icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Gorgol: 100 dni inwazji Rosji na Ukrainie za nami, a przed nami długi marsz

Za nami już ponad 100 dni regularnej wojny wywołanej nielegalną agresją Rosji przeciwko Ukrainie. O ile wojna nie służy nikomu, o tyle w interesie polskim jest sukces Ukrainy, bo tylko jej powodzenie może zwiększyć polskie bezpieczeństwo. Jedno jest pewne: to definitywny koniec strefy komfortu i Zachód powinien wyciągnąć z tego konfliktu wnioski na przyszłość – pisze Patryk Gorgol, ekspert ds. międzynarodowych. – Stany Zjednoczone i Europa muszą przygotować siebie i Ukrainę na długą konfrontację – dodaje.

To będzie długi marsz

W rosyjskim założeniu „specjalna operacja wojskowa” miała zakończyć się szybkim i spektakularnym sukcesem konsolidującym władzę, a Moskwa miała znowu ugrać więcej niż wynika z kart, którą miała na ręku. Ukraińska determinacja sprawiła jednak, że Rosjanie musieli pokazać swoje karty i okazały się one dużo słabsze niż większość przypuszczała. Bluff się nie powiódł.

Rosja ponosi jak dotąd strategiczną klęskę, która degraduje jej znaczenie na dziesięciolecia. Problem – o czym mówiłem w wywiadzie dla portalu BiznesAlert – polega na tym, że na dno ciągnie za sobą Ukrainę, na której terytorium trwa wojna i która jest dewastowana. Jednocześnie sankcje brutalnie weryfikują rosyjską gospodarkę, co wynika z faktu, że rosyjskie elity bardziej zajęte były w ostatnich 30 latach bogaceniem się niż modernizacją swojego kraju.

To wszystko nie oznacza jednak, że Rosja podkuli ogon i wycofa się z Ukrainy. Wręcz przeciwnie – rację mają ci, którzy przypuszczają, że na obecnym etapie Rosja będzie zwiększać swoje wysiłki w celu osiągnięcia chociażby taktycznych sukcesów związanych z opanowaniem części ukraińskiego terytorium.  Mocarstwa niechętnie i po długich latach godzą się z porażkami (jak Stany Zjednoczone i ZSRR w Afganistanie czy Stany Zjednoczone w Wietnamie).  Podobnie może być tym razem.

O ile zatem Rosjanie mogą już żyć w świadomości, że agresja przeciwko Ukrainie była błędem, bo swoje cele polityczne mogli osiągnąć np. działając poniżej progu wojny, o tyle ich zasoby na tym etapie nie są wyczerpane na tyle, żeby byli gotowi błyskawicznie się wycofać, nie mówiąc już o uznaniu swojej porażki. Bardziej prawdopodobna jest próba zwiększenia wysiłków – nawet jeżeli osłabi to Rosję, a w przyszłości będzie to skutkować zwiększeniem rozmiaru porażki. Podbicie stawki i zapinamy pasy.

Dlatego Stany Zjednoczone i Europa muszą przygotować siebie i Ukrainę na długą konfrontację – nawet jeżeli mają nadzieję, że uda się szybciej osiągnąć porozumienie. Im silniejsze sankcje przeciwko Rosji i większe wsparcie militarne dla Kijowa, tym lepsza pozycja Ukrainy przy stole negocjacyjnym, do którego obie strony zasiądą, gdy uznają, że będzie to dla nich najlepsze rozwiązanie.

Sankcje przeciwko Rosji i wsparcie dla Ukrainy bardziej przysłużą się pokojowi niż szukanie na siłę rozwiązania pozwalającego wyjść Putinowi z twarzą kosztem ukraińskich ustępstw

Można naśmiewać się z telefonów prezydenta Francji Macrona czy kanclerza Niemiec Scholza do prezydenta Putina, ale – nawet pomijając fakt, że część tych kontaktów odbywa się po konsultacji ze stroną ukraińską – Stany Zjednoczone i Unia Europejska zareagowały w bardzo zdecydowany sposób nakładając potężne sankcje, których Rosjanie się nie spodziewali i które dewastują rosyjską gospodarkę.  W rosyjskiej percepcji miała to być mała zwycięska wojna z symbolicznymi sankcjami nałożonymi przez UE w celu ratowania swojej twarzy, a skończyło się na wojnie, której końca na razie nie widać, strategicznym błędzie, potężnych sankcjach oraz wsparciu humanitarnym, finansowym, wojskowym i politycznym dla Ukrainy na olbrzymią skalę

Można też wskazywać, że sankcje mogłyby być jeszcze mocniejsze i będzie to prawda, jednak reakcję Zachodu oceniać należy jako „powyżej oczekiwań” – zwłaszcza przy tak rozbieżnych interesach poszczególnych państw. Stany Zjednoczone i Unia Europejska zdały egzamin.

