icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Baca-Pogorzelska: Jest nieoficjalna decyzja o porzuceniu nowej Ostrołęki

Blok o mocy 1000 MW na węgiel za 6 mld zł (w pierwotnym założeniu) nie zostanie wybudowany. Potwierdziliśmy to w dwóch źródłach – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, współpracownik BiznesAlert.pl.

Ostrołęka tango down?

– Polityczna decyzja zapadła – mówią nasi rozmówcy. Czy ogłosi ją sam premier Mateusz Morawiecki, który – według części źródeł – od początku był jej przeciwny? A może nowy prezes gdańskiej grupy Energa, którym według moich informacji ma być Jarosław Dybowski, dziś odpowiedzialny za offshore w Orlenie, lecz wcześniej związany właśnie z Energą?

Sytuacja wydaje się patowa z wielu względów. Po pierwsze, w tym regionie Polski nowy blok jest niezbędny (ale na pewno nie na węgiel, nie z Polskiej Grupy Górniczej i nie 1000 MW). Po drugie, Ostrołęka C ma zakontraktowany rynek mocy. Po trzecie, w projekcie utopiono już kilkaset milionów złotych. A po czwarte, wykonawcą jest amerykański koncern GE, który niewątpliwie po zerwaniu kontraktu domagałby się odszkodowania. A zaliczka wypłacona mu na ten rok właśnie powoli się kończy.

Sam plac budowy to wciąż pole. Wylano już beton, ale do kształtu elektrowni całej inwestycji, na którą NTP (polecenie rozpoczęcia prac) wydano 28 grudnia 2018 roku bez dopiętego finansowania, jeszcze daleko. Dyskusja na ten temat trwa. Najpierw europoseł, były wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski daje do zrozumienia w rozmowie z wnp.pl, że projekt nie wypali, co winduje kurs Energii w górę w kilka dni o 10 proc. Potem minister klimatu Michał Kurtyka dość łagodnie daje do zrozumienia, że o przyszłości tej inwestycji zadecydują inwestorzy. Wreszcie minister rozwoju Jadwiga Emilewicz na Gazeta.pl mówi, że jeśli już, to nie 6, a 8-9 mld zł (tyle oferował Polimex z Rafako w przetargu, ale ten pułap był kwestionowany przez ekspertów) będzie kosztowało dowiezienie do końca tej kontrowersyjnej inwestycji, która według wszelkich raportów i analiz nigdy się nie zwróci. W tym samym czasie prezes Enei Mirosław Kowalik na konferencji wynikowej zapewnia, że prace idą z godnie z planem, ale finansowania faktycznie nie ma i może trzeba będzie go poszukać poza Europą. Po czym Enea emituje obligacje za miliard złotych na cele ogólnokorporacyjne.

To nie takie proste

Według moich rozmówców rząd szykuje się do oficjalnego ogłoszenia, że Ostrołęka C nie powstanie, ale nie bardzo wiadomo, kto, jak i kiedy ma to ogłosić. Żeby zdążyć na czas z ewentualną zmianą projektu na gazowy trzeba było podejmować decyzje rok temu. Przy czym taki ruch wiązałby się to też z bardzo skomplikowanymi działaniami prawnymi.

– Jeżeli informacje o wstrzymaniu projektu Ostrołęka C się potwierdzą i inwestycja nie będzie realizowana, spółki zaangażowane w ten projekt staną przed koniecznością pokrycia strat wywołanych taką decyzją. Istnienie spółki celowej w takiej sytuacji może rodzić pytania. Kluczowe jest jak inwestorzy umówili się co do pokrycia ewentualnych strat. W Spółkę zainwestowano co najmniej 900 milionów złotych. Ile z tych pieniędzy zostało? Czy wystarczy na pokrycie wszystkich zobowiązań? – tłumaczy Łukasz Batory, partner w kancelarii Banasik Woźniak i Wspólnicy.  – Należy mieć na uwadze, że został już wybrany generalny wykonawca General Electric a kontrakt z nim zawarty opiewa na ok 6 mld zł. Wycofanie się z tej umowy może rodzić dodatkowe zobowiązania Spółki wobec wykonawcy takie jak np. naliczenie kar umownych za rozwiązanie umowy – potwierdza nasze przypuszczenia. A co z kontraktem mocowym?

– Spółka jest stroną umowy mocowej na piętnaście lat (brała udział w aukcji rynku mocy) z obowiązkiem od 2023 r. Brak realizacji inwestycji oznacza naruszenie tej umowy, co też skutkować może dodatkowymi sankcjami. W pierwszej kolejności istnieje ryzyko przepadku zabezpieczenia finansowego (ok. 35 mln zł) w sytuacji wystąpienia przesłanek określonych w art. 47 ustawy o rynku mocy, a w dalszej kolejności ryzyko pokrycia strat OSPe – limit odpowiedzialności w umowie mocowej jest ustalony na poziomie wysokości wynagrodzenia za trzy pełne okresy rozliczeniowe – tłumaczy prawnik.

