Podczas webinaru zorganizowanego przez Studenckie Koło Naukowe Prawa Energetycznego on/off padł temat zmian regulacji unijnych, które mogą ograniczyć energetykę jądrową w Europie. Polska chce mieć własny atom i jest „na ostatniej prostej” przygotowań.
– Ci, którzy chcą usunąć atom mają nie lada kłopot. IPCC wylicza, że emisyjność atomu to 12 g/KWh, czyli jak wiatru na lądzie. Stare mapy mentalne sprawiają, że niektórzy nie są w stanie uznać atomu za czystą energię. Mamy za to podchody związane z taksonomią, którą trudno nazwać prawem. To katalog inwestycji, które będzie można uznać za przyjazne środowisku – tłumaczył Tomasz Nowacki, dyrektor departamentu energii jądrowej w ministerstwie klimatu i środowiska, w odpowiedzi na pytania BiznesAlert.pl. – Nikt nigdy nie powie, że energetyka jądrowa jest emisyjna, ale według niektórych za wszelką cenę nie może zostać dopisana do koszyka energetyki ekologicznej mogącej liczyć na wsparcie unijne.
– Myślę, że energetyka jądrowa się obroni. Rozwój wypadków w dużej mierze będzie zależeć od stanowiska Francji, dla której będzie to test oddziaływania w Unii Europejskiej. Niezależnie od tego już teraz niektórzy fińscy i szwedzcy Zieloni są za atomem. Szefowa szwedzkich Zielonych poparła budowę elektrowni jądrowej na Radzie Europejskiej ds. Środowiska. Rośnie poparcie młodych w Austrii dla tego źródła energii. Rząd chce ich edukować, by zmienili zdanie, ale może mu się nie udać – wyliczał uczestnik webinaru.
Zapewnił, że rozstrzygnięcia w sprawie Programu Polskiej Energetyki Jądrowej są „na ostatniej prostej”. Polska chce zbudować pierwszy reaktor jądrowy w 2033 roku i budować kolejne do mocy 6-9 GW w 2043 roku.
Wojciech Jakóbik
Kurtyka: Atom powinien być jednym z głównych narzędzi w walce o klimat