Sześć lat temu, ówczesny bułgarski premier, Bojko Borysow, zerwał rozmowy dotyczące wielomiliardowego projektu budowy elektrowni atomowej, wspieranej przez rosyjską spółkę jądrową Rosatom. Wszechpotężny wówczas premier Borysow, nazwał ten projekt „korupcyjnym schematem stulecia” – pisze Roma Bojanowicz, współpracownik BiznesAlert.pl
W 2015 roku Bułgaria, jeden z kluczowych krajów na południowo-wschodniej flance NATO, zrezygnowała ze wsparcia ze strony rosyjskiej w kwestii remontu silników dla myśliwców MiG-29 i podpisała umowę z Polską. Jednak już w połowie 2017 roku nowy rząd, ponownie tworzony przez Borysowa, wygasił polsko – bułgarskie porozumienie i zwrócił się o serwis do Rosjan. W czerwcu 2018 roku parlament w Sofii przyjął wniosek rządu o ponowne uruchomienie projektu siłowni atomowej, czyli de facto powrócenie do współpracy z Rosatomem.
Pomysł budowy drugiej elektrowni jądrowej w Bułgarii powstał jeszcze w latach 80. XX wieku, po czym na blisko 20 lat został zamrożony. Ponownie wrócono do niego w 2003 roku, kiedy to Sofia, przygotowując się do wejścia do UE, zadeklarowała zamknięcie czterech przestarzałych reaktorów w siłowni w Kozłoduju. W 2008 roku Państwowa Spółka Energetyczna podpisała stosowną umowę z Atomstrojeksportem na budowę elektrowni oraz dostawę dwóch reaktorów typu WWER trzeciej generacji o łącznej mocy 2 tys. megawatów. Według pierwszych wyliczeń wartość kontraktu miała wynieść 3,9 mld euro. Ostatecznie strona rosyjska wyceniła całość prac na 6,3 mld euro. To nie spodobało się bułgarskiemu rządowi, który nie zgodził się na tę cenę i porzucił prace nad budową siłowni mimo tego, że w projekt zainwestowano już ponad 1 mld euro. Rosjanie odwołali się od tej decyzji do sądu arbitrażowego. Zgodnie z prawomocnym wyrokiem, w 2016 roku Bułgaria musiał wypłacić 600 mln euro zadośćuczynienia Atomstroyexportowi (spółce córce Rosatomu), która dostarczyła wyposażenie do reaktora. Suma wszystkich wydatków, poniesionych przez Bułgarię w związku z tą inwestycją, wyniosła już 1,5 mld euro. Roczne PKB tego kraju to około 47 mld euro. Rząd w Sofii nie gwarantuje kredytów z których projekt budowy elektrowni atomowej w Belene ma być sfinansowany. Nie zgodził się również na zakup energii elektrycznej po stałych cenach. Brak wsparcia ze strony Bułgarii nie przeszkadza jednak potencjalnym inwestorom.
W 2016 roku rozpoczęto modernizację zakładu w Kozłoduju, przedłużając w ten sposób jego żywotność o kolejne 35 lat. W tym czasie, siłownia będzie mogła zapewniać nawet do 30. procent energii elektrycznej w Bułgarii. Decyzja o powrocie do projektu Belene i związana z tym gwałtowna zmiana nastawienia bułgarskiego rządu do współpracy z rosyjskim przemysłem, wywołuje poważną konsternację w Brukseli. Wprawdzie przy budowie siłowni w Belene, oprócz Rosatomu i chińskiego China National Nuclear Corporation, zaangażowana będzie francuska spółka Framatome, ale mimo to Sofia ryzykuje całkowitym uzależnieniem się od wpływów Moskwy na wiele nadchodzących lat. Stanie się tak, ponieważ to Rosatom dostarczy dwa 1000-megawatowe reaktory do planowanej elektrowni. Dodatkowo paliwo jądrowe, wbrew polityce UE polegającej na zmniejszeniu zależności energetycznej od Rosji, będzie pochodziło właśnie z tego kraju.
