Budowa elektrowni jądrowej daje duże szanse polskich podwykonawcom i to w naprawdę szerokim spektrum działań. Na przykład montaż instalacji elektrycznej, który niektórzy złośliwie nazywają „kładzeniem kabli” to istotny element prac, bez którego żadna elektrownia, nie tylko jądrowa, nie ruszy – mówi Adam Rajewski z Instytutu Techniki Cieplnej Politechniki Warszawskiej w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Jakie, według Pana, korzyści gospodarcze może przynieść budowa atomu w Polsce, zwłaszcza w kontekście nowych miejsc pracy?
Adam Rajewski: Co do miejsc pracy, to po pierwsze na nie składają się stanowiska pracy w samej elektrowni, w której ten przedział waha się od kilkuset do ponad tysiąca w zależności od liczby bloków, jak i miejsca pracy związane z samą budową. Być może najbardziej istotny jest fakt, że elektrownia wytwarza cały ekosystem funkcjonowania wokół siebie, miejsca pracy w usługach, związane z obsługą nowych mieszkańców itd. Takie elektrownie, podobnie jak choćby elektrownie węglowe, to wielkie zakłady pracy, które oddziałują pozytywnie na całe otoczenie. Do tych obiektów przyjeżdżają też pracownicy z różnych zakątków Polski, Europy i świata, zarówno na stałe, jak i w czasie inspekcji, przeglądów itp., tworząc dodatkowe zapotrzebowanie na usługi lokalne. Jednak przede wszystkim trzeba patrzeć po co jest taka elektrownia jądrowa. A jest ona po to, aby zapewnić stabilny i bez emisyjny sposób wytwarzania energii elektrycznej. To jest jej podstawowe zadanie i o tym trzeba pamiętać. Korzyści dla gospodarki lokalnej, miejsca pracy są ważne, ale nie może to przysłaniać jej podstawowego zadania, czyli produkcji energii. Produkcji energii stabilnej i możliwie, najtańszej. Tak, aby nie było sytuacji jak ostatnio miało to miejsce w Szwecji, która zbyt pośpiesznie wyłączyła swoje bloki jądrowe, a teraz musi ratować się importem m.in. z Polski. Kreowanie miejsc pracy nie jest zadaniem podstawowym energetyki, tak jak kreowanie miejsc pracy nie jest zadaniem komunikacji miejskiej. Państwa, które w swym miksie posiadają jednostki jądrowe, mogą liczyć na stabilniejsze ceny energii w długim okresie, zwłaszcza, że udział paliwa w cenie produkcji energii elektrycznej w elektrowniach jądrowych stanowi stosunkowy niski udział w tej produkcji, w przeciwieństwie do elektrowni gazowych.
Zgadza się, to jest ważne. Jednak nie sposób pominąć elementu gospodarczego przy budowie nowych mocy wytwórczych. Istnieje tendencja porównywania wpływu budowy np. morskich farm wiatrowych na polską gospodarkę. Budowa tych farm ma być silnym bodźcem dla naszej gospodarki. Tutaj naturalnie też pojawia się pytanie o doświadczenie i potencjał polskich firm przy budowie elektrowni jądrowej? Jak może zostać wykorzystane w naszym przypadku?
Cieszę się, że zadał Pan to pytanie i dokonał od razu zestawienia z farmami wiatrowymi, bo rzeczywiście ono funkcjonuje w obiegu medialnym i towarzyszy mu często podnoszenie tezy o wyższości energetyki odnawialnej nad jądrową. Fakty są natomiast takie, że w przypadku farm i elektrowni jądrowych będziemy musieli importować technologie z zagranicy. Nie mamy własnych producentów zaawansowanych turbin wiatrowych, które mają znaleźć się na Bałtyku. Tym zajmuje się kilka firm na świecie. Tak samo nie mamy firm, które wybudowałyby polski reaktor jądrowy, bo tym również zajmuje się tylko kilka firm na świecie. I w obu przypadkach konieczne będzie importowanie technologii. Morska energetyka wiatrowa ma być ważnym ogniwem polskiego miksu energetycznego, i w ich przypadku ich budowy też duże pieniądze wywędrują za granicę. I takie są fakty. W obu przypadkach dużą rolę mogą odegrać, na etapach projektowania i realizacji, polskie podmioty gospodarcze. W przypadku energetyki jądrowej, zasada jest prosta. Im dalej znajdujemy się od reaktora, tym mniejsze kompetencje techniczne są wymagane. Mamy w Polsce firmy, które z powodzeniem realizują na zasadzie podwykonawców budowę elektrowni jądrowych na świecie, one mają w tym doświadczenie. Mowa tutaj o firmach, które zajmują się zarówno drobnymi elementami budowy jak i tymi bardziej zaawansowanymi jak montaż systemów wentylacyjnych instalacji jądrowych, czy instalacja okablowania. I tu też pojawia się kolejny problem funkcjonujący w przestrzeni medialnej: stwierdzenia, że Polacy będą jedynie „układać kable”. Ręce mi opadają, gdy czytam coś takiego, ponieważ montaż instalacji elektrycznej to kluczowe zagadnienie, angażujące wielu specjalistów, tworzy to doskonale płatne miejsca pracy i nie rozumiem jak ktoś może mieć z tym problem. Jeżeli chodzi o udział polskiego przemysłu w budowie elektrowni, to trudno na razie rzucać jakieś konkretne liczby, ponieważ musimy najpierw zdefiniować co wchodzi w zakres inwestycji, i gdzie ta definicja się kończy, bez takiej definicji to jest pole do różnych manipulacji. Polsce zależy na tym, aby udział krajowych podwykonawców był jak największy, co nie oznacza, że będziemy budować same reaktory.
