icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Bałdys: Chory system zamówień publicznych

11 osób oskarżyła gdańska prokuratura o oszustwa podatkowe w związku z dużymi inwestycjami budowlanymi, w tym autostradami A1 i A2. Zawyżając fikcyjnie koszty i tym samym zaniżając swój dochód, firmy podwykonawcze miały oszukać urzędy podatkowe na ponad 4,6 mln zł.

– To jest objaw tej samej choroby. Zwracam uwagę, że doniesienia mediów były dość precyzyjne. Dotyczyły podwykonawców, a nie generalnych wykonawców, a więc podmiotów, z którymi strona publiczna (GDDKiA) podpisywała umowy – zwraca uwagę w rozmowie z naszym portalem Rafał Bałdys członek zarządu Związku Pracodawców Branży Usług Inżynierskich.

Jego zdaniem z jednej strony mowa jest o podwykonawcach, którzy nie otrzymali należnej zapłaty za wykonane prace, musieli sprzedać np. sprzęt i mimo to zalegają potężne kwoty fiskusowi. – Musimy jednak pamiętać, że istnieje także druga strona medalu – mówi dalej Bałdys. – Istnieją podwykonawcy, którzy działają w innych sposób: dostają wynagrodzenie i starają się zatrzymywać z tego jak najwięcej dla siebie. Powstaje pytanie: wynika to z pazerności czy z błędnej kalkulacji? Nikt oprócz zainteresowanej firmy takiej wiedzy nie posiada.

Główny wykonawca powinien przecież funkcjonować na uczciwych warunkach kontraktu ze stroną publiczną, żeby miał możliwość poprawnie wycenić ofertę. A jeśli nawet poprawnie wycenił, to gdy wystąpią dodatkowe prace do wykonania, albo zmieni się potrzebny do tego czas – to on go dostaje. I nie musi walczyć o to z publicznym inwestorem w sądzie przez lata. Jeśli jednak dochodzi do takich spraw sądowych, to się automatycznie przekłada na brak płynności finansowej wykonawcy i całego kontraktu – ocenia Bałdys.

W jego opinii wykonawca, który działałby w zrównoważonym otoczeniu posiadałby zupełnie inną motywację, by wybierać sobie podwykonawców spośród firm sprawdzonych i wiarygodnych, a nie tych, które zmuszone własną sytuacją obiecują wykonanie wszystkiego i za każdą cenę, po czym okazuje się, że nie są w stanie.

– Nie ma jednej prostej odpowiedzi na pytanie: kto zawinił w tej sprawie? Czy np. zawiodła kontrola przepływów finansowych? O to trzeba by spytać organów kontroli skarbowej. Tutaj chyba także istnieje słabe ogniwo całej tej sprawy. Według mnie jednak stanowi ona kolejny objaw chorego obecnie systemu zamówień publicznych.

11 osób oskarżyła gdańska prokuratura o oszustwa podatkowe w związku z dużymi inwestycjami budowlanymi, w tym autostradami A1 i A2. Zawyżając fikcyjnie koszty i tym samym zaniżając swój dochód, firmy podwykonawcze miały oszukać urzędy podatkowe na ponad 4,6 mln zł.

– To jest objaw tej samej choroby. Zwracam uwagę, że doniesienia mediów były dość precyzyjne. Dotyczyły podwykonawców, a nie generalnych wykonawców, a więc podmiotów, z którymi strona publiczna (GDDKiA) podpisywała umowy – zwraca uwagę w rozmowie z naszym portalem Rafał Bałdys członek zarządu Związku Pracodawców Branży Usług Inżynierskich.

Jego zdaniem z jednej strony mowa jest o podwykonawcach, którzy nie otrzymali należnej zapłaty za wykonane prace, musieli sprzedać np. sprzęt i mimo to zalegają potężne kwoty fiskusowi. – Musimy jednak pamiętać, że istnieje także druga strona medalu – mówi dalej Bałdys. – Istnieją podwykonawcy, którzy działają w innych sposób: dostają wynagrodzenie i starają się zatrzymywać z tego jak najwięcej dla siebie. Powstaje pytanie: wynika to z pazerności czy z błędnej kalkulacji? Nikt oprócz zainteresowanej firmy takiej wiedzy nie posiada.

Główny wykonawca powinien przecież funkcjonować na uczciwych warunkach kontraktu ze stroną publiczną, żeby miał możliwość poprawnie wycenić ofertę. A jeśli nawet poprawnie wycenił, to gdy wystąpią dodatkowe prace do wykonania, albo zmieni się potrzebny do tego czas – to on go dostaje. I nie musi walczyć o to z publicznym inwestorem w sądzie przez lata. Jeśli jednak dochodzi do takich spraw sądowych, to się automatycznie przekłada na brak płynności finansowej wykonawcy i całego kontraktu – ocenia Bałdys.

W jego opinii wykonawca, który działałby w zrównoważonym otoczeniu posiadałby zupełnie inną motywację, by wybierać sobie podwykonawców spośród firm sprawdzonych i wiarygodnych, a nie tych, które zmuszone własną sytuacją obiecują wykonanie wszystkiego i za każdą cenę, po czym okazuje się, że nie są w stanie.

– Nie ma jednej prostej odpowiedzi na pytanie: kto zawinił w tej sprawie? Czy np. zawiodła kontrola przepływów finansowych? O to trzeba by spytać organów kontroli skarbowej. Tutaj chyba także istnieje słabe ogniwo całej tej sprawy. Według mnie jednak stanowi ona kolejny objaw chorego obecnie systemu zamówień publicznych.

Najnowsze artykuły