Ukraińscy górnicy w kopalniach rudy żelaza domagają się bezpiecznych warunków pracy i wyższych płac. Protesty trwają od początku września, ostatnie rozmowy nie przyniosły kompromisu – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, współpracownik BiznesAlert.pl.
Napięcia i roszczenia
W polskich kopalniach węgla kamiennego napięcie sięga zenitu, w poniedziałek w niektórych zakładach górnicy nie wyjechali na powierzchnię w ramach protestu z powodu patowej sytuacji w rozmowach na temat przyszłości branży. Tymczasem za naszą wschodnią granicą ich koledzy po fachu, ale w kopalniach rudy żelaza, protestują już od trzech tygodni. Według danych z niedzieli, podawanych przez Ukrinform.ua, pod ziemią pozostawało 154 górników. Informacje z poniedziałku, na które powołał się wnp.pl, mówiły o 149 osobach. Dla porównania w kulminacyjnym momencie na początku protestów na powierzchnię nie wyjechały aż 393 osoby.
18 i 19 września doszło do kolejnej tury rozmów na temat górniczych roszczeń, jednak nie przyniosły skutku, zaś z protestującymi na wiecach solidaryzowali się nie tylko mieszkańcy Krzywego Rogu, ale również Kijowa. Obecnie akcja protestacyjna trwa w czterech kopalniach – Żowtnewa, Batkiwszczyna, Terniwska i Gwardijska. Przed ostatnią turą rozmów z powodu wielodniowego strajku ukraińscy deputowani Wołodymyr Kabaczenko, Walentyn Naliwajczenko, Andrij Nikolajenko, Mychajło Wołyńec zwrócili się do prezydenta Ukrainy z prośbą o zajęcie stanowiska „w sprawie katastrofy humanitarnej w Krzywym Rogu w związku z długotrwałym strajkiem górników z Krzyworoskiego Kombinatu Rud Żelaza (KZRK)” – podał Ukrinform.ua. KZRK to pozarządowe przedsiębiorstwo składające się z czterech kopalń, a głównym udziałowcem zakładu jest firma Starmill Limited, której właścicielami są Rinat Achmetow, Igor Kołomojski i Giennadij Bogolubow.
Protesty pod ziemią to jedna z najbardziej niebezpiecznych form górniczego strajku – zagraża bowiem zarówno zdrowiu i życiu pracowników, ale też przyszłości samych kopalń, w których górotwór cały czas pracuje i może się zacisnąć.
17 września w Kijowie, w pobliżu Rady Najwyższej Ukrainy, pod Kancelarią Prezydenta, górnicy i ich żony domagali się ochrony swoich praw i przywrócenia sprawiedliwości w kopalniach.
Z listu deputowanych do prezydenta wynika, że „przez cały czas protestujący i członkowie ich rodzin, dzieci znajdują się pod presją administracyjną i psychologiczną, mechanizmy zastraszania są stosowane zarówno przez kierownictwo firmy, jak i lokalne organy ścigania”. Jednocześnie kierownictwo KZRK nie traktuje podziemnego protestu górników jako strajku, gdyż górnicy nie zgłosili pisemnych żądań, a konflikt „zamierza rozwiązać w sposób konstruktywny”.
Hromadske.ua tłumaczy, że górnikom chodzi m.in. o zmianę certyfikowania grup zawodowych, co dużej grupie z nich obniża pensje (już wcześniej część pracowników utraciła prawo do wcześniejszej emerytury).
Strajkujący uważają, że ponowna certyfikacja (ocena stanowisk pracy, od której zależą m.in. świadczenia) odbyła się z naruszeniami zasad. W tym roku recertyfikację przeprowadził Charkowski Instytut Badawczy Medycyny Prewencyjnej, a nie, jak wcześniej, eksperci z Krzywego Rogu.
– Górnicy żądają również minimalnej miesięcznej pensji w wysokości 1000 euro. Trudno dyskutować, czy taki wymóg jest uzasadniony w ukraińskich realiach, ale biorąc pod uwagę wielkość produkcji i eksportu rudy żelaza, taka pensja nie wygląda na niebotyczną – podaje Hromadske.ua.
Według Mychajła Wołyńca, ukraińskiego deputowanego i jednocześnie przewodniczącego Niezależnego Związku Zawodowego Górników Ukrainy liczba protestujących może ulegać wahaniom ze względu na to, że część z nich zmuszona jest wyjść na powierzchnię – ze względu na pogarszający się stan zdrowia lub sytuację rodzinną.
Podziemny protest w kopalniach zagrożonych zamknięciem po ultimatum związkowców dla premiera