Bando: Spółki energetyczne nie mogą łupić swoich klientów (ROZMOWA)

17 stycznia 2022, 07:30 Energetyka

– Odpowiedzialny zarząd spółki użyteczności publicznej, w tym energetycznej, tak zarządza spółką, aby kupować gaz lub energię elektryczną na giełdach wtedy kiedy jest tanio i nie oferować go klientom po wygórowanych, chwilowych cenach. Szczególnie wtedy gdy ceny te osiągają swoje historyczne maksima. Gaz, a szczególnie energia elektryczna, to towary lub wręcz już dobra o znaczeniu powszechnym. Nie mogą być one traktowane jako przedmiot spekulacji i sprzedawane w detalu tak, aby osiągnąć niebotyczne zyski – mówi Maciej Bando, były prezes Urzędu Regulacji Energetyki w rozmowie z BiznesAlert.pl.

Fot. Maciej Bando, były prezes URE. Grafika: Gabriela Cydejko.
Fot. Maciej Bando, były prezes URE. Grafika: Gabriela Cydejko.

BiznesAlert.pl Jakie jest na dzisiaj główne zadanie Urzędu Regulacji Energetyki?

Maciej Bando: To zadanie jest cały czas od momentu powstania urzędu niezmienne. Jest nim równoważenie interesów pomiędzy przedsiębiorstwami energetycznymi, a odbiorcami, użytkownikami jego produktów czy usług. Produktami tymi są dobra potrzebne i często niezbędne do codziennego życia jak energia elektryczna czy gaz. Mówiąc najprościej jak się da, Urząd Regulacji Energetyki ma stać, szczególnie dzisiaj, na straży tego, czy firmy energetyczne nie nadużywają swojej pozycji w relacji z klientami.

Jakie narzędzia ma Urząd Regulacji Energetyki do kontrolowania i równoważenia tego rynku?

URE ma sporo narzędzi za pośrednictwem których może oddziaływać na rynek. Jednak wystrzegałbym się określenia, że URE kontroluje kogoś lub coś. Jednym z głównych zadań Urzędu, niejako pierwotnym, leżącym u podstaw obowiązkiem jest koncesjonowanie działalności w obszarze energetyki. Nie każdy może zacząć sprzedawać gaz czy prowadzić stację benzynową. Aby móc prowadzić taką działalność trzeba najpierw uzyskać odpowiednią licencję zwaną koncesją, którą udziela właśnie Urząd. Uzyskanie tego swego rodzaju pozwolenia wiąże się ze spełnieniem określonych w prawie wymagań, czasami stanowiących pewnego rodzaju sito. I tutaj ma miejsce kontrola ze strony Urzędu, jednak co jest warte podkreślenia, dotyczy ona aspektów formalnych funkcjonowania danego podmiotu. Kontrola ta, dotyczy szczególnego rodzaju działalności jak np. sprzedaż gazu dla gospodarstw domowych czy dystrybucji energii elektrycznej. Warto tu również wspomnieć, że ciepło sieciowe podlega obowiązkowi taryfowania. Taryfa to nic innego jak maksymalny poziom przychodów jaki dany podmiot może osiągnąć z działalności podlegającej temu obowiązkowi. W przypadku sprzedaży gazu na potrzeby gospodarstw domowych ten obowiązek istnieje do końca 2023r. W takiej sytuacji URE rzeczywiście ingeruje w sferę rynkową.  

Wspomniał pan o taryfowaniu. Co prezes URE bierze pod uwagę przy ustalaniu i akceptowaniu taryf sprzedawców? 

Proszę mi pozwolić, odpowiedź na to pytanie rozdzielić na dwie części. Jedną jest taryfowanie przedsiębiorstw, które są monopolistami i są odpowiedzialne za przesył lub dystrybucję energii elektrycznej lub gazu.

Taryfy te charakteryzują się stosunkowo małą zmiennością w czasie i zależą głównie od nakładów inwestycyjnych i kosztów utrzymania majątku oraz możliwości jego odtworzenia i zwrotu kapitału. Ta część taryf nie budzi szczególnych emocji.

Drugą grupą taryf, są taryfy na sprzedaż gazu czy energii elektrycznej. Głównym elementem składowym takie taryfy jest koszt zakupu gazu lub energii elektrycznej. Jest to koszt towaru, który często wcześniej był niejednokrotnie sprzedawany i kupowany. Niezmiernie rzadko mamy do czynienia z towarem nabywanym bezpośrednio od producenta. Producentem tym jest elektrownia lub kopalnia gazu.

Proces taryfowania polega na weryfikacji przedstawionych przez zobowiązane przedsiębiorstwa wielkości kosztów. Często pewne koszty są przez Urząd odrzucane jako nieuzasadnione. Jednak nie mówimy tu o ingerencji w biznesową działalność przedsiębiorstwa. Wyzwanie pojawia się w ostatnich miesiącach i dotyczy gwałtownych wzrostów cen gazu i energii elektrycznej na rynkach globalnych.

