icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Baca-Pogorzelska: Górnicze neverending story (FELIETON)

Przedłużanie wypracowania umowy społecznej nie ma już żadnego sensu. A jeśli ma być naprawdę społeczna, musi uwzględniać interesy wielu stron. Nie tylko związkowców i rządu – przekonuje Karolina Baca-Pogorzelska, dziennikarka Outriders.

Wiceminister znowu aktywów państwowych Artur Soboń jedzie na Śląsk. I pewnie potem pojedzie znowu i znowu. Mam czasem wrażenie, że żadnej ze stron nie zależy na tym, by złapać króliczka, tylko by go gonić. Może w innych okolicznościach taki serial byłby jeszcze emocjonujący i nawet zabawny, ale teraz jest dość smutny. Byłam właśnie na Śląsku. Przy okazji rozmów na inne tematy ten dotyczący umowy społecznej oczywiście wraca. Słyszę, że nie ma politycznej woli na porozumienie. Albo że ktoś może wywrócić stolik. Otrzymałam również potwierdzenie, że w Polskiej Grupie Górniczej naprawdę zabraknie pieniędzy na wypłaty. A nie ma nic gorszego, niż wkurzony górnik. Jeśli grupa takich wkurzonych wymknie się związkowcom spod kontroli, to może się rozpętać niezła awantura – i już niesterowalna. Ale to najczarniejszy scenariusz. Wróćmy do tego, co dzieje się dziś.

Głos w dyskusji zabrali samorządowcy. Wydaje się, że słusznie, bo to oni będą się realnie mierzyć z efektami porozumienia, jeśli w końcu zostanie podpisane. Zamykanie kopalń to przecież ogromny kłopot finansowy dla górniczych gmin, a od początku są one w tym procesie pomijane. Nie może być usprawiedliwieniem fakt, iż samorządy są z innej opcji politycznej niż obecna władza państwowa, bo to argument, którego mogą używać pięciolatki w piaskownicy.

Pamiętam jak w lipcu pojawił się pierwszy plan zmian w górnictwie, który opisałam. Wtedy śląscy posłowie i senatorowie, tak, również, a może przede wszystkim z PiS, skutecznie wybili z głowy „warszawiokom” stawianie sprawy na ostrzu noża. Przecież wtedy np. rudzkie kopalnie miały iść do likwidacji w październiku 2020 roku.

Biorąc pod uwagę, jak kiepsko idzie wypracowanie umowy społecznej, która miała być gotowa do połowy grudnia 2020 roku (przecież te negocjacje trwają łącznie od września), może więc warto zmienić ich formułę. Może warto ten prostokątny i dwustronny stół zamienić w okrągły, dający głos samorządowcom i innym zainteresowanym, skoro i tak nic nie zapowiada, że rozmowy szybko się skończą? Jeśli nie, to będzie jak w wierszyku Jana Brzechwy:  „Moi drodzy, po co kłótnie? Po co wasze swary głupie? Wnet i tak zginiemy w zupie!” 

Przedłużanie wypracowania umowy społecznej nie ma już żadnego sensu. A jeśli ma być naprawdę społeczna, musi uwzględniać interesy wielu stron. Nie tylko związkowców i rządu – przekonuje Karolina Baca-Pogorzelska, dziennikarka Outriders.

Wiceminister znowu aktywów państwowych Artur Soboń jedzie na Śląsk. I pewnie potem pojedzie znowu i znowu. Mam czasem wrażenie, że żadnej ze stron nie zależy na tym, by złapać króliczka, tylko by go gonić. Może w innych okolicznościach taki serial byłby jeszcze emocjonujący i nawet zabawny, ale teraz jest dość smutny. Byłam właśnie na Śląsku. Przy okazji rozmów na inne tematy ten dotyczący umowy społecznej oczywiście wraca. Słyszę, że nie ma politycznej woli na porozumienie. Albo że ktoś może wywrócić stolik. Otrzymałam również potwierdzenie, że w Polskiej Grupie Górniczej naprawdę zabraknie pieniędzy na wypłaty. A nie ma nic gorszego, niż wkurzony górnik. Jeśli grupa takich wkurzonych wymknie się związkowcom spod kontroli, to może się rozpętać niezła awantura – i już niesterowalna. Ale to najczarniejszy scenariusz. Wróćmy do tego, co dzieje się dziś.

Głos w dyskusji zabrali samorządowcy. Wydaje się, że słusznie, bo to oni będą się realnie mierzyć z efektami porozumienia, jeśli w końcu zostanie podpisane. Zamykanie kopalń to przecież ogromny kłopot finansowy dla górniczych gmin, a od początku są one w tym procesie pomijane. Nie może być usprawiedliwieniem fakt, iż samorządy są z innej opcji politycznej niż obecna władza państwowa, bo to argument, którego mogą używać pięciolatki w piaskownicy.

Pamiętam jak w lipcu pojawił się pierwszy plan zmian w górnictwie, który opisałam. Wtedy śląscy posłowie i senatorowie, tak, również, a może przede wszystkim z PiS, skutecznie wybili z głowy „warszawiokom” stawianie sprawy na ostrzu noża. Przecież wtedy np. rudzkie kopalnie miały iść do likwidacji w październiku 2020 roku.

Biorąc pod uwagę, jak kiepsko idzie wypracowanie umowy społecznej, która miała być gotowa do połowy grudnia 2020 roku (przecież te negocjacje trwają łącznie od września), może więc warto zmienić ich formułę. Może warto ten prostokątny i dwustronny stół zamienić w okrągły, dający głos samorządowcom i innym zainteresowanym, skoro i tak nic nie zapowiada, że rozmowy szybko się skończą? Jeśli nie, to będzie jak w wierszyku Jana Brzechwy:  „Moi drodzy, po co kłótnie? Po co wasze swary głupie? Wnet i tak zginiemy w zupie!” 

Najnowsze artykuły