icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Stępiński: Czy USA dofinansują atom w Polsce?

Polska nadal nie podjęła decyzji o budowie elektrowni jądrowej. Nieoczekiwanie pozycję lidera w wyścigu po polski atom zajęły Stany Zjednoczone – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl.

W ostatniej rozmowie z portalem WNP.PL minister energii Krzysztof Tchórzewski stwierdził, że amerykańska oferta spełnia polskie oczekiwania. – Ze strony USA jest deklaracja spełnienia naszego głównego warunku, czyli nie tylko sprzedaży technologii i budowy elektrowni, ale także wejścia kapitałowego, czyli uczestniczenia w kosztach – stwierdził. Jak zaznaczył szef resortu, „to jest nowe otwarcie i zupełnie inna perspektywa, niż budowanie wszystkiego za własne pieniądze”.

Słowa ministra Tchórzewskiego są o tyle ciekawe, że po raz pierwszy publicznie odniósł się do oferty budowy elektrowni jądrowej, przedstawiając jej szczegóły, nawet jeżeli pozostają one na poziomie deklaratywnym. Dotychczas przedstawiciele Ministerstwa Energii nie chcieli zdradzać konkretnych informacji.

Warto również zwrócić uwagę na moment, w którym minister Tchórzewski mówi o ofercie Stanów Zjednoczonych. Zaledwie dwa tygodnie temu amerykański sekretarz energii Rick Perry przyjechał z pierwszą wizytą do Polski. Media skupiły uwagę głównie na długoterminowej umowie na dostawę amerykańskiego LNG do naszego kraju podpisanej przez PGNiG i Cheniere. Dzięki niej w latach 2019-2042 do gazoportu w Świnoujściu trafi blisko 40 mld m sześc. gazu. To ważny element dywersyfikacji źródeł dostaw gazu do Polski i zmniejszenia zależności od dostawcy ze Wschodu dominującego dotychczas.

Jakóbik: Po co PGNiG trzecia umowa na LNG z USA? (ANALIZA)

Współpraca jądrowa Polski i USA

Choć LNG i sprzeciw wobec budowy forsowanego przez Rosję gazociągu Nord Stream 2 zdominowały polsko-amerykańskie rozmowy o współpracy energetycznej, wiele uwagi poświęcono również energetyce jądrowej. Podczas konferencji prasowej z Rickiem Perrym, minister Tchórzewski zwrócił uwagę, że zarysowało się kilka szczególnie ważnych zagadnień we współpracy energetycznej. Wśród nich, oprócz bezpieczeństwa dostaw gazu i cyberbezpieczeństwa sektora energetycznego, wymienił energetykę jądrową. We wspólnej deklaracji o wzmocnionej współpracy w zakresie bezpieczeństwa energetycznego podpisanej 8 listopada, wymieniono jako szczególne kierunki współpracy m.in:

• ułatwianie współpracy pomiędzy podmiotami przemysłów jądrowych obu krajów w zakresie budowy elektrowni jądrowych i zapewnienie związanej z nią infrastruktury i usług pomocniczych;
• wspieranie współpracy podmiotów z branży jądrowej obydwu krajów w poszukiwaniu możliwości udziału w nowych projektach jądrowych i zapewnienie odpowiedniego wsparcia dla związanej z nimi infrastruktury i usług wspierających, a także zapewnianie utrzymania dostaw i usług dla krajów regionu;
• badanie możliwości zastosowania warunków finansowania elektrowni jądrowych lub programów.

Ponadto, w trakcie spotkania z pełnomocnikiem rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotrem Naimskim, sekretarz Perry zwrócił uwagę, że energetyka jądrowa to element dywersyfikacji i budowania bezpieczeństwa energetycznego. To potwierdzenie stanowiska zawartego we wspólnej deklaracji z 18 września ze spotkania prezydenta Andrzeja Dudy z jego odpowiednikiem w USA, Donaldem Trumpem. Wskazano w niej, że obydwa państwa będą zwiększać wysiłki na rzecz współpracy energetycznej, w tym dywersyfikacji, włączając w to właśnie energetykę jądrową. Co ciekawe, kilka dni wcześniej z wizytą do Stanów Zjednoczonych udała się delegacja resortu energii z dyrektorem departamentu energii jądrowej Józefem Sobolewskim na czele, która spotkała się z przedstawicielami amerykańskiej administracji i tamtejszego sektora jądrowego. Wówczas rozmawiano o możliwościach współpracy przemysłowej pomiędzy firmami z obu krajów, w tym o szansach na włączenie polskich firm w światowy łańcuch dostaw dla sektora jądrowego.