Zdaniem niektórych analityków sposobem na zmniejszenie strat poniesionych w związku z planowaniem budowy elektrowni Belene mogłaby być próba sprzedaży reaktorów do kraju trzeciego, co mogłoby być dość trudnym zadaniem. Alternatywą jest dokończenie projektu. Tu szacunkowe koszty jego realizacji wynoszą obecnie ponad 10 miliardów euro, dlatego z ekonomicznego punktu widzenia ta opcja wydaje się mieć niewielki sens. Poza tym całkowity koszt energii elektrycznej produkowanej w Belene może okazać się nawet dwa razy wyższy niż obecne hurtowe ceny energii elektrycznej w Bułgarii i krajach sąsiednich. Nowa elektrownia wyparłaby również inwestycje w odnawialne źródła energii i spowodowała wygaszenie zespołu energetycznego Maritza East, generującego obecnie około 20 procent energii elektrycznej w Bułgarii. Zespół ten złożony jest z trzech elektrowni zasilanych węglem brunatnym, co wiązałoby się również z utratą tysięcy miejsc pracy w górnictwie.
Oczekuje się, że Sofia zakończy w tym roku 15-letni kontrakt PPA, podpisany w 2011 roku z dwoma zachodnimi inwestorami, amerykańskimi spółkami AES i ContourGlobal, na obsługę elektrowni Maritza East. Oficjalnym powodem podjęcia takich starań są zbyt wysokie koszty energii, choć jak szacują eksperci i tak będą one znacznie niższe niż te przewidywane dla prądu z Belene. Drugim argumentem przemawiającym za wygaszeniem PPA jest fakt, że siłownie muszą zacząć sprzedawać swoje usługi na wolnym rynku.
Energetyka to nie jedyny kluczowy dla bezpieczeństwa obszar, w którym Sofia zacieśnia ponownie kontakty z Rosją. Od 2004 roku Bułgaria jest członkiem NATO. Mimo to posiada znaczną ilość posowieckiego sprzętu, jak wiele krajów wschodniej flanki. Jednym z najbardziej kosztownych w utrzymaniu są samoloty. Na przykład kontrakty zawarte z koncernem MiG na serwis myśliwców były realizowane wyjątkowo nieterminowo i dlatego zostały zerwane. W 2015 roku Bułgaria zawarła z Polską kontrakt na remont 6 silników RD33 dla myśliwców MiG-29 i porozumienie o dalszej współpracy, które miało objąć również modernizację maszyn. Kolejny bułgarski rząd, kierowany przez Bojko Borysowa, nie przedłużył jednak współpracy z polskimi zakładami lotniczymi, posiadającymi specjalistyczne certyfikaty NATO i powrócił do kosztownej oraz nieterminowej kooperacji z rosyjskimi spółkami. Ówczesnego ministra obrony oskarżono, w kontekście zerwania współpracy z Rosją i podpisania kontraktu z Polską, o działania na szkodę skarbu państwa. Jako jeden z możliwych powodów wymienia się naciski rosyjskiego lobby w Sofii, tradycyjnie posiadającego znaczne wpływy. Zdają się one w ostatnim czasie wręcz rosnąć.
W 2017 roku doszło do ostrego konfliktu prezydenta Bułgarii Rumena Radewa, byłego dowódcy sił powietrznych z premierem Bojko Borysowem, na tle zakupu samolotów bojowych dla bułgarskiej armii. Radew optował za zakupem fabrycznie nowych maszyn Saab JA S39 Gripen, Borysow zaś chciał nabyć używane portugalskie F-16A/B. Na spór między prezydentem, a premierem nałożyła się również decyzja o wyremontowaniu, a być może nawet modernizacji przez rosyjskie firmy lotnicze samolotów MiG-29 i Su-25 oraz maszyn transportowych An-26 i An-30. Brak otwartego przetargu na remonty samolotów MiG-29 zaskarżyła ukraińska państwowa firma Ukrinmasz, argumentując, że ma wszelkie uprawnienia do przeprowadzania napraw w powyższych modelach maszyn. Tymczasem rząd Borysowa prowadził negocjacje jedynie z rosyjskim koncernem MiG. Bułgarski Naczelny Sąd Administracyjny odrzucił skargę, jednak opóźniała ona o kilka miesięcy zawarcie kontraktu. Przy okazji zawarcia wieloletniej umowy serwisowej, między rządem Borysowa i rosyjskim koncernem pojawiły się również informacje o potencjalnej modyfikacji przez Rosję bułgarskich systemów radarowych i obrony powietrznej. W marcu bieżącego roku bułgarski resort brony ogłosił, że porozumienie pomiędzy Bułgarią i Rosją zostało już osiągnięte.
