Energetyka jądrowa zawsze budziła duże emocje. Poczynając od Three Miles Island, na Fukushimie kończąc, atom zawsze był kojarzony z czymś tajemniczym, niebezpiecznym. Powstały nawet oddzielne opracowania pochylające się nad „efektem bomby atomowej”, gdzie głównym skutkiem nie była śmierć, a strach, który paraliżował – pisze Maciej Gacki ze Studenckiego Koła Naukowego Energetyki Szkoły Głównej Handlowej, partnera BiznesAlert.pl.
Bez wątpienia energetyka jądrowa nie jest czymś absolutnie bezpiecznym. Istnieje jednak racjonalnie ustawiona granica, podobnie jak w wielu innych dziedzinach, przy odpowiednio dobrych nawykach można bezpiecznie działać. Parę tygodni temu miałem przyjemność zwiedzić ukochaną przez fanów Stalkera i post-apokaliptycznych światów czarnobylską strefę wyłączenia i muszę przyznać, że spodziewałem się innych wrażeń.
Uderzyła mnie właśnie pewna racjonalność. W Polsce często możemy się spotkać, posługując się nomenklaturą militarną, z jądrową hoplofobią (dosłownie – lękiem przed bronią). Z założenia, ludzie traktują promieniowanie jako coś złego, niereformowalnego. Tymczasem zachowanie pracowników oraz mieszkańców strefy (tak, strefa w tej chwili posiada kilkuset mieszkańców, którzy wrócili po latach do swoich majątków) przyrównać można do przechodnia idącego chodnikiem obok jezdni. Posiada on świadomość, że jeśli zrobi krok w bok, to wpadnie pod pędzącą ciężarówkę, ale idzie chodnikiem i nie panikuje. Identycznie jest w strefie.
Ciągi komunikacyjne są zdekontaminowane. Obszary, gdzie promieniowanie jest jeszcze wysokie, są klarownie oznaczone, ale nie aż tak dobrze strzeżone (podobno co roku dziesiątki fanów stalkera przedziera się przez „promieniujący” las do strefy). To wszystko powoduje, że ludzie mają świadomość jak to promieniowanie działa. Osłoną przed alfą jest skóra, a przed betą długie nogawki. Można poruszać się po asfalcie, ale lepiej nie wchodzić w wysoką trawę, bo bramki na wyjściu wykryją, że „coś” masz na ubraniu, wtedy zostanie ono zdekontaminowane. Lepiej nie jeść w strefie i nie dotykać okolic jamy ustnej a wszystko powinno być w porządku. W Polsce można odnieść wrażenie, że my, widząc tę pędzącą ciężarówkę uciekamy czym prędzej z chodnika w pole. Oczywiście, ich zmusiła sytuacja, i była to (wciąż jest) wielka tragedia. Promieniowanie jest teraz o wiele niższe i już nie tak zabójcze, jednak dalej może być niebezpieczne bez przestrzegania określonych zasad. Potrafią oni jakoś w zdrowy sposób obchodzić się ze skutkami tak poważnej katastrofy. Nawet jeśli katastrofa objęła obszar Luksemburga.
Ostatnie badanie wykonane przez PGE EJ 1 pokazuje, że akceptacja energetyki jądrowej w społeczeństwie jest coraz większa i to cieszy. Nie mówię tu o odwiecznym dylemacie, budować, czy nie, ale o tym, że wiele lat tłumaczenia i oswajania z technologią nie poszło na marne. Mówi się w dzisiejszych czasach o globalnym odejściu od atomu. Myślę jednak, że zanim to się stanie to przed nami jeszcze długa droga. Trzeba też pamiętać, że pierwsze pilotażowe instalacje wykorzystujące fuzję jądrową już działają i to one zapewne w dalekiej jeszcze przyszłości przejmą pałeczkę od technologii rozpadu. Czy będziemy wtedy gotowi?