Dotychczas Stany Zjednoczone zdawały się nie być liderem w walce o polski atom. Według komentatorów partnerem mogły zostać Chiny, Korea Południowa lub Japonia. Na początku 2017 roku delegacja Ministerstwa Energii rozmawiała na temat polskiego atomu z przedstawicielami władz amerykańskich oraz Departamentów Handlu i Energii. Wówczas poruszano również temat rozwoju reaktora wysokotemperaturowego (HTR). Ówczesny wiceminister energii Andrzej Piotrowski przypomniał podczas wizyty w USA, że w 2016 roku powołano zespół, którego zadaniem było przygotowanie do wdrożenia HTR w Polsce, niezależnie od budowy elektrowni jądrowej. Jak zaznaczał w komunikacie resort energii, zastosowanie tego rozwiązania nad Wisłą umożliwiłoby w przyszłości znaczną redukcję importu gazu ziemnego, używanego jako źródło ciepła w przemyśle chemicznym.

Stępiński: Atom nadal bez decyzji i modelu finansowego

Brak decyzji

Jednak mimo wielu spotkań, także z innymi dostawcami technologii jądrowych, Polska nadal nie podjęła ostatecznej decyzji w sprawie budowy instalacji jądrowej. W trakcie Kongresu 590 zakończonego w ubiegłym tygodniu w Rzeszowie, w rozmowie z Polską Agencją Prasową minister energii Krzysztof Tchórzewski poinformował, że nieformalna decyzja w sprawie atomu została podjęta, ale formalna jeszcze nie zapadła. Innymi słowy: decyzji w sprawie atomu nie było i nadal nie ma, podobnie jak strategii energetycznej. Termin ogłoszenia rozstrzygnięć był wielokrotnie przekładany. Według obecnych deklaracji Ministerstwa Energii, do końca roku mamy poznać kształt naszego miksu energetycznego i okaże się, czy znajdzie się w nim atom. Do tego czasu pod obrady rządu ma trafić również zaktualizowany Polski Program Energetyki Jądrowej (PPEJ). Do końca grudnia nie pozostało zbyt wiele czasu.

Jak sfinansować atom?

Resort energii tłumaczył dotychczasowe opóźnienia decyzji o przyszłości atomu poszukiwaniem odpowiedniego modelu finansowania. Trudno jest jednak znaleźć środki, gdy nie wiadomo czy i ile mocy jądrowych chce Polska. W sierpniu ubiegłego roku minister Tchórzewski mówił, że do 2040 roku powinniśmy wybudować 4,5 GW za ok. 80 mld złotych, choć wcześniej mówiono, że 3 GW mają kosztować 40–60 mld złotych. Natomiast w nadal obowiązującym PPEJ mowa jest o 6 GW za 100 mld zł. Pojawiały się także szacunki ministra energii, z których wynika, że do 2040 roku nasz kraj chce zbudować bloki o mocy 4,5–5 GW, które mają kosztować 70–75 mld złotych. W maju przedstawiciele Ministerstwa Energii szacowali, że w zależności od mocy bloków (3000 MW, czy 4500 MW), będzie to koszt ok. 40–70 mld złotych. Dotychczas resort energii przekonywał, że Polskę stać na atom. Czy na pewno?