Podstawowy problem Paryża i Berlina dotyczy ich niechęci do wyjścia ze strefy komfortu w ramach której od parudziesięciu lat spory w Europie rozstrzygało się, co do zasady, przy stole negocjacyjnym.  Rachunek za rosyjskie roszczenia pokrywany był przecież nie przez Niemców i Francuzów, a przez tych, którzy mają nieszczęście znajdować się w pobliżu granic Federacji Rosyjskiej.  Wojna kończy przewidywalny świat, do którego oba państwa chętnie by powróciły, na co wskazuje  sugerowana formuła „pokój za terytorium” i szukanie rozwiązania, które pozwala wyjść Rosji „z twarzą”. Dodatkową ceną – której płacenia „stara” Europa chciałaby uniknąć – będą kryzysy: gospodarczy (wywołany przez COVID-19, które skutki wojna po prostu zwiększy), żywnościowy ze względu na ograniczenie ukraińskiego eksportu oraz migracyjny.

Dopóki jednak Ukraińcy mają zasoby, wsparcie państw UE i pomoc Stanów Zjednoczonych, rozwiązanie takie jest bardzo mało prawdopodobne, bo żaden ukraiński polityk w tej sytuacji nie zdecyduje się na poczynienie ustępstw terytorialnych na rzecz Moskwy. Naród ukraiński po prostu by ich nie uznał. 

Warto tutaj wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie. Nawet teoretycznie – gdyby teraz Ukraina zapłaciła taką cenę i oddała część terytorium w zamian za „pokój”, to jaka byłaby gwarancja trwałości takiego „pokoju”?  Trwalsza niż Memorandum Budapesztańskie z 1994 roku, które miało zapewnić Ukraińców, że ich niepodległości i integralności terytorialnej nie grozi żadne niebezpieczeństwo? Historia pokazuje, że polityka appeasementu zapewnia jedynie czas i nie tworzy trwałych rozwiązań. Różnica polegałaby na tym, że do kolejnej konfrontacji Rosja przystąpiłaby w lepszym położeniu oraz miałaby czas, aby wyeliminować błędy, które popełniła w czasie trwanie obecnej wojny.

To przebieg tej wojny zdecyduje o pozycji negocjacyjnej stron oraz o tym, czy będzie możliwe zawarcie porozumienia, które będzie trwałe. Dlatego Zachód powinien swoimi działaniami poprawiać pozycję negocjacyjną Kijowa pozwalającą na osiągnięcie trwałego porozumienia, którego zerwanie nie będzie opłacalne dla żadnej ze stron, a nie naciskać na ustępstwa.

Trzeba zadbać o swoje bezpieczeństwo i to nie tylko w wymiarze militarnym

Rosyjska agresja przeciwko Ukrainie skutkować może nie tylko poszerzeniem NATO o nowych członków, ale także zwielokrotnieniem inwestycji europejskich członków NATO w bezpieczeństwo militarne, gdzie założeniem modernizacji będzie uznanie Rosji za coraz poważniejsze zagrożenie.  Dokonywanie modernizacji przez państwa NATO będzie o tyle prostsze, że posiadają one dostęp do nowoczesnych technologii oraz są na tyle bogate, że mogą sobie na taką modernizacje pozwolić bez drastycznego obniżania poziomu życia swoich obywateli. 

Wzmocnienie wojska to oczywisty kierunek, ale nie jedyny w kontekście bezpieczeństwa. Unia Europejska nieodwracalnie przyspieszy procesy związane z bezpieczeństwem energetycznym i będzie dążyć do uniezależnienia się od dostaw rosyjskich surowców.  Teraz nie trzeba już nikogo przekonywać do prezentowanego przez lata przez polskich polityków poglądu, że sprzedaż surowców przez Moskwę to nie jest czysty biznes, a narzędzie do osiągania celów politycznych.  Unia Europejska musi być też przygotowana na kolejne odsłony kryzysów migracyjnych – w tym na migrację spowodowane kryzysem głodu na Bliskim Wschodzie i w Afryce.