Blok o mocy 1000 MW na węgiel za 6 mld zł (w pierwotnym założeniu) nie zostanie wybudowany. Potwierdziliśmy to w dwóch źródłach – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, współpracownik BiznesAlert.pl.

Ostrołęka tango down?

– Polityczna decyzja zapadła – mówią nasi rozmówcy. Czy ogłosi ją sam premier Mateusz Morawiecki, który – według części źródeł – od początku był jej przeciwny? A może nowy prezes gdańskiej grupy Energa, którym według moich informacji ma być Jarosław Dybowski, dziś odpowiedzialny za offshore w Orlenie, lecz wcześniej związany właśnie z Energą?

Sytuacja wydaje się patowa z wielu względów. Po pierwsze, w tym regionie Polski nowy blok jest niezbędny (ale na pewno nie na węgiel, nie z Polskiej Grupy Górniczej i nie 1000 MW). Po drugie, Ostrołęka C ma zakontraktowany rynek mocy. Po trzecie, w projekcie utopiono już kilkaset milionów złotych. A po czwarte, wykonawcą jest amerykański koncern GE, który niewątpliwie po zerwaniu kontraktu domagałby się odszkodowania. A zaliczka wypłacona mu na ten rok właśnie powoli się kończy.

Sam plac budowy to wciąż pole. Wylano już beton, ale do kształtu elektrowni całej inwestycji, na którą NTP (polecenie rozpoczęcia prac) wydano 28 grudnia 2018 roku bez dopiętego finansowania, jeszcze daleko. Dyskusja na ten temat trwa. Najpierw europoseł, były wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski daje do zrozumienia w rozmowie z wnp.pl, że projekt nie wypali, co winduje kurs Energii w górę w kilka dni o 10 proc. Potem minister klimatu Michał Kurtyka dość łagodnie daje do zrozumienia, że o przyszłości tej inwestycji zadecydują inwestorzy. Wreszcie minister rozwoju Jadwiga Emilewicz na Gazeta.pl mówi, że jeśli już, to nie 6, a 8-9 mld zł (tyle oferował Polimex z Rafako w przetargu, ale ten pułap był kwestionowany przez ekspertów) będzie kosztowało dowiezienie do końca tej kontrowersyjnej inwestycji, która według wszelkich raportów i analiz nigdy się nie zwróci. W tym samym czasie prezes Enei Mirosław Kowalik na konferencji wynikowej zapewnia, że prace idą z godnie z planem, ale finansowania faktycznie nie ma i może trzeba będzie go poszukać poza Europą. Po czym Enea emituje obligacje za miliard złotych na cele ogólnokorporacyjne.

To nie takie proste

Według moich rozmówców rząd szykuje się do oficjalnego ogłoszenia, że Ostrołęka C nie powstanie, ale nie bardzo wiadomo, kto, jak i kiedy ma to ogłosić. Żeby zdążyć na czas z ewentualną zmianą projektu na gazowy trzeba było podejmować decyzje rok temu. Przy czym taki ruch wiązałby się to też z bardzo skomplikowanymi działaniami prawnymi.

– Jeżeli informacje o wstrzymaniu projektu Ostrołęka C się potwierdzą i inwestycja nie będzie realizowana, spółki zaangażowane w ten projekt staną przed koniecznością pokrycia strat wywołanych taką decyzją. Istnienie spółki celowej w takiej sytuacji może rodzić pytania. Kluczowe jest jak inwestorzy umówili się co do pokrycia ewentualnych strat. W Spółkę zainwestowano co najmniej 900 milionów złotych. Ile z tych pieniędzy zostało? Czy wystarczy na pokrycie wszystkich zobowiązań? – tłumaczy Łukasz Batory, partner w kancelarii Banasik Woźniak i Wspólnicy.  – Należy mieć na uwadze, że został już wybrany generalny wykonawca General Electric a kontrakt z nim zawarty opiewa na ok 6 mld zł. Wycofanie się z tej umowy może rodzić dodatkowe zobowiązania Spółki wobec wykonawcy takie jak np. naliczenie kar umownych za rozwiązanie umowy – potwierdza nasze przypuszczenia. A co z kontraktem mocowym?

– Spółka jest stroną umowy mocowej na piętnaście lat (brała udział w aukcji rynku mocy) z obowiązkiem od 2023 r. Brak realizacji inwestycji oznacza naruszenie tej umowy, co też skutkować może dodatkowymi sankcjami. W pierwszej kolejności istnieje ryzyko przepadku zabezpieczenia finansowego (ok. 35 mln zł) w sytuacji wystąpienia przesłanek określonych w art. 47 ustawy o rynku mocy, a w dalszej kolejności ryzyko pokrycia strat OSPe – limit odpowiedzialności w umowie mocowej jest ustalony na poziomie wysokości wynagrodzenia za trzy pełne okresy rozliczeniowe – tłumaczy prawnik.

Najnowsze artykuły