Stępiński: Czeski film o atomie w Polsce. Znamy pierwsze szacunki

Banki podchodzą ostrożnie do inwestowania w sektor energetyczny, a zwłaszcza w instalacje warte ponad 40 mld złotych. Dla inwestorów liczy się przede wszystkim zysk z kapitału, a dla instytucji finansowych pewność spłaty zaciągniętych kredytów. Podobnie dla spółek energetycznych, które miałyby urzeczywistnić plany odnośnie polskiego atomu. Te jednak złożyły się na ratowanie węgla i repolonizację elektrowni. Udziałowcy PGE EJ1 (spółki celowej odpowiedzialnej za budowę elektrowni jądrowej – przyp. red.) dość niechętnie mówią o swoim zaangażowaniu w projekt atomowy. Posiadająca w niej 70 proc. PGE przekonuje, że atom pozostaje jedną z opcji strategicznych, ale więcej uwagi poświęca inwestycjom w kogenerację i OZE. To może być zwiastunem odwrotu od projektu jądrowego i zmniejszania emisyjności innymi sposobami. Nie zapominajmy, że do partycypacji w kosztach atomu mógł przymierzać się również PKN Orlen. Czempion paliwowy dość długo starał się nie zajmować jednoznacznego stanowiska w tej sprawie tłumacząc, że ewentualna decyzja o zaangażowaniu w projekt będzie uzależniona „od ostatecznego kształtu norm prawnych oraz finansowych”. Tymczasem w ubiegłym tygodniu prezes Orlenu Daniel Obajtek zapowiedział, że w przygotowywanej aktualizacji strategii rozwoju spółki „nie ma tematu atomu” i chce się skupić na sektorze petrochemicznym, na który zamierza przeznaczyć ponad 8 mld złotych. To również może stanowić czytelny sygnał dla polityków, że Orlen nie chce budować atomu.

Polski plan obecnej ekipy rządzącej polegał na pozyskaniu partnera, który dostarczyłby jedynie technologię. Potem postulowano, aby zaangażował się również w finansowanie projektu. Następnie jednak postanowiono budować atom w oparciu o własny kapitał. Skoro środki krajowe są „ograniczone”, a banki nie są przychylne inwestowaniu miliardów złotych w sektor energetyczny, wygląda na to, że resort energii może wrócić do poprzedniej koncepcji. Według ministra Tchórzewskiego, Amerykanie proponują nie tylko technologie, ale również kapitał. Na razie jednak nie ma oficjalnej oferty.

Zadyszka atomu w USA

Kto po stronie USA podjąłby się realizacji projektu jądrowego w naszym kraju? Wcześniej wiele mówiło się o japońsko-amerykańskim koncernie Westinghouse, ale ten, po poważnych problemach finansowych i bankructwie, został wykupiony przez kanadyjski Business Partners L.P. Co ciekawe, to pierwsza inwestycja spółki w sektor jądrowy, co zaskoczyło rynek, o czym w styczniu pisałem na łamach BiznesAlert.pl. Nie wiadomo jednak, czy Westinghouse borykający się z problemami finansowymi będzie kontynuował atomową ekspansję. Warto przypomnieć, że spółka stara się o kontrakt na budowę pierwszej elektrowni jądrowej w Arabii Saudyjskiej.

Nie mniej jednak istnieje kilka amerykańskich firm, które mogłyby zostać wzięte pod uwagę, jako potencjalni partnerzy przy budowie polskiego atomu, m.in. GE czy Duke Energy. Najpoważniejszym kandydatem wydawałoby się GE, które posiada ponad 45 reaktorów na całym świecie. Co więcej, razem z Hitachi prowadzi spółkę Global Nuclear Fue, która odpowiada za dostawy prętów paliwowych. Jednak ostatnio spółka notuje spadki z przychodów z głównego segmentu działalności, a więc sprzedaży turbin do elektrowni gazowych i węglowych. W ostatnim kwartale przychody z segmentu energetyki spadły o 19 proc., a łączne zyski o 58 proc. Sytuacji nie ułatwia również „zadyszka” amerykańskiego sektora jądrowego. Federalna Komisja Regulacji Energetyki nie zgodziła się na wsparcie elektrowni jądrowych w USA. Co więcej, w 2017 roku zapowiedziano zamknięcie ośmiu najstarszych bloków jądrowych. Nie pomagają również opóźnienia i stale rosnące koszty projektów m.in. w Georgii i Karolinie Południowej.

Polska nadal nie podjęła decyzji w sprawie atomu, choć minister energii przekonuje, iż potrzebujemy energetyki jądrowej, bo z pomoże spełnić cele klimatyczne Unii Europejskiej oraz będzie stanowić ratunek dla sektora węglowego. Aby skorzystać z deklarowanej oferty USA potrzeba rozstrzygnięć na poziomie politycznym. Nie wiadomo jednak, czy rzeczywiście Amerykanie będą chcieli dorzucić się do atomu w Polsce, podczas gdy nasze rodzime spółki energetyczne nie chcą.

Stępiński: Polski atom jak K2 zimą. Nie do zdobycia?

