieci dystrybucyjnych tworzyć rozproszone gazownictwo, które o wiele trudniej sparaliżować, niż jeden duży punkt dostaw. W tym kontekście pojawia się pytanie, czy istnieje dziś potrzeba budowania dodatkowego terminalu LNG w Gdańsku albo zwiększania importu w ogóle. Czy nie powinniśmy podjąć takiej decyzji dopiero po inwentaryzacji źródeł przemysłowych emisji biometanu oraz potencjału wytwarzania paliw syntetycznych?
Jako praktyk, od trzech dekad śledzący rynek energetyczny w Polsce i w regionie uważam, że zdecydowanie lepiej byłoby zainwestować w rozwój sieci dystrybucyjnej i maksymalnie wykorzystywać wewnętrzne źródła, nawet małe i rozproszone. To stymulowałoby dodatkowo rozwój technologiczny, co dla Polski byłoby korzystniejsze niż samo nastawianie się na zwiększanie importu.
Jaką rolę mogą odegrać OZE i gazy odnawialne?
Jak najwięcej energii musimy wytwarzać w kraju, by w jak największym stopniu uniezależnić się od importu paliw. Bardzo duże znaczenie w tej kwestii będą mieć źródła odnawialne, nie tylko słońce i wiatr, ale także energetyka oparta na biogazie i biometanie, które mamy na miejscu. Badamy takie projekty od ponad 20 lat, konsekwentnie wspieramy rynek w ich rozwoju i widzimy, że transformacja musi iść właśnie w tym kierunku. Trzeba inwestować w te źródła, zarówno na potrzeby bezpośredniego zużycia energii elektrycznej, jak i elektryfikacji przemysłu, transportu i innych dziedzin gospodarki. Jeszcze kilka lat temu OZE były postrzegane przez przemysł jako fanaberia, jako mało stabilne źródło energii. Teraz widzimy wyraźną zmianę: przemysł jest zainteresowany rozwojem OZE, głównie farm wiatrowych, bo to w tej chwili najtańsza energia na rynku, do tego relatywnie szybko dostępna.
Trzeba podkreślić, że dziś nie ma alternatywny. Wysokie ceny paliw i rosyjski szantaż powodują, że nie mamy już żadnych sensownych argumentów, by uzasadniać opóźnianie transformacji. Pójście w rozproszoną energetykę odnawialną to odpowiedź zarówno na zmiany klimatyczne, jak i bezpieczeństwo energetyczne. Różnorodność źródeł energii jest konieczna, dzięki niej cały system uzyska odporność na kryzysy. Powinniśmy jak najszybciej znieść bariery dla rozwoju OZE i tu mam na myśli przede wszystkim liberalizację zasady 10H. Najwyższy czas doprowadzić zasady zarządzania sieciami do najnowocześniejszych standardów, czyli odblokować przyłączenia do sieci, przyjąć realną strategię sektorową dla ogrzewnictwa, wspierać autoproducentów, samorządy i społeczności lokalne.
Oczywiście ogromne znaczenie dla rozwoju OZE będzie mieć budowa farm wiatrowych na Bałtyku, przede wszystkim ze względu na ich skalę i efektywność, zarówno tę wytwórczą, jak i ekonomiczną. Efekty dla systemu energetycznego zobaczymy jednak dopiero w drugiej połowie obecnej dekady. Zdecydowanie należy także podjąć analizy nad możliwościami komercyjnego wytwarzania syntetycznych paliw gazowych przy użyciu OZE, czyli na przykład zielonego wodoru. W „Polskiej strategii wodorowej” nie ma zbyt wielu konkretów, ale jest na przykład bardzo cenny pomysł na wodorowy transport publiczny. Nie mamy dużo czasu, ale mamy wiele możliwości. Polska nie może przegapić tej szansy – to kwestia nie tylko bezpieczeństwa energetycznego z perspektywy gospodarczej, ale też politycznej. Odnawialne źródła energii należą do polskiej racji stanu.