Już trzy firmy zgłosiły braki ustawowych zapasów węgla. Urząd Regulacji Energetyki potwierdza te informacje. Tymczasem prezydent Andrzej Duda na Barbórce zapowiada, że „nie da zamordować górnictwa”. Jak to jest z tym polskim węglem? – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, dziennikarka Dziennika Gazety Prawnej.
Już w październiku należąca do PGE elektrownia w Rybniku zgłosiła w URE mniejsze niż wymagane ustawą zapasy paliwa.
– Zgodnie z art. 10 ustawy Prawo energetyczne przedsiębiorstwo na uzupełnienie zapasów i taką informację ma dwa miesiące od ostatniego dnia miesiąca, w którym nastąpiło zgłoszenie. Oznacza to, że jest na to czas do końca grudnia – mówi Agnieszka Głośniewska, rzeczniczka URE. Z naszych informacji wynika, że do Rybnika dołączyły jeszcze w listopadzie dwie inne instalacje. Enea i Tauron zapewniły nas, że nie chodzi o ich jednostki, w których zapasy węgla są na wymaganym poziomie. Obie grupy opierają się bowiem w dużej mierze na swoim węglu – Tauron ma trzy kopalnie w Tauronie Wydobycie, a poznańska Enea kontroluje lubelską Bogdankę. Energa z kolei na nasze pytania w tej sprawie nie odpowiedziała. PGE z kolei przyznaje się tylko do Rybnika.
URE zapowiada, że będzie kontrolować zapasy węgla w elektrowniach.
– Jesteśmy także w trakcie monitoringu badania poziomu zapasów obowiązkowych. Badamy losowo zarówno duże podmioty, jak i te mniejsze. Wyniki powinniśmy mieć w połowie grudnia – mówi Głośniewska.
Wydobycie węgla kamiennego w Polsce maleje (w tym roku będzie to ok. 62-63 mln ton), a jego import rośnie. W tym roku będzie rekordowy – może sięgnąć 18-19 mln ton (dotychczasowy rekord z roku 2011 wynosił 15 mln ton).
Tymczasem prezydent Andrzej Duda powiedział w Katowicach w poniedziałek, że nie będziemy szybko odchodzić od węgla, bo starczy nam go na 200 lat, z kolei we wtorek na Barbórce przekonywał górników, że „nie pozwoli zamordować górnictwa”.
Szafowanie liczbami dotyczącymi złóż węgla w Polsce jest dość ryzykowne. Nie każdy bowiem wie, że to, co jest pod ziemią tylko częściowo nadaje się do wydobycia, a z tego, co się nadaje to również tylko część jest uzasadniona ekonomicznie. Polska ma wciąż duże złoża zarówno węgla kamiennego, jak i brunatnego, jednak po wiele z nich po prostu się nie sięgnie czy to ze względu na aspekt ekonomiczny, czy to ze względu na bezpieczeństwo. Bo skoro Barbórka, to o górnikach warto także w ten sposób pamiętać.
– Zasoby węgla nie są na zawsze, musimy dbać o bezpieczeństwo naszej gospodarki, ale przejść na źródła energii znacznie bardziej czyste. Bierzemy pod uwagę, że koszt energii z OZE będzie malał i w przyszłości nie będzie konieczne ich subsydiowanie. Chcemy się wpisywać w polityki europejskie, zwiększać efektywność energetyczną. Będziemy chcieli też wspierać przechodzenie na bardziej efektywne źródła węglowe tam, gdzie możliwe jest stosowanie kogeneracji – powiedział we wtorek w Katowicach Jerzy Kwieciński, minister inwestycji i rozwoju.
Warto więc podjąć rękawicę i spróbować przygotować górników na zmiany. Zwłaszcza, że w myśl podpisanej w Katowicach deklaracji „just transition” o sprawiedliwej transformacji regionów pogórniczych jest szansa na to, by Śląsk także mógł skorzystać z funduszy dla transformacji.