Baca-Pogorzelska: Górnicza umowa społeczna „na miękko”, by uniknąć sprzeciwu (FELIETON)

8 stycznia 2021, 07:30 Energetyka

Pięciostronicowy projekt porozumienia rządu z górnikami to świadomy plan resortu aktywów państwowych – wynika z naszych nieoficjalnych informacji – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, współpracowniczka BiznesAlert.pl.

fot. pixabay.com

Po wrześniowym porozumieniu w Polskiej Grupie Górniczej i zapowiedzi pełnej, branżowej umowy społecznej, która miała być gotowa do 15 grudnia, wszyscy oczekiwali chyba sążnistego tekstu, w którym znajdziemy krok po kroku plan zamykania wszystkich kopalń węgla energetycznego w Polsce. Tymczasem na pięciu stronach mamy nazwiska potencjalnych sygnatariuszy porozumienia i sześć punktów w treści:

Ba, nawet na liście kopalń do zamknięcia nie ma teraz dat, choć we wrześniu harmonogram zamykania zakładów PGG został przecież podpisany i przez rząd, i przez związkowców.

– To przemyślana strategia, chodzi o to, by związkowcy nie mieli czego podważyć, projekt umowy specjalnie jest na miękko – słyszymy w kręgach rządowych. Związkowcy zaś mówią, że to zupełnie niepoważne podejście. Sęk w tym, że wypracowany przez zespoły robocze plan zamykania kopalń węgla energetycznego, z których ostatnie (w tym m.in. lubelska Bogdanka) kończyłyby pracę w 2049 roku, jest teraz analizowany przez audytorów. Potwierdziły się nasze grudniowe informacje, że analizuje go Główny Instytut Górnictwa i katowicki oddział Agencji Rozwoju Przemysłu. I to dlatego dokumencie, który ma być 13 stycznia przedmiotem rozmów przedstawicieli rządu ze związkowcami, nie ma wciąż konkretnych dat.

Nasi rozmówcy z kręgów rządowych przekonują, że prace merytoryczne nad indywidualną oceną każdej z kopalń trwają i dokumenty na koniec „mogą zapełnić nawet pokój”.

Czy w propozycji rządowej znajdziemy coś ważnego? Zastanawia zapis o spalaniu paliw bezdymnych w gospodarstwach domowych. Węgiel bezdymny produkują na przykład Irlandczycy, u nas mają trwać nad tym prace. Sęk w tym, że mowa tu o spalaniu go do 2040 roku, tymczasem projekt Polityki Energetycznej Państwa do 2040 roku zakłada koniec palenia węglem w miastach w 2030 roku, a na wsi w 2040, a w propozycji umowy społecznej czytamy, że paliwa bezdymne mogłyby być też stosowane w miastach do 2040 roku pod warunkiem, że nie będzie to niezgodne z uchwałą antysmogową.

Ale skoro we wrześniowym porozumieniu napisano, że umowa społeczna będzie warunkować PEP2040, to chyba nie ma się nad czym zastanawiać.
Zgodnie z oczekiwaniami związkowców zaproponowane zostały gwarancje pracy górników do emerytury, z ewentualnym przekwalifikowaniem, a także utrzymane zostały m.in. urlopy górnicze i przeróbkarskie oraz odprawy pieniężne. Należy się spodziewać, że zasady ich przyznawania będą identyczne jak w dotychczas zamykanych zakładach wydobywczych.

Mnie zastanawia natomiast utworzenie spółki specjalnego przeznaczenia, która ma się zajmować obszarem czystych technologii węglowych. Warto bowiem przypomnieć, że w Katowicach od lat istnieje Centrum Czystych Technologii Węglowych należące do GIG czy zabrzański Instytut Chemicznej Przeróbki Węgla i tworzenie od podstaw nowej spółki, która miałaby zajmować się weryfikacją projektów z zakresu czystych technologii węglowych (IGCC, CCS, CCU) nie wydaje się uzasadnione.

Kluczowym zdaniem jednak wydaje się zakończenie pisma: porozumienie wchodzi w życie nie z dniem podpisania, a z dniem uzyskania zgody Komisji Europejskiej na pomoc, w tym dopłaty do produkcji. Polskie ceny węgla dzięki temu będą oparte o benchmark, np. ceny w ARA, co akurat powinno ucieszyć odbiorców, ponieważ krajowe „czarne złoto” jest dziś bardzo drogie i niekonkurencyjne, a zmuszanie energetyki do jego kupowania tylko pogarsza jej sytuację.
W przyszłym tygodniu związkowcy mają przedstawić swój projekt umowy społecznej, można się spodziewać, że będzie zgoła odmienny od rządowego.

Jest projekt umowy społecznej o likwidacji górnictwa w Polsce