W ostatnich dwudziestu latach podczas realizacji wielu dużych inwestycji w Danii regularnie dochodziło do cofania pozwoleń budowlanych, głównie ze względów środowiskowych już w trakcie ich realizacji. Trudno zatem doszukiwać się czegoś niepokojącego w obecnym przypadku – powiedział ambasador Królestwa Danii w Polsce Ole Toft w rozmowie z BiznesAlert.pl.
Nie było wpływu politycznego
– Decyzja o cofnięciu pozwolenia na budowę Baltic Pipe nie ma drugiego, politycznego dna. Komisja odwoławcza rozpatrzyła apelację od decyzji podjętej w 2019 roku, co skutkowało cofnięciem pozwolenia. Nie jest to jednak nic nadzwyczajnego. W Danii często przy dużych projektach infrastrukturalnych spotykamy się z zaskarżaniem pozwoleń, których rozpatrywanie trwa długo. Projekt Baltic Pipe jest jednym z takich przykładów, jednak nieodosobnionym jeżeli spojrzymy na historię innych inwestycji, m. in. budowy tuneli czy mostów, które w ostatnich latach były realizowane na terenie Danii – wyjaśnił ambasador Toft w odpowiedzi dla BiznesAlert.pl.
– Duński inwestor Energinet ostatnio poinformował, że udało się porozumieć w sprawie budowy na tym obszarach, do których nie było zastrzeżeń w stosunku do gatunków chronionych. To oznacza, że jest duże prawdopodobieństwo, iż projekt zostanie ukończony zgodnie z harmonogramem – dodał.
– Ambasada Polski w Danii i ambasada duńska w Warszawie brały aktywny udział w próbie rozwiązania tego problemu. – przyznał. 19 czerwca Energinet poinformował, że może realizować większość z 210 km odcinka lądowego gazociągu w miejscach, w których nie występują chronione gatunki zwierząt. Łącznie opóźnienie może wynieść trzy miesiące.
Mariusz Marszałkowski
Marszałkowski: Baltic Pipe, cała naprzód! Jak będzie wyglądać budowa? (ANALIZA)