icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Baca-Pogorzelska: Fuzja kopalń na ostatnią chwilę

Dwa tygodnie – tyle zostało do sfinalizowania połączenia Polskiej Grupy Górniczej i Katowickiego Holdingu Węglowego. Minister energii Krzysztof Tchórzewski pytany we w środę przez dziennikarzy o szczegóły z rozbrajającą szczerością przyznał: „Jak zwykle wszystko na ostatnią chwilę”  – pisze Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej.

Biednemu wiatr zawsze w oczy – chciałoby się powiedzieć. Bo resortowi energii zupełnie nie idzie ta wielka węglowa fuzja. Oczywiście – będziemy ją oceniać jak prawdziwego mężczyznę, po tym jak kończy, a nie jak zaczyna. Niemniej jednak tak jak załodze likwidowanej kopalni Krupiński zostało tylko zamówienie mszy w intencji zmiany tej decyzji, tak nam pozostaje trzymanie kciuków za to, by trzeszcząca w posadach jeszcze przed powstaniem „duża PGG” jakoś się spięła. Choć w sumie jak przypominam sobie rok 2016 i powstawanie Polskiej Grupy Górniczej, gdy porozumienia, w tym to ze stroną społeczną, finalizowane były dosłownie w ostatnim momencie, to wydaje mi się, że nie ma żadnej przesady i niepokoju w słowach ministra Tchórzewskiego. Nasze polskie „jakoś to będzie” sprawdziło się już tyle razy, że niby dlaczego teraz miałoby się nie udać?

No chyba, że wszystko zepsuje nam ta niedobra Bruksela, która ciągle działa nie po naszej myśli (i to nie tylko w energetyce). Otóż minister powiedział, że cały czas trwają jeszcze rozmowy zarówno z inwestorami, jak i z wierzycielami. I tu kłaniają nam się banki. Resort energii zaproponował im, by 35 proc. zadłużenia KHW skonwertowały na udziały w „dużej PGG” Chodziłoby więc o ok. 400 mln zł. Instytucje finansowe nie chcą o tym słyszeć – miały już taką propozycję rok temu, gdy tworzono PGG i stanowczo odmówiły. Tym razem jednak sprawa jest o tyle skomplikowana, że całemu procesowi bardzo uważnie przygląda się Komisja Europejska. W listopadzie 2016 r. zatwierdziła bowiem 8 mld zł polskiej pomocy publicznej na zamykanie do 2018 r. nierentownych kopalń, tymczasem w Polsce, w myśl wspomnianej zasady „jakoś to będzie” wysłana do Brukseli lista jest u nas nieco modyfikowana.

I tak na przykład wpisana na listę kopalń do zamknięcia kopalnia Sośnica ma fedrować dalej (oczywiście monitoring i analizy co trzy miesiące itp.), z kolei nieznajdujący się na liście Wieczorek będzie likwidowany. Nie ma mowy o zamknięciu będącej na liście kopalni Rydułtowy, a batalia o znajdującego się tam Krupińskiego trwa (choć na razie wszelkie decyzje o zatrzymaniu wydobycia 31 marca pozostają w mocy). Sęk w tym, że aby dokonywać zmian na zatwierdzonej liście trzeba znowu notyfikacji Brukseli. Nie jest ona potrzebna w przypadku jako takiego łączenia PGG i KHW, jednak w każdym momencie KE może wszcząć w tej sprawie postępowanie wyjaśniające. Choćby dlatego, że PGG w ubiegłym roku dostała ponad 2,5 mld zł dokapitalizowania i wcale nie wyszła jeszcze na prostą (wbrew odtrąbionym sukcesom wynikowym ostatniego kwartału ubiegłego roku). A teraz przy okazji przejęcia KHW ma do niej trafić jeszcze ponad 1 mld zł, choć resort energii twierdził, że na restrukturyzację samego KHW potrzeba „tylko” 700 mln zł.