Polska nadal nie podjęła decyzji o budowie elektrowni jądrowej. Nieoczekiwanie pozycję lidera w wyścigu po polski atom zajęły Stany Zjednoczone – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl.

W ostatniej rozmowie z portalem WNP.PL minister energii Krzysztof Tchórzewski stwierdził, że amerykańska oferta spełnia polskie oczekiwania. – Ze strony USA jest deklaracja spełnienia naszego głównego warunku, czyli nie tylko sprzedaży technologii i budowy elektrowni, ale także wejścia kapitałowego, czyli uczestniczenia w kosztach – stwierdził. Jak zaznaczył szef resortu, „to jest nowe otwarcie i zupełnie inna perspektywa, niż budowanie wszystkiego za własne pieniądze”.

Słowa ministra Tchórzewskiego są o tyle ciekawe, że po raz pierwszy publicznie odniósł się do oferty budowy elektrowni jądrowej, przedstawiając jej szczegóły, nawet jeżeli pozostają one na poziomie deklaratywnym. Dotychczas przedstawiciele Ministerstwa Energii nie chcieli zdradzać konkretnych informacji.

Warto również zwrócić uwagę na moment, w którym minister Tchórzewski mówi o ofercie Stanów Zjednoczonych. Zaledwie dwa tygodnie temu amerykański sekretarz energii Rick Perry przyjechał z pierwszą wizytą do Polski. Media skupiły uwagę głównie na długoterminowej umowie na dostawę amerykańskiego LNG do naszego kraju podpisanej przez PGNiG i Cheniere. Dzięki niej w latach 2019-2042 do gazoportu w Świnoujściu trafi blisko 40 mld m sześc. gazu. To ważny element dywersyfikacji źródeł dostaw gazu do Polski i zmniejszenia zależności od dostawcy ze Wschodu dominującego dotychczas.

Jakóbik: Po co PGNiG trzecia umowa na LNG z USA? (ANALIZA)

Współpraca jądrowa Polski i USA

Choć LNG i sprzeciw wobec budowy forsowanego przez Rosję gazociągu Nord Stream 2 zdominowały polsko-amerykańskie rozmowy o współpracy energetycznej, wiele uwagi poświęcono również energetyce jądrowej. Podczas konferencji prasowej z Rickiem Perrym, minister Tchórzewski zwrócił uwagę, że zarysowało się kilka szczególnie ważnych zagadnień we współpracy energetycznej. Wśród nich, oprócz bezpieczeństwa dostaw gazu i cyberbezpieczeństwa sektora energetycznego, wymienił energetykę jądrową. We wspólnej deklaracji o wzmocnionej współpracy w zakresie bezpieczeństwa energetycznego podpisanej 8 listopada, wymieniono jako szczególne kierunki współpracy m.in:

• ułatwianie współpracy pomiędzy podmiotami przemysłów jądrowych obu krajów w zakresie budowy elektrowni jądrowych i zapewnienie związanej z nią infrastruktury i usług pomocniczych;
• wspieranie współpracy podmiotów z branży jądrowej obydwu krajów w poszukiwaniu możliwości udziału w nowych projektach jądrowych i zapewnienie odpowiedniego wsparcia dla związanej z nimi infrastruktury i usług wspierających, a także zapewnianie utrzymania dostaw i usług dla krajów regionu;
• badanie możliwości zastosowania warunków finansowania elektrowni jądrowych lub programów.

Ponadto, w trakcie spotkania z pełnomocnikiem rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotrem Naimskim, sekretarz Perry zwrócił uwagę, że energetyka jądrowa to element dywersyfikacji i budowania bezpieczeństwa energetycznego. To potwierdzenie stanowiska zawartego we wspólnej deklaracji z 18 września ze spotkania prezydenta Andrzeja Dudy z jego odpowiednikiem w USA, Donaldem Trumpem. Wskazano w niej, że obydwa państwa będą zwiększać wysiłki na rzecz współpracy energetycznej, w tym dywersyfikacji, włączając w to właśnie energetykę jądrową. Co ciekawe, kilka dni wcześniej z wizytą do Stanów Zjednoczonych udała się delegacja resortu energii z dyrektorem departamentu energii jądrowej Józefem Sobolewskim na czele, która spotkała się z przedstawicielami amerykańskiej administracji i tamtejszego sektora jądrowego. Wówczas rozmawiano o możliwościach współpracy przemysłowej pomiędzy firmami z obu krajów, w tym o szansach na włączenie polskich firm w światowy łańcuch dostaw dla sektora jądrowego.