Prawdziwym wyzwaniem będzie jednak zapewnienie bezpieczeństwa łańcucha dostaw na wypadek następnego konfliktu. Europa, podobnie jak Stany Zjednoczone, są w części branż uzależnione od dostaw z Azji i możliwość przecięcia łańcuchów dostaw może w przyszłości odegrać taką samą rolę jak groźba odcięcia kurka z ropą i gazem przez Rosję – zapowiedź takiego obrotu sprawy widzieliśmy w czasach COVID-19. Wielokrotnie wspominamy problemem jest m.in. uzależnienie od wydobywanych głównie w Chinach metali ziem rzadkich. 

Europa musi zatem dążyć do przemodelowania łańcuchów dostaw, a to oznacza porzucenie koncepcji zgodnie z którą najważniejszy jest zysk i opracowanie koncepcji pozwalającej na dywersyfikację.  Następny konflikt – niezależnie od tego, gdzie wybuchnie – może doprowadzić do przerwania łańcuchów dostaw i na ten przypadek trzeba się przygotować. Jak działa ta strategia doskonale widać w Rosji- przecież to my, odcinając Rosję od łańcuchów dostaw, zatrzymaliśmy część ich fabryk. To samo może spotkać Europę.

Zabezpieczenie łańcuchów dostaw wymaga od polityków stworzenia warunków, w których globalni  przedsiębiorcy zmienią swój sposób myślenia o prowadzeniu biznesu. Oznaczać to również będzie podwyżki cen, ponieważ inwestycje w nowe/alternatywne łańcuchy dostaw będą drogie, a wyprodukowane w ten sposób produkty nie będą przecież tańsze.  To działania konieczne, które jednocześnie nie będą popularne, bo zysk z ich podjęcia pojawi się dopiero po ziszczeniu się najgorszego ze scenariuszy.  A gdy on już nastąpi – będzie już za późno. Dlatego warto być mądrym przed szkodą.

RAPORT: Sto dni trzydniowej wojny

Za nami już ponad 100 dni regularnej wojny wywołanej nielegalną agresją Rosji przeciwko Ukrainie. O ile wojna nie służy nikomu, o tyle w interesie polskim jest sukces Ukrainy, bo tylko jej powodzenie może zwiększyć polskie bezpieczeństwo. Jedno jest pewne: to definitywny koniec strefy komfortu i Zachód powinien wyciągnąć z tego konfliktu wnioski na przyszłość – pisze Patryk Gorgol, ekspert ds. międzynarodowych. – Stany Zjednoczone i Europa muszą przygotować siebie i Ukrainę na długą konfrontację – dodaje.

To będzie długi marsz

W rosyjskim założeniu „specjalna operacja wojskowa” miała zakończyć się szybkim i spektakularnym sukcesem konsolidującym władzę, a Moskwa miała znowu ugrać więcej niż wynika z kart, którą miała na ręku. Ukraińska determinacja sprawiła jednak, że Rosjanie musieli pokazać swoje karty i okazały się one dużo słabsze niż większość przypuszczała. Bluff się nie powiódł.

Rosja ponosi jak dotąd strategiczną klęskę, która degraduje jej znaczenie na dziesięciolecia. Problem – o czym mówiłem w wywiadzie dla portalu BiznesAlert – polega na tym, że na dno ciągnie za sobą Ukrainę, na której terytorium trwa wojna i która jest dewastowana. Jednocześnie sankcje brutalnie weryfikują rosyjską gospodarkę, co wynika z faktu, że rosyjskie elity bardziej zajęte były w ostatnich 30 latach bogaceniem się niż modernizacją swojego kraju.

To wszystko nie oznacza jednak, że Rosja podkuli ogon i wycofa się z Ukrainy. Wręcz przeciwnie – rację mają ci, którzy przypuszczają, że na obecnym etapie Rosja będzie zwiększać swoje wysiłki w celu osiągnięcia chociażby taktycznych sukcesów związanych z opanowaniem części ukraińskiego terytorium.  Mocarstwa niechętnie i po długich latach godzą się z porażkami (jak Stany Zjednoczone i ZSRR w Afganistanie czy Stany Zjednoczone w Wietnamie).  Podobnie może być tym razem.