I tu pojawia się problem. Jeśli znowu pokażemy Brukseli, że pieniądze w dużą PGG pompują wyłącznie firmy kontrolowane przez Skarb Państwa, to do tej fuzji po prostu nie dojdzie. A jak nie dojdzie, to Holding ogłosi bankructwo, ponieważ nie ma już pieniędzy na marcowe wypłaty, które załoga ma dostać do 10 kwietnia. Wizerunkowo – katastrofa. Wiadomo więc, że rząd za nic na świecie nie chce do tego dopuścić. Stąd propozycja dla banków – jeśli bowiem skonwertowałyby część długu KHW na udziały w „dużej PGG” będzie tam śladowy inwestor prywatny, a to jakoś powinno udobruchać Brukselę i pozwolić jej uwierzyć w zapewnienia polskiej strony, że ta cała inżynieria finansowa to faktycznie projekt czysto biznesowy. No oczywiście, że czysto biznesowy, skoro minister Tchórzewski powiedział w środę, że marzy mu się by zrestrukturyzowana PGG w przyszłości zadebiutowała na Giełdzie Papierów Wartościowych. Pomarzyć dobra rzecz. Na razie jednak trzeba szybko zejść na ziemię i poszukać brakujących pieniędzy na to połączenie. Na razie bowiem zamiast wpływać wypływają. 150 mln zł zaplanowanych wcześniej nie wyłoży Węglokoks, mniej dołożyć ma także Enea, która dopiero co za 1,26 mld zł kupiła elektrownię w Połańcu (a nie zapominajmy, że pod koniec 2015 r. wyłożyła niemal 1,5 mld zł na przejęcie 60 proc. akcji Lubelskiego Węgla Bogdanka, do tego ma na głowie dokończenie nowego bloku węglowego w Kozienicach i jest zaangażowana w konsorcjum, które ma przejmować polskie aktywa EDF).

Trzeba było także nagrodzić stronę społeczną za to, że łaskawie zgodziła się na to połączenie. Załoga PGG dostała nagrodę jednorazową, załoga KHW z kolei zaległe 85 proc. „czternastki” za 2016 rok. Ale to nie wszystko. 9 marca Sejm przyjął również poprawkę do ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego. Teraz do urlopów górniczych uprawnieni będą nie tylko górnicy dołowi z zamykanych kopalń, ale także pracujący w nich etatowi związkowcy oddelegowani do pełnienia swoich funkcji. Nowe przepisy musi jeszcze zatwierdzić Senat, ale nikt chyba nie ma wątpliwości, że tak się stanie.

Dwa tygodnie – tyle zostało do sfinalizowania połączenia Polskiej Grupy Górniczej i Katowickiego Holdingu Węglowego. Minister energii Krzysztof Tchórzewski pytany we w środę przez dziennikarzy o szczegóły z rozbrajającą szczerością przyznał: „Jak zwykle wszystko na ostatnią chwilę”  – pisze Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej.

Biednemu wiatr zawsze w oczy – chciałoby się powiedzieć. Bo resortowi energii zupełnie nie idzie ta wielka węglowa fuzja. Oczywiście – będziemy ją oceniać jak prawdziwego mężczyznę, po tym jak kończy, a nie jak zaczyna. Niemniej jednak tak jak załodze likwidowanej kopalni Krupiński zostało tylko zamówienie mszy w intencji zmiany tej decyzji, tak nam pozostaje trzymanie kciuków za to, by trzeszcząca w posadach jeszcze przed powstaniem „duża PGG” jakoś się spięła. Choć w sumie jak przypominam sobie rok 2016 i powstawanie Polskiej Grupy Górniczej, gdy porozumienia, w tym to ze stroną społeczną, finalizowane były dosłownie w ostatnim momencie, to wydaje mi się, że nie ma żadnej przesady i niepokoju w słowach ministra Tchórzewskiego. Nasze polskie „jakoś to będzie” sprawdziło się już tyle razy, że niby dlaczego teraz miałoby się nie udać?

No chyba, że wszystko zepsuje nam ta niedobra Bruksela, która ciągle działa nie po naszej myśli (i to nie tylko w energetyce). Otóż minister powiedział, że cały czas trwają jeszcze rozmowy zarówno z inwestorami, jak i z wierzycielami. I tu kłaniają nam się banki. Resort energii zaproponował im, by 35 proc. zadłużenia KHW skonwertowały na udziały w „dużej PGG” Chodziłoby więc o ok. 400 mln zł. Instytucje finansowe nie chcą o tym słyszeć – miały już taką propozycję rok temu, gdy tworzono PGG i stanowczo odmówiły. Tym razem jednak sprawa jest o tyle skomplikowana, że całemu procesowi bardzo uważnie przygląda się Komisja Europejska. W listopadzie 2016 r. zatwierdziła bowiem 8 mld zł polskiej pomocy publicznej na zamykanie do 2018 r. nierentownych kopalń, tymczasem w Polsce, w myśl wspomnianej zasady „jakoś to będzie” wysłana do Brukseli lista jest u nas nieco modyfikowana.