Dotychczas Stany Zjednoczone zdawały się nie być liderem w walce o polski atom. Według komentatorów partnerem mogły zostać Chiny, Korea Południowa lub Japonia. Na początku 2017 roku delegacja Ministerstwa Energii rozmawiała na temat polskiego atomu z przedstawicielami władz amerykańskich oraz Departamentów Handlu i Energii. Wówczas poruszano również temat rozwoju reaktora wysokotemperaturowego (HTR). Ówczesny wiceminister energii Andrzej Piotrowski przypomniał podczas wizyty w USA, że w 2016 roku powołano zespół, którego zadaniem było przygotowanie do wdrożenia HTR w Polsce, niezależnie od budowy elektrowni jądrowej. Jak zaznaczał w komunikacie resort energii, zastosowanie tego rozwiązania nad Wisłą umożliwiłoby w przyszłości znaczną redukcję importu gazu ziemnego, używanego jako źródło ciepła w przemyśle chemicznym.

Stępiński: Atom nadal bez decyzji i modelu finansowego

Brak decyzji

Jednak mimo wielu spotkań, także z innymi dostawcami technologii jądrowych, Polska nadal nie podjęła ostatecznej decyzji w sprawie budowy instalacji jądrowej. W trakcie Kongresu 590 zakończonego w ubiegłym tygodniu w Rzeszowie, w rozmowie z Polską Agencją Prasową minister energii Krzysztof Tchórzewski poinformował, że nieformalna decyzja w sprawie atomu została podjęta, ale formalna jeszcze nie zapadła. Innymi słowy: decyzji w sprawie atomu nie było i nadal nie ma, podobnie jak strategii energetycznej. Termin ogłoszenia rozstrzygnięć był wielokrotnie przekładany. Według obecnych deklaracji Ministerstwa Energii, do końca roku mamy poznać kształt naszego miksu energetycznego i okaże się, czy znajdzie się w nim atom. Do tego czasu pod obrady rządu ma trafić również zaktualizowany Polski Program Energetyki Jądrowej (PPEJ). Do końca grudnia nie pozostało zbyt wiele czasu.

Jak sfinansować atom?

Resort energii tłumaczył dotychczasowe opóźnienia decyzji o przyszłości atomu poszukiwaniem odpowiedniego modelu finansowania. Trudno jest jednak znaleźć środki, gdy nie wiadomo czy i ile mocy jądrowych chce Polska. W sierpniu ubiegłego roku minister Tchórzewski mówił, że do 2040 roku powinniśmy wybudować 4,5 GW za ok. 80 mld złotych, choć wcześniej mówiono, że 3 GW mają kosztować 40–60 mld złotych. Natomiast w nadal obowiązującym PPEJ mowa jest o 6 GW za 100 mld zł. Pojawiały się także szacunki ministra energii, z których wynika, że do 2040 roku nasz kraj chce zbudować bloki o mocy 4,5–5 GW, które mają kosztować 70–75 mld złotych. W maju przedstawiciele Ministerstwa Energii szacowali, że w zależności od mocy bloków (3000 MW, czy 4500 MW), będzie to koszt ok. 40–70 mld złotych. Dotychczas resort energii przekonywał, że Polskę stać na atom. Czy na pewno?