Nie wymaga żadnych szczególnych talentów kupno towaru po wysokiej cenie  i następnie jego odsprzedaż po jeszcze wyższej.

Jednak moim zdaniem handel takimi towarami, a szczególnie gazem przeznaczonym dla odbiorców domowych jest swego rodzaju misją. Zresztą powinna się ona przejawiać także w sprzedaży dla pozostałych grup odbiorców. Dziś mało kto sobie wyobraża życie bez prądu czy ogrzewania.

Media te muszą być jednak dostępne w takich cenach, aby nie rujnowały domowych budżetów. To w jakiej cenie firmy sprzedają te produkty uzależnione jest od momentu, w którym zakontraktują te dobra lub surowce potrzebne do wytworzenia swojego towaru. I tu potężną rolę odgrywa rozsądne zarządzanie, które nakazywałoby kupować surowce w momencie, kiedy są tańsze, a sprzedawać wtedy gdy można zakładać, że uzyskane ceny przyniosą godziwy zysk. I to właśnie w przypadku monopoli powinien weryfikować prezes URE. Czy Spółki podchodzą do tematu odpowiedzialnie, czy jedynie chcą wyśrubować swój zysk kosztem odbiorcy tłumacząc to sytuacją na rynku i przedstawiając chwilowe, niespotykane wcześniej wzrosty cen jako zjawiska trwałe. 

Wspomniał Pan, że inaczej wygląda taryfowanie ciepła. Jak to wygląda w przypadku tego medium? 

Tutaj różnica jest taka, że ciepło sprzedaje się na bardzo ograniczonych terytorialnie, lokalnych rynkach. Przedsiębiorstwo ciepłownicze oddziałuje jedynie na lokalny rynek. Trzeba jednak pamiętać, że firmy te podlegają mechanizmom rynku globalnego. Węgiel, gaz czy ciężki olej opałowy to paliwa, które kupowane są w cenach globalnych. W niektórych przypadkach mamy biomasę, która pozyskiwana jest lokalnie, jednak nie ma ona dużego udziału w polskim ciepłownictwie. Dlatego ceny ciepła pomimo tego, że dotyczą rynku lokalnego, to i tak odzwierciedlają globalną sytuacje.

Trzeba pamiętać, że ceny surowców rosną na wszystkich rynkach. To nie jest tylko tak, że Rosjanie zmniejszyli dostawy gazu, jak słyszymy, z zawartych kontraktów z krajowym importerem wywiązują się zgodnie z umowami Problem energetyki i dostępności do paliw jest kwestią z którą borykają się wszystkie uprzemysłowione państwa świata. Ma on swoje źródło w pandemii, zmniejszeniu podaży i zwiększeniu popytu. Ceny węgla i gazu notują niespotykane wcześniej poziomy. Dodatkowo ceny praw do emisji CO2 osiągnęły absurdalny poziom. Spodziewam się jednak już pod koniec I kwartału zdecydowanych spadków cen. Jednak nie mam wątpliwości, że ciężko będzie odnotować ceny zbliżone to tych z połowy 2021 roku. W przypadku ciepłownictwa kluczowe znaczenie mają paliwa jakie są stosowane i wielkości emisji. Są to koszty uzasadnione, które muszą być uwzględnione w cenie ciepła. Tak więc każde przedsiębiorstwo ciepłownicze zobowiązane do przedkładania taryf do zatwierdzenia przedstawia swoje koszty. Z tego wynikają różnice cen ciepła u odbiorców na przykład z jednej ulicy ale korzystających z różnych źródeł ciepła. 

Teraz chciałbym wrócić do gazu. Sytuacji sprzed kilku miesięcy z Wielkopolski, gdzie ceny gazu dla niektórych odbiorców wzrosły radykalnie. Ci konsumenci korzystali z usług firmy nie związanej z PGNiG. Wtedy podwyżki wyniosły ponad 170 procent. Dostawca tłumaczył, że kupuje gaz z lokalnego złoża PGNiG i wzrost cen wynika właśnie z kosztów pozyskania tego surowca. 

