Urząd Regulacji Energetyki zawalony jest wnioskami o wydanie białych certyfikatów. Na decyzje czeka się ponad rok, a w kolejce jest 1,7 tys. wniosków. Ponieważ gra się toczy o miliony, spółki zaczynają pozywać URE i jest już pierwszy wyrok w takiej sprawie. Jeśli nic się nie zmieni, handel białymi certyfikatami stanie pod znakiem zapytania – pisze Magdalena Skłodowska, ekspert portalu WysokieNapiecie.pl
Białe certyfikaty znalazły się niespodziewanie w centrum uwagi przedsiębiorców, samorządów, a nawet polityków, którzy kierują interpelacje do Ministerstwa Energii. Rynek, na którym rocznie obracano transakcjami wartymi kilkaset milionów złotych, drastycznie się załamał, a wkrótce niemal stanie. Wszystko przez to, że w połowie tego roku upływa termin ważności najbardziej popularnych świadectw potwierdzających efektywność energetyczną. A nowych certyfikatów jest jak na lekarstwo. Stracą wszyscy – samorządy, spółdzielnie mieszkaniowe, przedsiębiorcy, którzy zainwestowali w oszczędność energii. To element wsparcia, które służyć ma zmniejszeniu energochłonności polskiej gospodarki, wciąż większej niż w krajach „starej” Unii.
Białe certyfikaty po zmianach
Białe certyfikaty są przyznawane za inwestycje służące efektywności energetycznej, które spełniają wymogi ustawy. To element wsparcia, które służyć ma zmniejszeniu energochłonności polskiej gospodarki, wciąż większej niż w krajach „starej” Unii.Do rozliczenia oszczędności energii zobowiązana jest określona w ustawie grupa przedsiębiorstw. Z wydaniem certyfikatu związane są prawa majątkowe, którymi handluje się na Towarowej Giełdzie Energii. W 2016 roku przeprowadzono rewolucyjną zmianę prawa o efektywności energetycznej. Zamiast jednego rodzaju certyfikatu pojawiły się trzy: przetargowe (PMEF), roczne (np. PMEF_2018) oraz najbardziej pożądane bezterminowe (PMEF_F). Docelowo handel powinien odbywać się tylko świadectwami bezterminowymi. Najczęściej (ok. 85 proc. obrotów) handluje się tzw. świadectwami przetargowymi, których ważność upływa 30 czerwca 2019 roku. Wyceniane są teraz trzykrotnie taniej niż rok temu – kosztują ok. 200 zł za toe. Ich wartość spada, ponieważ od lipca staną się bezwartościowe. Białe certyfikaty roczne, które także zostały ustanowione jako rozwiązanie przejściowe, odpowiadają za kilkanaście procent obrotów. Nie byłoby problemu, gdyby certyfikatów bezterminowych było więcej, a jest ich jak na lekarstwo – odpowiadają za jedyne 2 proc. rynku i trzymają wysoką cenę – kosztują ok. 1,6 tys. zł/toe.
W kolejce czeka 1 700 wniosków
Dlaczego tak mało jest bezterminowych certyfikatów? Czy tak miało być? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl