Stępiński: Atom pod okiem służb. Polski program na celowniku Chin?

18 stycznia 2018, 07:30 Atom

Chiny mogą wykorzystywać służby do budowania swojej pozycji na europejskim rynku jądrowym. Czy wykorzystają je do walki o polski atom? – pisze Piotr Stępiński, redaktor portalu BiznesAlert.pl.

Szwedzka elektrownia jądrowa w Oskarshamns. Fot. Wiki Commons, Daniel Kihlgren
Szwedzka elektrownia jądrowa w Oskarshamns. Fot. Wiki Commons, Daniel Kihlgren

W rozmowie z gazetą Svenska Dagbladet analityk w Centrum Studiów Zagrożeń Asymetrycznych Szwedzkiej Akademii Obrony Henrik Häggström wskazał na rosnące zainteresowanie rosyjskich i chińskich służb szwedzkim sektorem jądrowym. Jego zdaniem szczególna atencja Pekinu nosi charakter szpiegostwa przemysłowego, którego celem jest uzyskanie dostępu do technologii. Według eksperta umożliwiłoby to Chińczykom osiągnięcie pozycji lidera na światowych rynkach jądrowych.

Atom w Szwecji

Obecnie ok. 40 procent energii produkowanej w Szwecji pochodzi z atomu. W 1980 roku Sztokholm podjął decyzję o stopniowym wycofywaniu się z energetyki jądrowej. Trzydzieści lat później parlament odrzucił decyzję o wydłużeniu okresu eksploatacji 10 bloków, które w ramach podjętych w 1980 roku działań miały zostać wyłączone. Jednocześnie zdecydowano o wygaszeniu dwóch reaktorów o łącznej mocy 1200 MW. Z kolei w 2015 roku zapadła decyzja o zamknięciu czterech najstarszych elektrowni do 2030 roku. Obecnie w Szwecji działa osiem reaktorów o łącznej mocy 8376 MW. Są to jednostki typu PWR i BWR. Ponadto u naszych północnych sąsiadów w miejscowości Västerås funkcjonuje fabryka Westinghouse, w której produkowanych jest rocznie ok. 400 ton paliwa do reaktorów BWR i PWR. Trafia ono również do państw europejskich oraz na Ukrainę. Vattenfall, który jest operatorem większości szwedzkich instalacji, kupuje paliwo także od francuskiej Arevy oraz rosyjskiego TVEL.

Chiny uczą się atomu

Wobec tego szwedzki sektor jądrowy może pełnić funkcję poglądową dla Chin, które stawiają na rozwój atomu, a także technologii jądrowych. Obecnie Państwo Środka eksploatuje 33 reaktory o łącznej mocy 28,97 GW. Jednocześnie budowane są 22 bloki. Do 2021 roku Pekin zamierza potroić wielkość mocy zainstalowanych w energetyce jądrowej do 50 GW, a docelowo do 2030 roku ma to być 150 GW. Obecnie Chiny realizują lub planują budowę elektrowni w Azji, Ameryce Południowej, Afryce oraz Europie. Na razie w oparciu o zachodnie technologie, ale aspiracją Chińczyków jest uzyskanie samowystarczalności w zakresie konstrukcji reaktorów, a także w innych aspektach cyklu paliwowego. Uczeni spod Wielkiego Muru Chińskiego robią wszystko, aby sen o jądrowej potędze stał się rzeczywistością. Zaprojektowali swój reaktor typu Hualong One (w uproszczeniu jest on zmodyfikowaną wersją reaktora PWR – przyp. red.), który chcą sprzedawać na globalnych rynkach, również europejskim. Póki co nie uzyskał on jednak certyfikacji. Mimo to chińscy uczeni pracują nad kolejnymi projektami.

Stępiński: Bliżej decyzji ws. polskiego atomu. Czy pomogą Chiny?

Pekin postrzega eksport technologii jądrowych w kategoriach politycznych. Z jednej strony ma on zapewnić rozwój sojuszy politycznych, a z drugiej stanowi gwarancję długoterminowych kontraktów na budowę, obsługę, konserwację, dostarczanie paliwa, szkolenie personelu i rozwój infrastruktury przy jednoczesnym nawiązywaniu kontaktów z przedstawicielami wysokiego szczebla w rządach. Jak widać to zapewnia nie tylko zyski, ale również wpływy polityczne.

Ostrożność

Dlatego też podobnie jak na drodze tak i w przypadku angażowania Chin w realizację projektów, a tym bardziej w sektorze energetycznym, trzeba zachować szczególną ostrożność. Tym bardziej, że na zjawiska opisywane przez wspomnianego na początku eksperta Szwedzkiej Akademii Obrony wskazywały media w Czechach, gdzie spółki znad Żółtej Rzeki wykazywały zainteresowanie realizacją projektów jądrowych. Według nich dzięki potencjalnej współpracy przy rozbudowie energii u naszych południowych sąsiadów chińskie spółki mogłyby otrzymać bezpłatny dostęp do technologicznego know-how, które później skrzętnie wykorzystają na swoje potrzeby. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku amerykański sąd udowodnił szpiegostwo gospodarcze w obszarze atomu.

Pod koniec sierpnia 2017 roku Szuhsiung Ho został skazany na dwa lata więzienia za próbę kradzieży rozwiązań technologicznych stosowanych przez amerykański sektor jądrowy. Szuhsiung był konsultantem w China General Nuclear Power Company, a więc spółce specjalizującej się w rozwoju i produkcji reaktorów jądrowych, która znajduje się pod kontrolą chińskiej Komisji Nadzoru i Administracji Państwowymi Aktywami. Co ciekawe od 1983 roku posiadał obywatelstwo USA. Z aktu oskarżenia wynikało, że między rokiem 1997 a kwietniem 2017 roku próbował pozyskać amerykańskich ekspertów do współpracy w celu pomocy w rozwoju reaktorów i materiałów jądrowych na potrzeby Chin. Mieli bez specjalnego pozwolenia Sekretarza ds. Energii zapewnić pomoc techniczną związaną z opracowaniem i produkcją specjalnych materiałów jądrowych dla CGNPC w Chinach. Ho i CGNPC ułatwiali wspomnianym ekspertom podróże do Chin w zamian za świadczone przez nich usługi. Warto również przypomnieć, że pod koniec lipca ubiegłego roku CGNP oficjalnie wyraziło zainteresowanie udziałem w budowie pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej.

Obawy Europy

Unia Europejska coraz mniej przychylnie patrzy na chińskie inwestycje na Starym Kontynencie. W przedstawionym w połowie września ubiegło roku orędziu o stanie UE przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zaproponował monitoring inwestycji, co dawałoby państwom członkowskim możliwość do przeciwstawienia się inwestycjom z krajów trzecich (w tym z Chin – przyp. red.) w strategiczne sektory gospodarki. W tym również w energetykę. Wcześniej zagraniczne media informowały, że Niemcy, Francja oraz Włochy zwiększają nacisk na Komisję Europejską, aby ta odegrała większą rolę przy ochronie niektórych z najbardziej innowacyjnych firm w Europie przed politycznie motywowaną akwizycją ze strony Chin.