W piątek 8 czerwca bułgarski parlament dał zielone światło dla zakupu 16. nowych lub używanych myśliwców, które mają zastąpić starzejące się radzieckie MiGi-29. Koszt transakcji szacowany jest na kwotę 1,8 miliarda lewów (ponad 1 miliard dolarów). Sofia wyda również 1,46 miliarda lewów (ok. 876 milionów dolarów) na 150 pojazdów opancerzonych dla trzech grup batalionów piechoty, a także systemy, dodatkowy sprzęt i szkolenia.
Jak widać rosyjskie lobby odnosi istotne sukcesy w południowo-wschodniej części UE, będącej jednocześnie wschodnią flanką NATO. Takie kraje jak Węgry, Bułgaria a ostatnio również Turcja wikłają się w niebezpieczne konszachty z Moskwą. Krytycy budowy nowej elektrowni atomowej twierdzą, że Belene mogłaby posłużyć w kremlowskim poradniku za wzór jak brać udział w dużych projektach infrastrukturalnych. Zarówno po to, by oferować intratne kontrakty budowlane własnym i zagranicznym firmom, jak też po to, aby długofalowo wywierać wpływ polityczny na sytuację w innym państwie. Podobne zdanie mają eksperci w kwestiach przemysłu obronnego. Skutki takich działań są wielopłaszczyznowe.
Bułgaria jest jednym z najbiedniejszych krajów UE. Zdaniem Iliana Wassilewa, Borysow używa Belene jako elementu przetargowego, mającego przekonać Moskwę do przedłużenia gazociągu Turkish Stream z Turcji dalej do Bułgarii. Dzięki temu możliwe byłoby połączenie z planowanym w pobliżu Warny na wybrzeżu Morza Czarnego „hubem bałkańskim”, który stałby się dla rosyjskiego gazu bramą do południowo-wschodniej Europy. W ten sposób Sofia zyskałaby dostęp do taniego (jeszcze) surowca, a Moskwa nie musiałaby martwić się o rentowność budowy i eksploatacji Turkish Stream.
O ile w energetyce łatwo jest znaleźć logiczne argumenty przemawiające za tak istotnym zbliżeniem się Bułgarii do Rosji, o tyle w kwestiach militarnych trudno jest je zrozumieć. Czemu Sofia w tak strategiczne sprawy, jak utrzymanie w sprawności bojowej swoich samolotów, przekazuje krajom spoza NATO? Dlaczego Sofia rezygnuje z zakupu nowoczesnych zachodnich maszyn działających w standardach Sojuszu? Wreszcie, czemu członek NATO i UE decyduje się na tak poważne uzależnienie polityczne i ekonomiczne od Rosji? Czy chodzi tu tylko o historyczne reminiscencje związane z pomocą w uzyskaniu niepodległości, jaką Cesarstwo Rosyjskie udzieliło w 1909 roku, wyłaniającej się z Imperium Osmańskiego, Bułgarii?
Bułgaria, będąc krajem członkowskim UE i NATO, pozostanie zależna od dostaw energii i części zamiennych do sprzętu wojskowego z Rosji. Z pewnością jest to ogromna porażka zachodnich struktur, które najwyraźniej mają zbyt skromną ofertę dla Bułgarów, którym zdecydowanie bliżej jest do Moskwy niż do Brukseli. Sofia, podobnie jak Budapeszt, czy Ankara gra, lub też jest rozgrywana, na dwa fronty. Jednocześnie korzysta ze wsparcia Unii czy NATO, jak również wzmacnia swoje związki z Rosją. I jest to ogromny sukces Moskwy i jej agentów wpływu, bardzo prężnie działających w tym rejonie świata.