O ile zatem Rosjanie mogą już żyć w świadomości, że agresja przeciwko Ukrainie była błędem, bo swoje cele polityczne mogli osiągnąć np. działając poniżej progu wojny, o tyle ich zasoby na tym etapie nie są wyczerpane na tyle, żeby byli gotowi błyskawicznie się wycofać, nie mówiąc już o uznaniu swojej porażki. Bardziej prawdopodobna jest próba zwiększenia wysiłków – nawet jeżeli osłabi to Rosję, a w przyszłości będzie to skutkować zwiększeniem rozmiaru porażki. Podbicie stawki i zapinamy pasy.

Dlatego Stany Zjednoczone i Europa muszą przygotować siebie i Ukrainę na długą konfrontację – nawet jeżeli mają nadzieję, że uda się szybciej osiągnąć porozumienie. Im silniejsze sankcje przeciwko Rosji i większe wsparcie militarne dla Kijowa, tym lepsza pozycja Ukrainy przy stole negocjacyjnym, do którego obie strony zasiądą, gdy uznają, że będzie to dla nich najlepsze rozwiązanie.

Sankcje przeciwko Rosji i wsparcie dla Ukrainy bardziej przysłużą się pokojowi niż szukanie na siłę rozwiązania pozwalającego wyjść Putinowi z twarzą kosztem ukraińskich ustępstw

Można naśmiewać się z telefonów prezydenta Francji Macrona czy kanclerza Niemiec Scholza do prezydenta Putina, ale – nawet pomijając fakt, że część tych kontaktów odbywa się po konsultacji ze stroną ukraińską – Stany Zjednoczone i Unia Europejska zareagowały w bardzo zdecydowany sposób nakładając potężne sankcje, których Rosjanie się nie spodziewali i które dewastują rosyjską gospodarkę.  W rosyjskiej percepcji miała to być mała zwycięska wojna z symbolicznymi sankcjami nałożonymi przez UE w celu ratowania swojej twarzy, a skończyło się na wojnie, której końca na razie nie widać, strategicznym błędzie, potężnych sankcjach oraz wsparciu humanitarnym, finansowym, wojskowym i politycznym dla Ukrainy na olbrzymią skalę

Można też wskazywać, że sankcje mogłyby być jeszcze mocniejsze i będzie to prawda, jednak reakcję Zachodu oceniać należy jako „powyżej oczekiwań” – zwłaszcza przy tak rozbieżnych interesach poszczególnych państw. Stany Zjednoczone i Unia Europejska zdały egzamin.

Podstawowy problem Paryża i Berlina dotyczy ich niechęci do wyjścia ze strefy komfortu w ramach której od parudziesięciu lat spory w Europie rozstrzygało się, co do zasady, przy stole negocjacyjnym.  Rachunek za rosyjskie roszczenia pokrywany był przecież nie przez Niemców i Francuzów, a przez tych, którzy mają nieszczęście znajdować się w pobliżu granic Federacji Rosyjskiej.  Wojna kończy przewidywalny świat, do którego oba państwa chętnie by powróciły, na co wskazuje  sugerowana formuła „pokój za terytorium” i szukanie rozwiązania, które pozwala wyjść Rosji „z twarzą”. Dodatkową ceną – której płacenia „stara” Europa chciałaby uniknąć – będą kryzysy: gospodarczy (wywołany przez COVID-19, które skutki wojna po prostu zwiększy), żywnościowy ze względu na ograniczenie ukraińskiego eksportu oraz migracyjny.

Dopóki jednak Ukraińcy mają zasoby, wsparcie państw UE i pomoc Stanów Zjednoczonych, rozwiązanie takie jest bardzo mało prawdopodobne, bo żaden ukraiński polityk w tej sytuacji nie zdecyduje się na poczynienie ustępstw terytorialnych na rzecz Moskwy. Naród ukraiński po prostu by ich nie uznał. 