Stępiński: Chiny szukają atomowej bramy do Europy. Za wcześnie by przesądzać

Polski atom z Chin? Najpierw rozstrzygnięcie w rządzie

Tak jak wcześniej wspomniałem, chińska CGNPC wyraziła gotowość do zbudowania instalacji jądrowej również w naszym kraju. Po zeszłorocznej wizycie w Państwie Środka wiceministra energii Andrzeja Piotrowskiego i po podpisaniu porozumienia o współpracy w zakresie pokojowego wykorzystania energii jądrowej w mediach nad Wisłą wiele mówiono na ten temat. Padały nawet sugestie, że w zamian za zakup chińskich technologii jądrowych Chiny oferują realizację wielomiliardowych inwestycji nad Wisłą. Nie zmienia to faktu, że mimo wielu podróży i spotkań wiceministra Andrzeja Piotrowskiego z potencjalnymi dostawcami z Chin, Japonii, Korei Południowej czy Francji losy polskiego atomu nadal pozostają nierozstrzygnięte. Minęła połowa stycznia, a decyzja w sprawie budowy elektrowni jądrowej nadal nie została podjęta, chociaż resort energii przekonywał w grudniu ustami wiceministra Piotrowskiego, że tak się stanie. Pomijam także fakt, że w ubiegłym roku oprócz rozstrzygnięcia w powyższej sprawie opinia publiczna miała poznać szczegóły strategii energetycznej. Teraz zgodnie ze słowami wiceministra energii Krzysztofa Skobla okazuje się, że być może decyzja zostanie podjęta w lutym. Możliwe, że resort energii w dyskretny sposób odkłada w czasie podejmowanie kluczowych dla polskiej energetyki rozstrzygnięć.

Strategia energetyczna Polski dopiero w lutym?

Służby w tle?

Biorąc pod uwagę to, jaką rolę Chiny przywiązują do eksportu technologii jądrowych należy uznać za możliwe, że w tej sytuacji będą próbowały lobbować za swoją kandydaturą w wyścigu o polski atom. Czy wykorzystają do tego służby? Pekin mógłby się posłużyć miękkimi narzędziami oddziaływania takimi jak np. promowanie pozytywnego wizerunku Chin. W podobny sposób działał rosyjski Rosatom na Litwie. Według informacji litewskiego wywiadu koncern zamierzał wykreować pozytywny wizerunek elektrowni jądrowej budowanej w Ostrowcu na Białorusi, próbując przeciągnąć na swoją stronę m.in. Komisję Europejską. Jak informowały w ubiegłym roku służby, w marcu 2016 roku w Mińsku powołano rosyjsko-białoruski klub ekspertów, w działalność którego zaangażowano znanych rosyjskich propagandzistów. Wśród celów jego działalności miała być poprawa wizerunku projektu białoruskiej elektrowni jądrowej.

To stwarza pole do działania także dla polskich służb. W raportach z działalności Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego można przeczytać, że sektor energetyczny pozostaje jednym z najbardziej wrażliwych segmentów bezpieczeństwa ekonomicznego państwa. Wobec tego rozpoznawanie i zapobieganie zagrożeniom w tej dziedzinie gospodarki stanowi niezmiennie jeden z priorytetów aktywności ABW. W tym kontekście wymieniane jest monitorowanie prawidłowości realizacji Programu Polskiej Energetyki. W tym obszarze aktywność Agencji ukierunkowana jest przede wszystkim na zapewnienie ochrony kluczowym postępowaniom przetargowym, a także opiniowanie projektów aktów prawnych z zakresu bezpieczeństwa jądrowego.

W tym kontekście warto przypomnieć sprawę kontraktu między PGE EJ1 (spółką odpowiedzialną za budowę elektrowni jądrowej w Polsce – przyp. red.) a australijską WorleyParsons, która prowadziła badania środowiskowe i lokalizacyjne dla powstania siłowni. W grudniu 2015 roku PGE EJ1 zerwała umowę, tłumacząc się „niedotrzymywanie zobowiązań z kontaktu i nieterminową realizacją wskazanych w umowie prac”. Według informacji „Rzeczpospolitej” przed podpisaniem PGE było ostrzegane przez ABW, że WorleyParsons ma bliskie powiązania biznesowe z Rosją. W efekcie PGE straciło część pieniędzy z wartego ponad 300 mln złotych kontraktu (nie wiadomo jednak ile dokładnie), a dodatkowo projekt polskiej elektrowni jądrowej zanotował opóźnienie.

I notuje je nadal. Dlatego warto w przypadku gdy rząd zdobędzie się na zapalenie zielonego światła dla atomu i będzie szukał dostawcy, z ostrożnością  podchodzić do Chin, o czym można już było wielokrotnie przeczytać na łamach BiznesAlert.pl. Tym bardziej, że technologiami jądrowymi dysponują nasi sojusznicy w NATO.

Jakóbik: Atom dla Polski. Koń trojański z Chin