Każde przedsiębiorstwo, które podlega taryfowaniu ma obowiązek przedstawić URE propozycję taryfy dla swoich klientów wtedy gdy sprzedaje gaz odbiorcom z grupy gospodarstw domowych. Taryfa ustalana jest dla każdego przedsiębiorstwa osobno. Inną taryfę uzyska PGNiG, które działa na całym terytorium kraju, a inaczej będzie wyglądała sytuacja lokalnego sprzedawcy. Niestety ma on często ograniczenia np. w dostępnie do sieci. Bardzo silny monopol, który posiada grupa PGNiG skutkuje tym, że przedsiębiorstwa tzw. niezależne nie mając innych możliwości zaopatrzenia się w paliwo gazowe, muszą to paliwo kupować na Towarowej Giełdzie Energii. Głównym sprzedawcą na niej jest grupa PGNiG. Sprzedawany gaz może być zarówno z importu np. z Rosji, czy jako regazyfikowany gaz LNG pochodzący z USA lub Kataru,  ale może to być też gaz pochodzący z własnego wydobycia. W przypadku tej sytuacji z Wielkopolski mogliśmy mieć do czynienia z gazem wydobywanym w lokalnej kopalni należącej do PGNiG jednak nie było to prawdopodobnie bezpośrednie połączenie kopalni i odbiorcy. Cena po której gaz został sprzedany tej spółce, została odzwierciedlona w taryfie, a paliwo to stanowiło pewnego rodzaju „mix gazowy”. Uważam, że jedyną skuteczną drogą do uniknięcia takich sytuacji w przyszłości jest demonopolizacja rynku i stworzenia takich warunków, aby zarówno strona popytowa jak i podażowa składała się z różnych niezależnych i nie powiązanych ze sobą podmiotów.

Podobna sytuacje mamy teraz z sytuacją mieszkań w budynkach wielolokalowych, gdzie niektórzy mieszkańcy dostali decyzje o podwyżkach rzędu kilkuset procent. Z czego to wynika, skoro to cały czas są mieszkańcy gospodarstw domowych? 

W 2017 roku była podobna sytuacja. Dotyczyła ona jednak tzw. kuchenkowiczów. Urząd opublikował wtedy komunikat aby w sytuacji gdy stroną umowy jest spółdzielnia mieszkaniowa lub wspólnota mieszkańców zwrócić uwagę na przeznaczenie gazu i miejsce jego zużycia. Ponieważ gaz był zużywany w gospodarstwach domowych to tego rodzaju zakupy gazu powinny się odbywać po cenach wynikających z zatwierdzonych taryf.

To, z czym mamy głównie do czynienia teraz, to sytuacja taka, w której spółdzielnie odłączyły się od ogrzewania sieciowego, bądź zastąpiły indywidualne ogrzewanie, jedną, małą przyosiedlową kotłownią. 

Wspólnota czy spółdzielnia kupując gaz potrzeby do produkcji ciepła, nie jest w rozumieniu ustawy odbiorcą indywidualnym spełniającym kryteria objęcia go ochroną w postaci taryfy i spotyka się z ceną nietaryfowaną. Przyczyną tego zamieszania jest niewłaściwe przygotowanie ochrony odbiorcy na etapie legislacyjnym. Prawodawcy, jak zakładam, nie skonsultowali się z branżą i odbiorcami na etapie przygotowania  rozwiązań prawnych. Jestem przekonany, że szeroko zakrojone konsultacje wszystkich zainteresowanych podmiotów pozwoliłyby na uniknięcie takich kłopotów. 

Co będzie po 2023 roku, kiedy zostaną uwolnione ceny gazu. URE nie będzie akceptowało taryf, czyli klienci zostaną pozostawieni na pastwę sprzedawców. Jak to będzie wyglądało? Czy podwyżki rzędu kilkuset procent będą nas dotykać jako klientów?

Aby budować gospodarkę opartą na prawach rynku, rynek powinien być wolny. Tu nie ma innego wyjścia. Jeśli chcemy, a nie tylko chcemy ale też musimy mieć wielu sprzedawców, wielu graczy na rynku i konkurencje, to musimy mieć uwolnione ceny. 

Zarządy firm energetycznych handlujących gazem muszą myśleć i starać się przygotowywać najlepszą ofertę dla swoich obecnych i potencjalnych klientów. To oznacza, że aby tak zrobić, powinna kontraktować odpowiednie ilości gazu, wtedy, kiedy ceny były akceptowalne i niskie. W aktualnej sytuacji powinny to być kontrakty zawierane zdecydowanie wcześniej. Ostatecznie tak zbudowany „mix gazowy” składa się z partii towaru w większości kupionego taniej, a uzupełniony zakupami w ostatnich tygodniach 2021 roku. To jest rozsądne zarządzanie przedsiębiorstwem. Taki przedsiębiorca nie żeruje też na klientach. Owszem, można oferować ceny w nowym cenniku w oparciu o ostatnio notowane kontrakty, ale proszę pamiętać, że w 2021 roku mieliśmy w ciągu roku trzy podwyżki cen gazu. Niespotykanie wysokie ceny na rynku funkcjonują dopiero od października-listopada 2021 roku.  Nierozsądne zarabianie na klientach doprowadzi do tego, że z czasem oni odejdą. Dlatego ważna jest budowa konkurencji, aby możliwość zmiany dostawcy stała się realna i korzystna dla klienta. 

Rozmawiał Mariusz Marszałkowski

URE ogłosił wyniki aukcji głównej rynku mocy