Jak te podmioty będą mogły odnaleźć się już po wybudowaniu samej siłowni? Jakie kompetencje i jakie firmy mogą znaleźć się potem na etapie życia takiej elektorowi?
Na bardzo wielu płaszczyznach polskie firmy odnaleźć się mogą po wybudowaniu takiej elektrowni. Trzeba choćby pamiętać, że zakończenie budowy nie zamyka etapu dostaw urządzeń. Nie jest tak, że potem już nic nie trzeba tam wymieniać, nic robić. Długowieczny jest reaktor, jednak wszystkie pozostałe elementy wymagają modyfikacji, remontów, wymian. Nie wyobrażam sobie abyśmy od razu otrzymali kompetencje własnej produkcji i wymiany na przykład napędów prętów kontrolnych reaktora, ale wielu innych elementów mniej specjalistycznych jak najbardziej. Ponadto, jest cały szereg czynności związanych z utrzymaniem bieżącej eksploatacji takiej elektrowni, które z powodzeniem będą mogły wykonywać firmy zewnętrzne. Sama elektrownia, o czym wspomniałem na początku, również będzie dawała pracę setkom ludzi, zarówno tym z bardzo wysokimi kompetencjami w nastawni reaktorów, jak i tym z niższymi kwalifikacjami jak np. ochrona obiektu. Elektrownia jądrowa jest oczywiście obiektem specyficznym, ale z punktu widzenia rynku pracy to jest po prostu zakład przemysłowy, który opiera się na różnych specjalizacjach i różnych kompetencjach. Tych specjalistów będzie trzeba wykształcić, co będzie dodatkowo tworzyło pozytywne warunki dla polskich uczelni. Chodzi także o specjalistów związanych z zarządzaniem centralnym, zajmujących się dozorem i prowadzeniem projektu po stronie politycznej.
No właśnie. Wspomniał Pan o kadrach przyszłych elektrowni jądrowych. Mamy reaktor w Świerku, mamy instytuty badawcze, mamy uczelnie. Jednak czy nasze kadry mają kompetencje na takim poziomie, aby szybko i sprawnie przygotować je do zarządzania taką inwestycją jak elektrownia jądrowa?
Z pewnością nie jest tak, że mamy już dziś cały zasób kadrowy zdolny do przeprowadzenia budowy elektrowni a potem jej eksploatacji. Gdybyśmy dzisiaj takich kształcili, to wyemigrowaliby oni do pracy w innych krajach, bo u nas by jej nie znaleźli. Pewne kompetencje mamy w obsłudze reaktora badawczego Maria, jednak nie upatrywałbym w tej kadrze przyszłych operatorów elektrowni jądrowej, choć na pewno po stronie dozoru zdobyta już wiedza i doświadczenie mogą być kluczowe. Aby zabezpieczyć potrzeby programu polskiej energetyki jądrowej konieczne będzie jednak skoordynowane działanie polskich instytucji edukacyjnych oraz współpraca władz centralnych z uczelniami wyższymi. Konieczne będzie również przygotowanie specjalistów technicznych niższego poziomu, czyli specjalistów z wykształceniem średnim-technicznym. Tu jest praca do wykonania, i ona jest zapisana w Programie Polskiej Energetyki Jądrowej. Polska ma się z czego rozwinąć, co będzie oczywiście wyzwaniem wymagającym dobrej koordynacji i planu.
Rozmawiał Mariusz Marszałkowski
Rząd chce maksymalnie włączyć przemysł w budowę atomu w Polsce