Warto tutaj wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie. Nawet teoretycznie – gdyby teraz Ukraina zapłaciła taką cenę i oddała część terytorium w zamian za „pokój”, to jaka byłaby gwarancja trwałości takiego „pokoju”?  Trwalsza niż Memorandum Budapesztańskie z 1994 roku, które miało zapewnić Ukraińców, że ich niepodległości i integralności terytorialnej nie grozi żadne niebezpieczeństwo? Historia pokazuje, że polityka appeasementu zapewnia jedynie czas i nie tworzy trwałych rozwiązań. Różnica polegałaby na tym, że do kolejnej konfrontacji Rosja przystąpiłaby w lepszym położeniu oraz miałaby czas, aby wyeliminować błędy, które popełniła w czasie trwanie obecnej wojny.

To przebieg tej wojny zdecyduje o pozycji negocjacyjnej stron oraz o tym, czy będzie możliwe zawarcie porozumienia, które będzie trwałe. Dlatego Zachód powinien swoimi działaniami poprawiać pozycję negocjacyjną Kijowa pozwalającą na osiągnięcie trwałego porozumienia, którego zerwanie nie będzie opłacalne dla żadnej ze stron, a nie naciskać na ustępstwa.

Trzeba zadbać o swoje bezpieczeństwo i to nie tylko w wymiarze militarnym

Rosyjska agresja przeciwko Ukrainie skutkować może nie tylko poszerzeniem NATO o nowych członków, ale także zwielokrotnieniem inwestycji europejskich członków NATO w bezpieczeństwo militarne, gdzie założeniem modernizacji będzie uznanie Rosji za coraz poważniejsze zagrożenie.  Dokonywanie modernizacji przez państwa NATO będzie o tyle prostsze, że posiadają one dostęp do nowoczesnych technologii oraz są na tyle bogate, że mogą sobie na taką modernizacje pozwolić bez drastycznego obniżania poziomu życia swoich obywateli. 

Wzmocnienie wojska to oczywisty kierunek, ale nie jedyny w kontekście bezpieczeństwa. Unia Europejska nieodwracalnie przyspieszy procesy związane z bezpieczeństwem energetycznym i będzie dążyć do uniezależnienia się od dostaw rosyjskich surowców.  Teraz nie trzeba już nikogo przekonywać do prezentowanego przez lata przez polskich polityków poglądu, że sprzedaż surowców przez Moskwę to nie jest czysty biznes, a narzędzie do osiągania celów politycznych.  Unia Europejska musi być też przygotowana na kolejne odsłony kryzysów migracyjnych – w tym na migrację spowodowane kryzysem głodu na Bliskim Wschodzie i w Afryce.

Prawdziwym wyzwaniem będzie jednak zapewnienie bezpieczeństwa łańcucha dostaw na wypadek następnego konfliktu. Europa, podobnie jak Stany Zjednoczone, są w części branż uzależnione od dostaw z Azji i możliwość przecięcia łańcuchów dostaw może w przyszłości odegrać taką samą rolę jak groźba odcięcia kurka z ropą i gazem przez Rosję – zapowiedź takiego obrotu sprawy widzieliśmy w czasach COVID-19. Wielokrotnie wspominamy problemem jest m.in. uzależnienie od wydobywanych głównie w Chinach metali ziem rzadkich. 

Europa musi zatem dążyć do przemodelowania łańcuchów dostaw, a to oznacza porzucenie koncepcji zgodnie z którą najważniejszy jest zysk i opracowanie koncepcji pozwalającej na dywersyfikację.  Następny konflikt – niezależnie od tego, gdzie wybuchnie – może doprowadzić do przerwania łańcuchów dostaw i na ten przypadek trzeba się przygotować. Jak działa ta strategia doskonale widać w Rosji- przecież to my, odcinając Rosję od łańcuchów dostaw, zatrzymaliśmy część ich fabryk. To samo może spotkać Europę.

Zabezpieczenie łańcuchów dostaw wymaga od polityków stworzenia warunków, w których globalni  przedsiębiorcy zmienią swój sposób myślenia o prowadzeniu biznesu. Oznaczać to również będzie podwyżki cen, ponieważ inwestycje w nowe/alternatywne łańcuchy dostaw będą drogie, a wyprodukowane w ten sposób produkty nie będą przecież tańsze.  To działania konieczne, które jednocześnie nie będą popularne, bo zysk z ich podjęcia pojawi się dopiero po ziszczeniu się najgorszego ze scenariuszy.  A gdy on już nastąpi – będzie już za późno. Dlatego warto być mądrym przed szkodą.

RAPORT: Sto dni trzydniowej wojny

Najnowsze artykuły