Tesławski: Przyszłość Białorusi może być krwawa (ROZMOWA)

12 sierpnia 2022, 07:25 Bezpieczeństwo

Kolejne fale demokratycznych protestów na Białorusi mogą przybrać krwawy charakter na zasadzie „albo my albo oni” – mówi Bartosz Tesławski, redaktor naczelny NaWschodzie.eu, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

Łukaszenka
Aleksandr Łukaszenka fot Sergiej Grits

BiznesAlert.pl: Minęły dwa lata od sfałszowanych wyborów prezydenckich na Białorusi. Jak od tego czasu zmieniło się to państwo?

Bartosz Tesławski: Białoruś dwa lata po wyborach niestety bardziej uzależniła się od Rosji. O ile polityka balansowania między Wschodem i Zachodem była jeszcze często stosowana przez Alaksandra Łukaszenkę do 2020 roku, to po wyborach z tamtego okresu obserwujemy jednoznaczne przejście Białorusi na pozycje prorosyjskie. Oprócz podpisania wszystkich map drogowych mających doprowadzić do pogłębienia się integracji Białorusi z Rosją od lutego 2022 widzimy jak dalece Rosja wtargnęła w Białoruś, czyniąc z niej państwo współodpowiedzialne za inwazję na Ukrainę.
Oprócz tego Białoruś zmaga się z pogarszającymi się warunkami gospodarczymi. Eksport, zwłaszcza po nałożeniu przez Zachód sankcji w 2021 roku, naturalnie skręcił na Wschód. Niestety dla Białorusi, zamiast rozwijać się na różnych, pozaunijnych rynkach zbytu białoruskie przedsiębiorstwa znacznie zwiększyły sprzedaż do Rosji. Sami obywatele również odczuwają znane im dobrze problemy z inflacją, wzrostem cen podstawowych produktów. Kolejna pula sankcji po inwazji na Ukrainę, która dotknęła również Białoruś, sprawiła że jedna z jej mocniejszych stron, czyli wysoka konsumpcja wewnętrzna również zaczyna się chwiać. W tym roku Eurazjatycki Bank Rozwoju przewiduje, że PKB Białorusi skurczy się o 6,5 procent.
Sami Białorusini znajdują się obecnie w złej kondycji psychicznej. W przeciwieństwie do Rosjan nie popierają inwazji na Ukrainę, boją się dalszego angażowania swojego kraju w konflikt. Widzą, że Białoruś traci pole manewru na arenie międzynarodowej i spala sobie kontakty z bądź co bądź bliskim narodem ukraińskim.  Społeczeństwo zdaje sobie sprawę z tego, że tak źle dla Białorusi jak w 2022 roku, nie było od dawna.

Z braku alternatyw zdaje sobie chyba sprawę również oficjalny Mińsk. Z większych projektów politycznych czy gospodarczych ogłaszanych w ostatnim czasie przez Alaksandra Łukaszenkę, czy członków jego rządu, znakomita większość była związana z Rosją. To się raczej w najbliższym czasie nie zmieni, ale bliskość z Rosją obecnie musi ciążyć Łukaszence jak jeszcze nigdy wcześniej.

Czy można liczyć na to, że ruch demokratyczny odrodzi się w tym państwie w przyszłości?

Ruch demokratyczny w Białorusi nie zniknął, ale musiał zejść do podziemia. Białorusini wyciągnęli lekcje z przebiegu protestów w 2020 roku i zdają sobie sprawę z tego, że kolejne, masowe wystąpienia będą musiały odbywać się na zasadzie „my albo oni” i raczej na pewno nie będą tak pokojowe jak dotychczasowe. Nie zrezygnowali z pragnienia zmiany, ale nie chcą destabilizacji czy upadku swojego kraju. Dodatkowo wysoki poziom represji wobec protestujących w 2020 roku zadziałał tutaj gasząco na białoruskie działania w kraju.

Większym problemem może być opozycja za granicą, która ewidentnie szuka sposobu na ponowne zainteresowanie sobą świata i opinii publicznej. Fakt że od dwóch lat są zmuszeni działać poza granicami Białorusi i to, że nie osiągnęli w tym czasie w zasadzie żadnego, większego sukcesu politycznego, sprawia że powoli tracą na znaczeniu. Jednak nie znaczy to że same prodemokratyczne marzenia Białorusinów znikają wraz ze spadkiem wpływu Cichanouskiej czy Łatuszki.

Opozycja białoruska w czasie spotkania w Wilnie podjęła kluczowe decyzje na przyszłość. Jaka jest Pana ocena?

