KOMENTARZ
Karolina Baca-Pogorzelska
Dziennik Gazeta Prawna
Choć ten rok pod względem liczby wypadków w polskim górnictwie wydaje się nie najgorszy, to górnicy powtarzają, że św. Barbara przed swoim świętem zbiera żniwo. Zawsze mnie to porównanie denerwowało, ale…
[tt]W nocy ze środy na czwartek w prywatnej kopalni Silesia zginął 39-letni górnik. To 15 ofiara śmiertelna w polskim górnictwie w tym roku[/tt]. 8 pracowników zginęło w kopalniach węgla kamiennego, a 7 w kopalniach miedzi należących do KGHM. Choć u miedziowego giganta znacznie wzrosła liczba wypadków śmiertelnych w porównaniu do statystyk z lat ubiegłych, to jednak liczba wszystkich wypadków znacząco zmalała.
Ogromna katastrofa miała miejsce kilka dni temu w kopalni węgla brunatnego Turów, gdzie doszło do potężnego osuwiska. Tam na szczęście nikt nie zginął, choć zniszczenia są naprawdę spore, jednak szacowanie strat dopiero trwa.
W tym roku minie 10 lat od najtragiczniejszej katastrofy współczesnego górnictwa. W listopadzie 2006 r. w kopalni Halemba zginęły 23 osoby. W Gliwicach właśnie ruszył ponowny proces.
Gdy zaczynałam wtedy pisać o górnictwie, miałam nadzieję, że nie będę musiała relacjonować takich wydarzeń. Była jednak Borynia, Wujek – ruch Śląsk, Krupiński, Mysłowice-Wesoła, znowu ruch Śląsk… Bardzo często właśnie na jesieni. Górnicy powtarzali wtedy: no tak, św. Barbara zbiera swoje żniwo. I gdyby przyjrzeć się statystykom wypadków faktycznie zwykle okres wrzesień-listopad jest jakby niebezpieczniejszy. Zawsze irytowało mnie to porównanie, ale jak każde porzekadło ma w sobie ziarnko prawdy. Może to oczekiwanie na święto? Może rozprężenie, że kolejny rok jakoś minął? Przecież 75 proc. wypadków w kopalniach powoduje jednak ten słynny „czynnik ludzki”, czyli bardzo często jest to zwykły błąd. Tylko do części wypadków w kopalniach dochodzi zupełnie bez winy człowieka – np. gdy mowa o podziemnym wstrząsie (bo z wybuchem metanu czy pyłu węglowego to niekiedy jednak sprawa dyskusyjna). A warto podkreślić, że polskie górnictwo wydaje na profilaktykę zagrożeń co roku ponad 2 mld zł. Mam tu na myśli krajowe kopalnie wszystkich surowców – w samym w sektorze węgla kamiennego te wydatki to ok. 1,1 mld zł.
Dużo? Mało? Ludzkie życie i bezpieczeństwo nie ma ceny. Z drugiej jednak strony mam spore obawy, gdy słyszę o cięciu kosztów w górnictwie. Bo [tt]oszczędzanie na BHP to ostatnia z rzeczy, która powinna mieć miejsce[/tt]. Jednak cięcie inwestycji w pogoni za koniecznością poprawy wyników może być w przyszłości niebezpieczne.
W pierwszym półroczu tego roku nakłady inwestycyjne w kopalniach węgla kamiennego w porównaniu do pierwszego półrocza 2015 r. spadły o ponad 150 mln zł. Nie ma się co dziwić, skoro roczny wynik netto branży węglowej liczy się od paru lat w miliardach złotych. Oczywiście straty.
Z drugiej jednak strony wszelki urządzenia dopuszczone do pracy pod ziemia muszą mieć specjalne atesty, choć czasami przysłowiowa śrubka jest tą samą śrubką, jaką znajdziemy w markecie budowlanym. Co je różni? Cena – ta dla kopalni dwa czy trzy razy wyższa.
To trochę jak z produktami dla niemowląt. Gdy kupimy zwykłe waciki, a gdy kupimy „waciki dla dzieci”, to za to „dla dzieci” dopłacimy kilka złotych, choć bardzo często dostaniemy praktycznie ten sam produkt.
Z drugiej strony gdy słyszę, że kopalniom będzie teraz łatwiej robić niektóre zakupy – to jednak trochę się boję.
[tt]Górnicze BHP to temat bardzo ważny, nie tylko w sektorze węglowym[/tt]. Wydobycie schodzi coraz głębiej (gdy mówimy o kopalniach głębinowych), zagrożeń jest coraz więcej. Przykład Turowa pokazuje, że odkrywki też mają swoje, bardzo poważne zagrożenia.
Tylko niestety znowu mam wrażenie, że o górnictwie wszyscy mówią wtedy, gdy ktoś w kopalni zginie albo gdy są protesty.
Ministerstwo Energii w kółko powtarza, że będzie dobrze, choć katastrofa finansowa wisi na włosku. Mi tej wiary powoli jednak zaczyna brakować. Ale mam nadzieję, że tym razem jednak nie wyjdzie na moje.