Bałdyga: Walka z korupcją przy publicznych przetargach na roboty infrastrukturalne

6 lutego 2014, 10:30 Drogi

W nawiązaniu do ostatniego raportu Komisji Europejskiej („Raportu o korupcji w krajach UE”) Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji wskazała na trzy problemy „najpilniejsze dla usprawnienia systemu zamówień publicznych w Polsce: zwiększenie transparentności działań zamawiających na etapie poprzedzającym wszczęcie postępowania; zakończenie dyktatu ceny i zwiększenie roli kryteriów pozacenowych takich jak kryteria jakościowe; likwidację zagrożeń związanych z brakiem równości stron w umowach o zamówienie publiczne, niczym nieograniczonej odpowiedzialności finansowej wykonawców i nieograniczonych kar umownych. KE zwróciła także w raporcie uwagę na obecny w Polsce problem przygotowywania SIWZ pod konkretnych uczestników postępowania.

– W zakresie „transparentności działań zamawiających na etapie poprzedzającym wszczęcie postępowania” nie ma większego problemu na rynku zamówień infrastrukturalnych. Natomiast wszyscy wykonawcy borykają się z innym problemem: bardzo krótkim czasem na składanie ofert – informuje w rozmowie z naszym portalem Marcin Bałdyga, ekspert, członek Stowarzyszenia Inżynierów Doradców i Rzeczoznawców.

Zwykle okres ten nie przekracza 1-1,5 miesiąca. Jest to jednak czas dalece niewystarczający by zebrać oferty cenowe od potencjalnych podwykonawców, dostawców, usługodawców.

– Nie ma tak, żeby jeden generalny wykonawca był w stanie zrealizować od A do Z przedmiot zamówienia – mówi dalej Bałdyga. – Właściwie zawsze musi się posługiwać firmami wyspecjalizowanymi w pewnej kategorii robót. Powoduje to, że przedstawiane zamawiającemu oferty są czasem przygotowywane trochę na kolanie. Na pewno brakuje czasu na spokojne zastanowienie się nad nimi, chłodną analizę i kalkulację. W konsekwencji rodzi to szereg problemów. Albo desperaci, albo, ci którzy niewłaściwie przeanalizowali przedmiot zamówienia, potrafią złożyć najniższe ceny. Zbyt krótki czas sprzyja takiemu błędnemu postępowaniu – ocenia ekspert.

Jego zdaniem rynek informatyczny różni się od infrastrukturalnego. Bowiem na tym pierwszym mamy dostawców konkretnego systemu operacyjnego czy konkretnego oprogramowania. Natomiast na rynku infrastrukturalnym przedmiot zamówienia zwykle jest bardziej skomplikowany. Składa się z dużej liczby elementów. Unia Europejska problem ten zauważyła już dawno i wprowadziła pojęcie „rozwiązań (materiałów) równoważnych”.

– Chodzi o to, że – tłumaczy Bałdyga – zamawiający może w SIWZ (specyfikacji istotnych warunków zamówienia) wskazać konkretnego producenta, lub jego konkretny, oferowany produkt jako materiał referencyjny (punkt odniesienia). Jednocześnie musi określić kryteria, przez które będzie oceniał rozwiązania/materiały równoważne. Co oznacza, że ten inny oferowany produkt/materiał musi spełniać ten sam cel i funkcję, jaką założył zamawiający. Np. zamieszczając opis, że np. wolno zastosować nawierzchnię drogi z technologii „x” oferowaną przez firmę „y”. Taki opis można zastosować pod warunkiem, że zamawiający napisze dalej: „bądź rozwiązanie równoważne”, które będzie spełniać podane określone brzegowe parametry.

– Jednak w praktyce bardzo często SIWZ-y zawierają wskazanie jednego producenta, dotyczącego zgody np. na możliwość wykorzystywania określonej nawierzchni. Bądź łożyska mostowe bywają opisywane tak, że da się w ciemno powiedzieć pod kogo były sporządzane. A jednocześnie nie zawierają tego drugiego – wymaganego prawem – elementu, tj. rozwiązania równoważnego. A zatem opisu, że dany produkt musi spełniać określone parametry, aby uznany był przez zamawiającego za równoważny – mówi dalej Bałdyga.

Jego zdaniem w tym przypadku funkcjonują konkretne zapisy prawa. Narzuciła je Unia Europejska. Ustawa w polskim prawie o zamówieniach publicznych powiela te zapisy. Natomiast zamawiający chyba nie dojrzeli jeszcze do tego, by pokusić się o zapisanie tych kryteriów: jak będą oceniać kryteria równoważne.

– Wykonawca startujący w przetargu, proponując materiały równoważne i nie wiedząc jednocześnie, jakie kryteria są istotne dla zamawiającego, naraża się w konsekwencji na odrzucenie jego oferty – tłumaczy ekspert. – Bo przecież nie będzie ściśle odpowiadała temu, co było zamówione w SIWZ – kończy Bałdyga.