Stępiński: Czeski film o atomie w Polsce. Znamy pierwsze szacunki

Banki podchodzą ostrożnie do inwestowania w sektor energetyczny, a zwłaszcza w instalacje warte ponad 40 mld złotych. Dla inwestorów liczy się przede wszystkim zysk z kapitału, a dla instytucji finansowych pewność spłaty zaciągniętych kredytów. Podobnie dla spółek energetycznych, które miałyby urzeczywistnić plany odnośnie polskiego atomu. Te jednak złożyły się na ratowanie węgla i repolonizację elektrowni. Udziałowcy PGE EJ1 (spółki celowej odpowiedzialnej za budowę elektrowni jądrowej – przyp. red.) dość niechętnie mówią o swoim zaangażowaniu w projekt atomowy. Posiadająca w niej 70 proc. PGE przekonuje, że atom pozostaje jedną z opcji strategicznych, ale więcej uwagi poświęca inwestycjom w kogenerację i OZE. To może być zwiastunem odwrotu od projektu jądrowego i zmniejszania emisyjności innymi sposobami. Nie zapominajmy, że do partycypacji w kosztach atomu mógł przymierzać się również PKN Orlen. Czempion paliwowy dość długo starał się nie zajmować jednoznacznego stanowiska w tej sprawie tłumacząc, że ewentualna decyzja o zaangażowaniu w projekt będzie uzależniona „od ostatecznego kształtu norm prawnych oraz finansowych”. Tymczasem w ubiegłym tygodniu prezes Orlenu Daniel Obajtek zapowiedział, że w przygotowywanej aktualizacji strategii rozwoju spółki „nie ma tematu atomu” i chce się skupić na sektorze petrochemicznym, na który zamierza przeznaczyć ponad 8 mld złotych. To również może stanowić czytelny sygnał dla polityków, że Orlen nie chce budować atomu.

Polski plan obecnej ekipy rządzącej polegał na pozyskaniu partnera, który dostarczyłby jedynie technologię. Potem postulowano, aby zaangażował się również w finansowanie projektu. Następnie jednak postanowiono budować atom w oparciu o własny kapitał. Skoro środki krajowe są „ograniczone”, a banki nie są przychylne inwestowaniu miliardów złotych w sektor energetyczny, wygląda na to, że resort energii może wrócić do poprzedniej koncepcji. Według ministra Tchórzewskiego, Amerykanie proponują nie tylko technologie, ale również kapitał. Na razie jednak nie ma oficjalnej oferty.

Zadyszka atomu w USA

Kto po stronie USA podjąłby się realizacji projektu jądrowego w naszym kraju? Wcześniej wiele mówiło się o japońsko-amerykańskim koncernie Westinghouse, ale ten, po poważnych problemach finansowych i bankructwie, został wykupiony przez kanadyjski Business Partners L.P. Co ciekawe, to pierwsza inwestycja spółki w sektor jądrowy, co zaskoczyło rynek, o czym w styczniu pisałem na łamach BiznesAlert.pl. Nie wiadomo jednak, czy Westinghouse borykający się z problemami finansowymi będzie kontynuował atomową ekspansję. Warto przypomnieć, że spółka stara się o kontrakt na budowę pierwszej elektrowni jądrowej w Arabii Saudyjskiej.

Nie mniej jednak istnieje kilka amerykańskich firm, które mogłyby zostać wzięte pod uwagę, jako potencjalni partnerzy przy budowie polskiego atomu, m.in. GE czy Duke Energy. Najpoważniejszym kandydatem wydawałoby się GE, które posiada ponad 45 reaktorów na całym świecie. Co więcej, razem z Hitachi prowadzi spółkę Global Nuclear Fue, która odpowiada za dostawy prętów paliwowych. Jednak ostatnio spółka notuje spadki z przychodów z głównego segmentu działalności, a więc sprzedaży turbin do elektrowni gazowych i węglowych. W ostatnim kwartale przychody z segmentu energetyki spadły o 19 proc., a łączne zyski o 58 proc. Sytuacji nie ułatwia również „zadyszka” amerykańskiego sektora jądrowego. Federalna Komisja Regulacji Energetyki nie zgodziła się na wsparcie elektrowni jądrowych w USA. Co więcej, w 2017 roku zapowiedziano zamknięcie ośmiu najstarszych bloków jądrowych. Nie pomagają również opóźnienia i stale rosnące koszty projektów m.in. w Georgii i Karolinie Południowej.

Polska nadal nie podjęła decyzji w sprawie atomu, choć minister energii przekonuje, iż potrzebujemy energetyki jądrowej, bo z pomoże spełnić cele klimatyczne Unii Europejskiej oraz będzie stanowić ratunek dla sektora węglowego. Aby skorzystać z deklarowanej oferty USA potrzeba rozstrzygnięć na poziomie politycznym. Nie wiadomo jednak, czy rzeczywiście Amerykanie będą chcieli dorzucić się do atomu w Polsce, podczas gdy nasze rodzime spółki energetyczne nie chcą.

Stępiński: Polski atom jak K2 zimą. Nie do zdobycia?

Najnowsze artykuły