Kluczowa jest przede wszystkim konsolidacja opozycji. Żartobliwie można powiedzieć, że obserwując ją widać wyraźnie, że tworzyliśmy kiedyś z Białorusinami jedno państwo. Poziom wzajemnych niesnasek czy sporów pomiędzy działaczami opozycji porównać można chyba tylko do polskiej polityki. Fakt, że Switłana Cichanouska i Pawieł Łatuszka, a także przedstawiciele innych ugrupowań byli się w stanie ze sobą porozumieć może stanowić impuls do dalszego działania. Mam nadzieję, że trzymają w zanadrzu jeszcze jakieś działania, bo sama konferencja prasowa i nadanie sobie różnych tytułów to bardziej teatr niż realna zmiana.
Ważna jest też rola struktur siłowych w nowym gabinecie.  Bardzo ciekawa dla mnie będzie rola białoruskiego ministra obrony, który zapewne ma podjąć próbę skoordynowania działań opozycji „politycznej” z batalionami białoruskimi walczącymi w obronie Ukrainy. To też pokazuje zmianę myślenia białoruskiej opozycji. Jeżeli na 4 członków gabinetu, aż dwóch ma odpowiadać za struktury siłowe (odpowiednio za obronność oraz za porządek publiczny i bezpieczeństwo), to znaczy że opozycja wyklucza już możliwość przeprowadzenia zmiany w kraju całkowicie pokojową drogą.
Przejdźmy na chwilę do Łukaszenki. Od dłuższego czasu można usłyszeć o głębszej integracji Białorusi i Rosji. Już w połowie 2021 roku pojawiły się informacje o rozwiązaniu wszelkich kwestii spornych, łącznie z kwestią cen gazu i ropy. Co teraz dzieje się z tym projektem?
Wola polityczna do popychania tego projektu do przodu jest właściwie wyłącznie w Moskwie, nie w Mińsku. Zakładam, że Białoruś nie miała wyjścia i ostatecznie w 2021 roku nie mogła dłużej odkładać podpisania dokumentów i podarowania rosyjskiej polityce zagranicznej sukcesu wizerunkowego. Obecnie jednak Moskwa ma znacznie większe problemy na głowie związane z trwającą już pół roku „trzydniową operacją wojskową”, rosnącymi stratami czy gospodarką, która w pewnym momencie dostanie głębszej zadyszki. Dlatego projekt przycichł, a Białoruś z pewnością nie ma zamiaru przypominać o nim Moskwie ani domagać się przyspieszenia dalszych prac.

Warto też zaznaczyć, o czym zresztą mówili mi białoruscy analitycy, że samo podpisanie map drogowych, chociaż symboliczne, nie oznacza jeszcze żadnej szczególnej zmiany. Mapy te będą wymagały przygotowania i podpisania dziesiątek ustaw oraz rozporządzeń przez obydwa parlamenty. W warunkach pokoju i prosperity ten projekt ciągnąłby się jeszcze latami. W obecnych warunkach nie wiadomo kiedy znów pojawi się na radarze.

Co będzie z samym Łukaszenka? Wydaje się, że nie porzucił do końca swojej strategii „wielowektorowości” w stosunku do Zachodu. Czy po jego dokonaniach z ostatnich lat ktoś będzie chciał z nim rozmawiać na Zachodzie?

Alaksandr Łukaszenka zawsze przekonuje, że jest gotowy do dialogu. Nie jest wykluczone, że wykorzystanie terytorium Białorusi do ataku na Ukrainę, oprócz oczywistych walorów strategicznych miało też umożliwić Moskwie ostateczne unicestwienie polityki „lawirowania” przez Mińsk. Niestety dla samej Białorusi nikt na Zachodzie nie wydaje się być zainteresowany w obecnej sytuacji dialogiem z Białorusią. Promyki nadziei na jakiejś formę odbudowy kontaktów pojawiły się w momencie, gdy Ukraina szukała dróg eksportu swojego zboża, ale te szybko zniknęły.
Białoruś nie jest w stanie obecnie dać żadnych, większych gwarancji, że potrafiłaby działać na rzecz zwiększenia stabilności w regionie, nie jest w stanie odgrywać roli pośrednika w kontaktach z Moskwą. Zachód wręcz ostentacyjnie ignorował Mińsk, dzwoniąc najpierw do Putina w sprawie kryzysu granicznego. Nie wiem, czy obecnie Alaksandr Łukaszenka jest się w stanie wydostać spod łapy rosyjskiego niedźwiedzia. Wierzę, że bardzo by tego chciał, bo roli, jaką odgrywa choćby Ramzan Kadyrow, on sam dla siebie nigdy by nie zaakceptował.
W najbliższym czasie nie spodziewam się żadnych prób rozmowy z Białorusią. Obawiam się wręcz, że sankcje mogłyby zostać zniesione szybciej z groźnej Rosji, niż z niegroźnej w sumie Białorusi. Trudno mi się o tym mówi, ale obawiam się, że dla tego kraju nadchodzą naprawdę ciężkie lata.
Rozmawiał Mariusz Marszałkowski
https://biznesalert.pl/unia-europejska-wprowadza-embargo-na-transport-z-rosji-i-bialorusi-ale-z-licznymi-wyjatkami/