I tak na przykład wpisana na listę kopalń do zamknięcia kopalnia Sośnica ma fedrować dalej (oczywiście monitoring i analizy co trzy miesiące itp.), z kolei nieznajdujący się na liście Wieczorek będzie likwidowany. Nie ma mowy o zamknięciu będącej na liście kopalni Rydułtowy, a batalia o znajdującego się tam Krupińskiego trwa (choć na razie wszelkie decyzje o zatrzymaniu wydobycia 31 marca pozostają w mocy). Sęk w tym, że aby dokonywać zmian na zatwierdzonej liście trzeba znowu notyfikacji Brukseli. Nie jest ona potrzebna w przypadku jako takiego łączenia PGG i KHW, jednak w każdym momencie KE może wszcząć w tej sprawie postępowanie wyjaśniające. Choćby dlatego, że PGG w ubiegłym roku dostała ponad 2,5 mld zł dokapitalizowania i wcale nie wyszła jeszcze na prostą (wbrew odtrąbionym sukcesom wynikowym ostatniego kwartału ubiegłego roku). A teraz przy okazji przejęcia KHW ma do niej trafić jeszcze ponad 1 mld zł, choć resort energii twierdził, że na restrukturyzację samego KHW potrzeba „tylko” 700 mln zł.

I tu pojawia się problem. Jeśli znowu pokażemy Brukseli, że pieniądze w dużą PGG pompują wyłącznie firmy kontrolowane przez Skarb Państwa, to do tej fuzji po prostu nie dojdzie. A jak nie dojdzie, to Holding ogłosi bankructwo, ponieważ nie ma już pieniędzy na marcowe wypłaty, które załoga ma dostać do 10 kwietnia. Wizerunkowo – katastrofa. Wiadomo więc, że rząd za nic na świecie nie chce do tego dopuścić. Stąd propozycja dla banków – jeśli bowiem skonwertowałyby część długu KHW na udziały w „dużej PGG” będzie tam śladowy inwestor prywatny, a to jakoś powinno udobruchać Brukselę i pozwolić jej uwierzyć w zapewnienia polskiej strony, że ta cała inżynieria finansowa to faktycznie projekt czysto biznesowy. No oczywiście, że czysto biznesowy, skoro minister Tchórzewski powiedział w środę, że marzy mu się by zrestrukturyzowana PGG w przyszłości zadebiutowała na Giełdzie Papierów Wartościowych. Pomarzyć dobra rzecz. Na razie jednak trzeba szybko zejść na ziemię i poszukać brakujących pieniędzy na to połączenie. Na razie bowiem zamiast wpływać wypływają. 150 mln zł zaplanowanych wcześniej nie wyłoży Węglokoks, mniej dołożyć ma także Enea, która dopiero co za 1,26 mld zł kupiła elektrownię w Połańcu (a nie zapominajmy, że pod koniec 2015 r. wyłożyła niemal 1,5 mld zł na przejęcie 60 proc. akcji Lubelskiego Węgla Bogdanka, do tego ma na głowie dokończenie nowego bloku węglowego w Kozienicach i jest zaangażowana w konsorcjum, które ma przejmować polskie aktywa EDF).

Trzeba było także nagrodzić stronę społeczną za to, że łaskawie zgodziła się na to połączenie. Załoga PGG dostała nagrodę jednorazową, załoga KHW z kolei zaległe 85 proc. „czternastki” za 2016 rok. Ale to nie wszystko. 9 marca Sejm przyjął również poprawkę do ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego. Teraz do urlopów górniczych uprawnieni będą nie tylko górnicy dołowi z zamykanych kopalń, ale także pracujący w nich etatowi związkowcy oddelegowani do pełnienia swoich funkcji. Nowe przepisy musi jeszcze zatwierdzić Senat, ale nikt chyba nie ma wątpliwości, że tak się stanie.

Najnowsze artykuły